Zawód: gamer. To wcale nie jest zły pomysł!
Co zrobić, jeśli dziecko zjawi się przed rodzicem ze stanowczą deklaracją, że pragnie zostać zawodowym graczem? Z całą pewnością nie panikować. Ani też nie zbywać protekcjonalnie. Jeśli zamiar jest poważny, to jak najbardziej potraktujmy go serio. Kariera zawodowego gracza wbrew pozorom może być naprawdę dobrym pomysłem! Dlaczego?
Po pierwsze: pieniądze
Inwestycje w profesjonalny e-sport nie są tak wielkie, jak te w piłkę nożną czy tenisa. Ale nie oznacza to, że zawodowi gracze kiepsko zarabiają. Na liście najlepszych esportowców pierwsze 186 miejsc zajmują ci, którzy wygrali na turniejach w sumie więcej niż milion dolarów. A na ostatnim miejscu listy tysiąca najlepiej zarabiających graczy znajduje się zawodnik, któremu udało się zgarnąć ponad 300 tysięcy dolarów. I to są tylko oficjalne zarobki związane z wygranymi turniejami. Zawodowi gracze biorących udział w oficjalnych rozgrywkach otrzymują również normalne pensje według stawek z wynegocjowanych kontraktów. Na przykład średni zarobek amerykańskiego zawodnika League of Legends biorącego udział w rozgrywkach ligi LCS wynosi prawie pół miliona dolarów rocznie. I do tego dochodzą jeszcze różnego rodzaju sponsoringi, a także dochód uzyskany z prywatnego transmitowania swojego grania. Ten ostatni w wielu przypadkach przewyższa "oficjalne" zarobki.
Oczywiście do elitarnego grona e-sportowych milionerów nie jest łatwo się dostać. Wręcz przeciwnie, jest to bardzo trudne. Międzynarodowe turnieje, takie jak trwający właśnie pod patronatem T-Mobile T-esports Championship 2024, z pulą nagród o wysokości 100 tysięcy euro, zwykle wygrywają gracze z wyższej półki. Nie znaczy to jednak, że amatorzy nie mogą wziąć w nich udziału i spróbować swoich sił, najpierw w eliminacjach, a potem, jeśli szczęście dopisze, także w samych zawodach. Poza tym jest też dużo mniejszych mistrzostw i turniejów, a także lokalnych lig. I choć nie oferują one szans na miliony, to utalentowany młody zawodnik może liczyć na przynajmniej kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Po drugie: perspektywy rozwoju
E-sport, jak każdy inny sport zawodowy, to prawdziwy przemysł. Sami progamerzy i ich śledzone przez kibiców rozgrywki są jedynie jego produktem końcowym. W tym przemyśle pracuje bardzo wielu bardzo różnych ludzi. Od techników przez organizatorów, specjalistów od marketingu i komentatorów aż do trenerów, psychologów, a nawet wyspecjalizowanych fizjoterapeutów. Kariera zawodowego gracza, nawet taka, która nie ociera się o miejsca na podium w międzynarodowych turniejach z pokaźną pulą nagród w stylu T-esports Championship 2024, jest bramą, która pozwala uzyskać dostęp do tego świata.
Statystyczny progamer z pierwszych lig przechodzi na "emeryturę" w wieku 26 lat. Za tym progiem jego refleks i koordynacja ruchowa nie są już wystarczająco dobre, by mógł rywalizować z najlepszymi z młodszych graczy. Są od tej reguły wyjątki, oczywiście, i najlepsi z najlepszych potrafią się utrzymać na szczycie nawet gdy mają już ponad trzydzieści lat. Zwykle zawodowe granie na światowym poziomie wcześnie się jednak zaczyna i wcześnie się kończy. Czy to jednak musi być definitywny finał kariery? Ależ skądże! Eks-gamer, który świat e-sportu zna już od podszewki, może znaleźć pracę jako jeden z organizatorów, trenerów czy innych specjalistów zatrudnionych w tym przemyśle. I związać z nim swoje życie zawodowe na dłużej, pracując na przykład przy organizacji takich wydarzeń jak wspomniane T-esports Championship 2024. Wielu byłych zawodowych graczy świetnie sobie również radzi jako osobistości medialne. I odnoszą duże sukcesy na Twitchu, YouTube czy TikToku, idąc dalej już w swoją własną stronę.
Po trzecie: cenne umiejętności
Badania prowadzone na graczach nie pozostawiają wątpliwości. Granie poprawia refleks i koordynację ręka-oko, a także uczy szybszego myślenia, strategicznego planowania oraz podejmowania decyzji w sytuacjach stresowych. Gaming w ogóle, nawet nie na poziomie zawodowym. Progamer oczywiście te same, przydatne później w wielu innych życiowych sytuacjach umiejętności doskonali jeszcze bardziej. I przy okazji nabywa wiele innych, takich jak systematyczność, praca w zespole, dobra komunikacja czy odporność na stres.
A na dodatek rozwija się również na inne sposoby. Zawodowi gamerzy, nawet nie ci z najwyższej półki, mają okazję zobaczyć trochę więcej świata. Poznać ludzi z innych krajów. Otrzeć się o inne kultury. Na przykład w turnieju T-esports Championship 2024 biorą udział zawodnicy z sześciu różnych krajów – Polski, Czech, Węgier, Chorwacji, Czarnogóry i Macedonii. Najlepsi z nich spotkają się na żywo w połowie listopada, na finałach, które zostaną rozegrane w Budapeszcie. Ilu młodych ludzi ma szansę dzięki graniu tak podróżować, zobaczyć słynne miasta i wchodzić w interakcje z rówieśnikami innych narodowości? Podróże kształcą. Także takie na turnieje e-sportowe!
Po czwarte: nawet jeśli się nie uda…
Przedostatni powód, dla którego rodzice powinni poważnie potraktować marzenia swojej pociechy o e-sportowej karierze, jest mało oczywisty na pierwszy rzut oka. Trzeba jednak wziąć go pod uwagę. Podejście na serio do tego pomysłu i wspieranie go jest doskonałym sposobem na nawiązanie lepszej relacji ze swoim dzieckiem. Wspólne dzielenie pasji bardzo zbliża ludzi, także tych starszych i młodszych. Zgadzając się na taką "zachciankę", można bardzo mocno "zapunktować" u swojego dziecka. Zwłaszcza że rodzice jego również marzących o progamingu koleżanek lub kolegów prawdopodobnie podejdą do tej sprawy całkowicie odwrotnie.
I jeszcze rzecz ostatnia, choć wcale nie najmniej ważna. Dyscypliny e-sportowe są dla ludzi młodych. Bardzo młodych. Równie szybko okazuje się też, czy nasz rodzony progamer ma wystarczająco wiele talentu oraz pracowitości, by cokolwiek osiągnąć na tej scenie. Jeśli nie, to najpewniej sam zrezygnuje wystarczająco szybko, żeby nie zakłóciło to zbytnio dużych planów na przyszłość związanych na przykład ze studiami lub nauką jakiegoś tradycyjnego zawodu. A nawet jeśli się przebije przez niższe ligi i odniesie sukcesy, to i tak w wieku tych mniej więcej dwudziestu lub dwudziestu+ lat ta świetna, pouczająca zabawa się skończy. I będzie jeszcze mnóstwo czasu, żeby zająć się czymś innym, zacząć studia czy ogólnie wymyślić jakiś ciekawy sposób na życie.
Nie traktujmy więc deklaracji naszego dziecka o chęci zostania zawodowym e-sportowcem jak końca świata. Tak naprawdę to paradoksalnie może być właśnie doskonały jego początek.