Jestem kochanką ostatniej kategorii...
Miałam w życiu zasadę – nigdy nie wiązać się z żonatymi. Marcina poznałam na wieczorze integracyjnym w Warszawie, on pracował w łódzkim oddziale, ja w płockim i tego dnia widzieliśmy się pierwszy raz – wspomina Kasia (26 l.).
Byłam „wolna” i "otwarta", miałam dużo czasu dla siebie, dlatego wyjazdy do Łodzi traktowałam jak niezobowiązującą przygodę. Z czasem jednak zakochałam się i chciałam spotykać się częściej, wiedzieć o Marcinie więcej, bardziej się zaangażować. Zaczęło interesować mnie, dlaczego nie przedstawił mi jeszcze swoich przyjaciół, a mieszkanie, w którym się spotykamy, wygląda tak bardzo "kawalersko". Podczas wieczoru w jednym nocnych pubów, Marcin spotkał przyjaciółkę, która zaskoczona moją obecnością, zadała mu złośliwe pytanie „A co na to Twoja żona?”.
Ziemia zatrzęsła mi się pod nogami, a Marcin nie chciał mnie dłużej znać. Opowiedział żonie całą historię (ona chciała znać wszystkie szczegóły!), a następnie zaczął długą i zaangażowaną małżeńską rehabilitację. W jednej chwili przestałam istnieć, a wraz ze mną moje cierpienie, samotność i ogromny ból – bo przecież nie tylko jego żona była oszukiwana...