Co trzecia ciąża w Europie kończy się aborcją
Niemal jedna trzecia ciąż w Europie kończy się obecnie aborcją - tak wynika z międzynarodowych badań, przeprowadzonych przez naukowców z Instytutu Guttmachera w USA. Jednocześnie rośnie liczba ciąż wysokiego ryzyka, czyli takich, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życie kobiety. Czy to może być powodem tego, że kobiety coraz częściej decydują się na zabieg przerwania ciąży?
20.01.2012 | aktual.: 27.02.2012 11:23
Niemal jedna trzecia ciąż w Europie kończy się obecnie aborcją - tak wynika z międzynarodowych badań, przeprowadzonych przez naukowców z Instytutu Guttmachera w USA. Jednocześnie rośnie liczba ciąż wysokiego ryzyka, czyli takich, które mogą być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życie kobiety. Czy to może być powodem tego, że kobiety coraz częściej decydują się na zabieg przerwania ciąży?
W latach 1995-2003 r., liczba zabiegów wśród kobiet w wieku rozrodczym - czyli od 15 do 44 roku życia - regularnie spadała. Wskaźnik aborcji z 35 obniżył się do 29 na 1000 kobiet. Potem spadek został zahamowany, od 2008 roku wskaźnik jest na niezmiennym poziomie i wynosi 28 - czytamy w "Daily Mail".
Obecnie w Europie około 30 procent ciąż kończy się aborcją. Jednak, jak twierdzą naukowcy, to średnia dla całej Europy, a jak pokazują szczegółowe badania - odsetek ten jest znacznie wyższy w Europie Wschodniej. W Europie Zachodniej wyniósł on 12 (liczba aborcji na 1000 kobiet), podczas gdy w Europie Wschodniej w tym samym czasie było to 43.
Naukowcy, których badania zostały opublikowane w prestiżowym magazynie "Lancet" , stwierdzili, że największym problemem jest jednak rosnący odsetek niebezpiecznych aborcji w krajach rozwijających się. Za zabieg "niebezpieczny" uważany jest taki, który został przeprowadzony przez osobę, która nie posiada niezbędnych kwalifikacji lub w miejscu, które nie spełnia minimalnych standardów medycznych.
Według danych badaczy z Instytutu Guttmachera, odsetek niebezpiecznych zabiegów wzrósł z 44 do 49 proc. Wyniki badań wskazują również na silną zależność między aborcją a dostępem do skutecznej antykoncepcji. Jak twierdzi dr Gilda Sedgh, aborcja jest przeprowadzana zdecydowanie rzadziej w tych miejscach, gdzie antykoncepcja jest tania, a prawo do zabiegu jest bardziej liberalne. Sedgh uważa, że w krajach rozwijających się dramatycznie rośnie liczba kobiet, które mają "niezaspokojoną potrzebę dostępu do antykoncepcji".
Jest oczywiście druga strona medalu. John Smeaton, dyrektor Towarzystwa Ochrony Dzieci Nienarodzonych, zakwestionował to, mówiąc: "Prawda jest taka, że kraje o surowym prawie antyaborcyjnym mają niższą śmiertelność matek niż kraje, które pozwalają na usuwanie ciąży. Irlandii, gdzie aborcja jest zakazana, może się pochwalić jednym z najniższych na świecie wskaźnikiem umieralności matek."
(pho/sr)