Blisko ludziStaroświeckie zaręczyny...

Staroświeckie zaręczyny...

Początek XXI wieku, era komputerów, lotów w Kosmos i wyzwolonych kobiet. Gdzie w tym wszystkim miejsce na staroświeckie zaręczyny? A jednak coraz więcej młodych ludzi decyduje się na tę ceremonię. Odgrzebują dawne zwyczaje, dodają swe własne pomysły.

Staroświeckie zaręczyny...

25.10.2007 | aktual.: 28.05.2010 12:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Początek XXI wieku, era komputerów, lotów w Kosmos i wyzwolonych kobiet. Gdzie w tym wszystkim miejsce na staroświeckie zaręczyny? A jednak coraz więcej młodych ludzi decyduje się na tę ceremonię. Odgrzebują dawne zwyczaje, dodają swe własne pomysły.

Decyzję o zaręczynach można podjąć z dwóch powodów, albo za jakiś czas chce się wziąć ślub, albo tylko usankcjonować bycie razem. Karolina (25 lat) i Bartek (26 lata) mieszkali ze sobą w akademiku dwa lata. Zaręczyny potraktowali jako jeden z etapów poprzedzających małżeństwo. Agnieszka (20 lat) i Paweł (25 lat) ślubu nie planują, chcą najpierw trochę razem pomieszkać. Maryla (20 lat) i Konrad (20 lat) zdecydowali się na zaręczyny po roku znajomości, „bo to taki ładny, romantyczny zwyczaj, jednocześnie jesteś już z kimś i nie jesteś.” Zresztą Maryli zawsze podobały się opisy książkowych zaręczyn, kwiaty, pierścionek z brylantem, nieśmiałe „tak” spłonionej narzeczonej.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Karolina i Bartek o swych matrymonialnych planach poinformowali rodziców w Wigilię Bożego Narodzenia, każde o tej samej porze, potem telefonicznie wymienili się wrażeniami.
- Rodzice byli z lekka zaskoczeni, ale raczej na plus - mówi Karolina. - Wprawdzie radzili zaczekać, aż skończymy studia, ale przekonały ich nasze argumenty, że chcemy być razem już.

Pierścionek

Konrad sam postanowił zarobić na małą uroczystość, którą z Marylką zaplanowali. W tym również na pierścionek. Kupowali razem, żeby potem nie było przykrych niespodzianek. Przeznaczyli na niego 200 zł., więc o brylantach nie było co marzyć.
- Szukaliśmy tego jedynego tydzień - wspomina Maryla. - I w końcu kupiłam taki, który przymierzałam jako pierwszy. Cienka obrączka z malutką cyrkonią, wygląda prawie jak brylant. Wprawdzie rodzina, gdy dowiedziała się, że był taki tani, chciała sfinansować zakup czegoś bardziej okazałego, ale postawiliśmy na swoim.

Bartek z Karoliną na szukanie najważniejszego zaręczynowego atrybutu poświęcili sporo czasu i benzyny, bo jeździli do różnych miast. Skończyło się na opalu i cyrkoniach za 500 zł.

Najbardziej romantycznie było u Agnieszki. Paweł pracuje w innym mieście i kiedyś przed wyjazdem poprosił ją, żeby narysowała na kartce pierścionek jaki chce dostać. Była bardzo zaskoczona, bo dopiero teraz uświadomiła sobie, że na ostatnim spacerze Paweł zapytał czy chce z nim być. Ona odpowiedziała: „No jasne”, nie zdając sobie sprawy, że to były oświadczyny. Ale pierścionek narysowała, złotą obrączkę z koralem. Paweł wrócił po tygodniu z nietęgą miną i obwieścił, że korali nigdzie nie ma, są tylko cyrkonie.

- Był tym naprawdę załamany. Żeby go pocieszyć zaproponowałam wyprawę do naszego miasta wojewódzkiego - śmieje się Agnieszka.
Obeszli wszystkie sklepy z biżuterią i nic. Paweł robił się co raz bardziej wściekły. Zatrzymali się w małej bocznej uliczce.
- Chciałam wracać do domu. Nagle widzę, że Paweł z lekka głupkowatą miną trąca mnie w ramię i pokazuje coś na wystawie małego sklepiku. Nie wierzyła własnym oczom, gdy zobaczyła pierścionek z koralem. No, prawie taki jak chciała. Jej luby o nic nie pytał. Jak tajfun wpadł do sklepu i momentalnie dokonał zakupu. Jubiler na miejscu zmniejszył obrączkę. Gdy wyszli na zewnątrz Paweł z radości, z udanego zakupu spontanicznie wsunął go Agnieszce na palec.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Przyjęcie

Bez niego przy zaręczynach ani rusz. Karolina i Bartek, no i ich rodzice oczywiście, poszli na całość. Na drugą sobotę stycznia zaproszono całą bliższą rodzinę obu stron. Uroczystość zaczęła się w kościele od mszy w ich intencji, pod okiem kamery. Potem goście przenieśli się do kameralnej sali w restauracji Roma. Dla 30 osób przygotowano wykwintne przystawki i jedno danie na gorąco. Do picia mrożony szampan i dwa rodzaje wina. Na koniec ciasta i tort z bitą śmietaną.

Maryla i Konrad na odwrót, rodziny postanowili nie zapraszać wcale. Ślubu na razie miało nie być więc chcieli wszystko przeżyć tylko w gronie znajomych. Najlepszym kolegom rozesłali własnoręcznie wykonane zaproszenia. W cukierni zamówili okazały tort, kupili szampana, jakieś napoje, Marylka upiekła sernik i szarlotkę.

Stroje

Panowie wystąpili w uroczystych, ciemnych garniturach. - Na początku czułem się jak pajac, bo nigdy na co dzień w takim stroju nie chodzę - przyznaje Konrad. - Ale skoro Marylka tak sobie wymarzyła ...

Karolka specjalnie na zaręczyny kupiła uroczą seledynową sukienkę. Maryla białą, żeby ładnie harmonizowała z czerwonymi różami, które Konrad miał w odpowiedniej chwili wręczyć.

Ceremonia

Wszystko wcześniej ustalili i zaplanowali. Scenariusz doskonały. - Czułem się skonsternowany i miałem spocone dłonie gdy wszystkim paniom z Karolki rodziny wręczałem bukiety – mówi Bartek. Potem podszedł skrępowany do przyszłego teścia (choć już wcześniej dobrze go znał) i trzęsącym się z emocji głosem wyjawił swe zamiary.
- To może komuś wydać się śmieszne i sztuczne - mówi Karolina. - Ale wtedy wcale takie nie było.

Konrad od razu ukląkł przed Marylą z kwiatami w dłoni i wygłosił oficjalną formułkę: „Marylko, czy mogę prosić cię o rękę?” - Ciarki chodziły mi po plecach, gdy mówiłam tak - śmieje się Maryla. Gdy Bartek z kwiatami i pierścionkiem w aksamitnym pudełeczku podchodził do Karoliny, mamy i babcie ocierały oczy. Gdy ona jak w romansach wyszeptała „tak”, rozległy się oklaski, strzelił szampan, a narzeczeni pocałowali się.

Agnieszka i Paweł nie celebrowali tak uroczystości, ale wino też kupili, a dla mamy Agi, bo tylko ją zaprosili na lamkę „Sofii” - kwiaty. Potem zrobili kilka zdjęć i poszli na romantyczny spacer.

Huczne uroczystości kończyły się nad ranem. Rodziny Karolki i Bartka bratały się ze sobą długo i dokładnie. Ustalili termin „Zaręczyn Bis”, żeby porozmawiać o weselu. Goście Maryli i Konrada balowali do trzeciej nad ranem.

-Było super - wzdycha Maryla. Już powoli zaczyna myśleć o tym, jak wyreżyserować ślub.

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Komentarze (0)