Gniazdownicy, czyli dlaczego dorośli Polacy mieszkają z rodzicami?

Po co mam się wyprowadzać, skoro jest mi dobrze? - pyta 32-letnia Ania, która wciąż mieszka z rodzicami i nie jest odosobniona w swoim podejściu do życia. Co trzecia Polka w wieku 25-34 lat nadal przebywa w rodzinnym gnieździe. Psychologowie ostrzegają: takie zjawisko może mieć groźne konsekwencje.

Gniazdownicy, czyli dlaczego dorośli Polacy mieszkają z rodzicami?
Źródło zdjęć: © 123RF

19.06.2013 | aktual.: 22.05.2018 14:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po co mam się wyprowadzać, skoro jest mi dobrze? – pyta 32-letnia Ania, która wciąż mieszka z rodzicami i nie jest odosobniona w swoim podejściu do życia. Co trzecia Polka w wieku 25-34 lat nadal przebywa w rodzinnym gnieździe. Czasem z wygodnictwa, ale najczęściej powodem jest brak pieniędzy na wynajęcie lub zakup nowego lokalu. Psychologowie ostrzegają: takie zjawisko może mieć groźne konsekwencje.

Z roku na rok rośnie odsetek Polaków, którzy mimo przekroczenia progu dorosłości nadal mieszkają w rodzinnych domach. Obecnie wskaźnik sięga 45 proc. Tyle osób w wieku 25-34 lata nadal nie wyprowadziło się od rodziców – wynika z europejskiego badania warunków życia ludności Eurostat.

Na tle innych krajów unijnych wypadamy kiepsko. Daleko nam do europejskiej średniej, która wynosi 28,3 proc. Z rodzicami najrzadziej mieszkają młodzi Duńczycy (zaledwie 1,9 proc.) , Finowie i Szwedzi (4,1 proc.). Większymi od Polaków „gniazdownikami” są natomiast Słowacy (56,4 proc.) i Bułgarzy (55,7 proc.).

Statystyki wskazują, że kobiety usamodzielniają się szybciej od mężczyzn, ale mimo to co trzecia Polka nie wyprowadziła się z rodzinnego domu. Dlaczego? Najczęstszym powodem jest sytuacja ekonomiczna – brak pracy albo kiepska pensja, która utrudnia usamodzielnienie. Młodzi ludzie nie mają zdolności kredytowej, nie mogą sobie pozwolić ani na kupno mieszkania, ani nawet na jego wynajęcie.

Jednak pojawiają się również badania, wskazujące na inne przyczyny przedłużania dzieciństwa. W jednej z ankiet co druga mieszkająca z rodzicami kobieta przyznała, że ceni sobie opiekę mamy i taty, regularne posiłki i… uprane ubrania. 20 procent zadeklarowało pozostanie w „gnieździe” dopóki nie będzie miało dość rodziców, a co trzecia badana zapowiedziała wyprowadzkę dopiero po zamieszkaniu z partnerem.

„Wiem, że żyję”

Kasia ma 34 lata i wciąż mieszka z rodzicami. - Po prostu nie stać mnie na własne mieszkanie. Pochodzę z biednej rodziny, a z pracą w mojej miejscowości też nie jest najlepiej. Nigdy nie odważyłam się wyjechać do innego miasta w poszukiwaniu szczęścia i teraz tego żałuję, bo wspólne mieszkanie staje się udręką – opowiada. - Rodzice ciągle myślą, że mają małą dziewczynkę w domu i kontrolują mnie na każdym kroku. Nie mam szans na odrobinę prywatności i poznanie jakiegoś faceta, bo mama i tata każdego kandydata zniechęcają – żali się Kasia.

- Najważniejsze jest wyznaczenie zasad współżycia – twierdzi 27-letnia Aldona, która również pozostała w rodzinnym gnieździe i nie zamierza się z niego wyprowadzać. - Rodzice bardzo liczą się z moim zdaniem, szanują moje decyzje. Mieszkamy w domu jednorodzinnym, właśnie remontuję piętro, gdzie urządzam oddzielne mieszkanie z osobnym wejściem. Będzie kosztowało mnie to taniej niż własne mieszkanie, a zawsze będę mogła liczyć na pomoc rodziców, a oni na moją – tłumaczy.

Dominika dopiero w wieku 36 lat opuściła dom rodzinny, ale nie żałuje tej decyzji. - Teraz wiem, że żyję. Na swoim człowiek lepiej słyszy myśli i potrzeby. I co najważniejsze staje się pewniejszy siebie. Gotuję, czytam, podlewam kwiatki na balkonie, przez całą noc plotkuję z koleżankami. A jak zaczyna mi dokuczać samotność, to pryskam do rodziców i siedzę u nich kilka dni. To jest najlepsze rozwiązanie – twierdzi.

Odwlekanie dorosłości

Wiele dorosłych osób, które wciąż mieszkają z rodzicami tłumaczy się brakiem pieniędzy na własny lokal. Jednak – zdaniem psychologów – pojawia się coraz liczniejsze grono Polaków, którzy zarabiają sporo pieniądze i mogliby pozwolić sobie na samodzielną egzystencję, ale decydują się pozostać w „gnieździe”. Często z wygody. Przejście na własne utrzymanie byłoby bowiem dla nich obniżeniem standardu życia, czego nie mogą zaakceptować.

W usamodzielnieniu nie pomagają też pracodawcy, szczególnie wielkie korporacje, które przekonują, że należy poświęcić się karierze zawodowej. Życie prywatne schodzi wówczas na dalszy plan, więc po co się wyprowadzać z rodzinnego domu, gdzie możemy liczyć na posiłek i sprzątanie pokoju, na co nie mamy czasu pracując po kilkanaście godzin na dobę?

Zdaniem socjologów rośnie także grupa młodych Polaków, którzy wykazują tendencję do odkładania ważnych decyzji na „nieokreśloną przyszłość”. - Coraz później chcemy być dorośli. Odwlekamy małżeństwo czy decyzję o posiadaniu dzieci – tłumaczy w programie Małgorzata Sikorska, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Czy to przejaw wygodnictwa? A może rozsądku i racjonalnego myślenia? Zamiast przeznaczać pieniądze na spłacanie kredytu hipotecznego czy wynajmowanie mieszkania, mogę wydać je na własne przyjemności – podpowiada Małgorzata Sikorska.

Wypychanie z gniazda

W podjęciu decyzji o opuszczeniu domu nie pomagają czasami również rodzice, którzy zbudowali zbyt silne więzi ze swoimi pociechami. Potrafią wywoływać poczucie winy na córce myślącej o usamodzielnieniu. Dają do zrozumienia, że jej wyprowadzka stanie się dla nich bolesnym ciosem.

- Od kilku miesięcy próbuję przekonać mamę, że 30 lat to dobry czas na opuszczenie rodzinnego domu. Jednak ona za każdym razem zalewa się łzami i mówi, że bez mnie nie ma po co żyć. Robi mi się przykro i odkładam plan wyprowadzki. Wiem, że to emocjonalny szantaż, jednak jestem bezradna – opisuje Kinga.

Zupełnie inne podejście prezentuje Barbara Falandysz, żona zmarłego kilka lat temu ministra z kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy. Znana prawniczka wychowała czworo dzieci, które po osiągnięciu pełnoletności postanowiła usamodzielnić. - Kupiłam im kawalerki i wyrzuciłam z domu po pierwszym roku studiów. Moim zdaniem to najlepsza szkoła dorosłości. Wzięłam przykład z przyrody, wystarczy popatrzeć na gołębie, które wypychają z gniazda swoje młode, choć te wcale tego nie chcą – opowiadała Barbara Falandysz w jednym z telewizyjnych programów.

Zbyt długie mieszkanie dziecka w rodzinnym domu zwiększa liczbę konfliktów rodzinnych. Udowodnili to niedawno naukowcy z hiszpańskiego uniwersytetu La Laguna. Po czterech latach obserwacji 240 rodzin doszli do wniosku, że z wiekiem „lokatora” nie tylko rośnie skłonność do nieporozumień, ale również źródła czy tematyka kłótni. Konflikty związane ze szkołą podczas nastoletniego życia zastępowane są awanturami odnoszącymi się bardziej do osobistych i moralnych wartości związanych z przyszłością.

Długie mieszkanie z rodzicami nie pomaga też w stworzeniu stałego, długiego związku. Im bardziej nasiąknie się swoimi domowymi zwyczajami, tym trudniej założyć rodzinę.

(raf/mtr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Komentarze (54)