Zima dzieli związki. Wszystko przez 3 stopnie różnicy
On siedzi w spodniach od dresu, bez skarpetek i w wakacyjnym T-shircie. Ona "zapakowała się" w dwie pary legginsów, polar z kapturem i kapcie jak wełniane skarpety. Taki obrazek to częsta sytuacja w polskich domach. Zimą temat ogrzewania staje się kością niezgody.
16.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 16:23
"Kochanie zimno!" – słyszy niejeden Kowalski, który próbuje w sezonie grzewczym choć na chwilę przewietrzyć mieszkanie lub dom. O uchylone okno kłócimy się w kuchni, salonie, a najczęściej w sypialni. To przecież alkowy i łóżko powinny być jaskinią ciepełka, gdzie chowamy się po całym dniu marznięcia. Gadżetami obowiązkowymi stają się koce – najlepiej przytulne jak puch i w pastelowych odcieniach, kubki z parującymi napojami na rozgrzewkę i… gorące nogi partnera. Z tym ostatnim wielu mężczyznom szczególnie nie po drodze. Nic dziwnego, bo dotknięcie męskiej łydki choćby kawałkiem lodowatego dużego palca, wywołuje zastygnięcie całego ciała niczym po spojrzeniu w przeraźliwe źrenice Bazyliszka. I ten moment każda niewiasta – niezależnie od wieku – wykorzystuje błyskawicznie. Reszta palców, śródstopie i pięta maksymalnie blisko zbliżają się do odnóży wybranka, który nie ma najmniejszych szans na obronę.
Odczuwanie niższych temperatur dzieli płcie. Gdy za oknem temperatury spadają poniżej zera i nie wyobrażamy sobie wyjść na zewnątrz bez kilku warstw ciepłego okrycia, te zachowania przenosimy też do zwyczajów w "domowym ognisku". Tylko gdy dla mężczyzn to szalejące płomienie, które lepiej przygasić, bo za gorąco, to dla nas kobiet to ledwie żarzące się węgielki. Jak się okazuje, nie jest to babska fanaberia, a kwestie uwarunkowań płci.
Jak udowodnili duńscy naukowcy, mężczyźni najlepiej czują się w pomieszczeniach, w których termometr wskazuje maksymalnie 25 stopni C. W przypadku kobiet ta skala rośnie już o 2,5 stopnia. Podobne wnioski wyciągnęli holenderscy naukowcy z Maastricht University Medical Centre. Eksperci przekonują, że najbardziej odpowiednia temperatura w pokojach do pracy wynosi około 22 stopni dla mężczyzn i 25 stopni dla kobiet.
Można zadać pytanie, czy te trzy stopnie robią naprawdę tak dużą różnicę? Niestety, tak. Kobiety zmienne są i ich samopoczucie w dużej mierze zależy od dnia cyklu. Drugi czynnik to dieta redukcyjna, na którą wiele pań się decyduje. Często w formie skrajnego odmawiania sobie różnych produktów, która wpływa na spadek energii i większy stopień odczuwania zima.
Rusza więc machina podkręcania ogrzewania i zamykania najmniejszych lufcików, a w odwecie pod nieobecność lub nieuwagę ekstremalne wietrzenie każdym możliwym oknem. A może lepiej porozmawiać o swoich potrzebach? Razem zrobić grzańca i mrożoną kawę, usiąść na kanapie w milusim onesie w kształcie krowy i przytulić się do wiecznie gorącego partnera w kąpielowych klapkach i bokserkach? Zadbajmy o swój komfort, ale przede wszystkim o samopoczucie drugiej połówki. Nikt nie jest doskonały, a różnice przy odpowiednim podejściu mogą nas tylko do siebie zbliżyć. Ostatecznie, jeśli "udany związek" nie przetrwa próby czasu przez kaloryfer, to czy faktycznie był taki udany?