Blisko ludziAgresja, histeria i obwinianie. Ewa nie wiedziała, że jej związkiem będzie rządziło dziecko

Agresja, histeria i obwinianie. Ewa nie wiedziała, że jej związkiem będzie rządziło dziecko

Najpierw usłyszała: "Jesteś głupia". Później krzyczał: "Nie chcę cię tu, idź sobie stąd". Kiedy 3 lata temu związała się z mężczyzną, podobnie jak ona, po przejściach, nie wiedziała, jak ciężko będzie żyć pod jednym dachem z jego synem.

Agresja, histeria i obwinianie. Ewa nie wiedziała, że jej związkiem będzie rządziło dziecko
Źródło zdjęć: © iStock.com

Po naszym artykule "Mój partner nienawidzi mojego syna". Najpierw była sielanka. Później życie Magdy, Ilony i Marty się zmieniło" napisało do naszej redakcji wiele osób, opowiadając o różnych aspektach związanych z tym typem układów rodzinnych. Jedną z nich była Ewa, która jest macochą po przejściach.

Ewa i Szymon spotykają się od 3 lat. Ich wspólni znajomi wiedzieli, że muszą ich ze sobą zapoznać. Obojgu nie wyszło w poprzednich małżeństwach, oboje byli samotni, zagubieni, nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Łączyły ich też dzieci w podobnym wieku. Właściwie już po pierwszym spotkaniu zaiskrzyło. Ewa wspomina, że dawno nie czuła takiej chemii. W ich relacji było coś z nastolatków. Chodzili razem do kina, na pizzę, potrafili przegadać całą noc. Do momentu, aż iluzja idealnej przyszłości zaczęła powoli rozpadać się na coraz trudniejsze do złożenia kawałki.

"Mamo, dlaczego ze mną nikt się nie liczy?"

Z Ewą rozmawiamy przez telefon, a jej opowieść jest pełna emocji. – Ja naprawdę się starałam – kobieta płacze do słuchawki – Chciałam po prostu być. Nie próbowałam zastąpić mu matki. Nie robiłam nic na siłę. Jeśli by mnie potrzebował, to bym była. Wiem, jak dziecko może cierpieć z powodu rozwodu rodziców. Mój syn też przez to przechodził – próbuje opanować głos.

Pamięta ten dzień, jakby to było wczoraj. Ten stres gromadzący się w żołądku, kiedy zdecydowali się spotkać po raz pierwszy w towarzystwie swoich synów. Maciek miał wtedy 8 lat, Piotrek 5. Poszli do parku. Chłopcy biegali po trawniku, karmili kaczki, a Ewa myślała tylko o tym, żeby Piotrek zaakceptował ją i jej syna. Już tyle przeszli.

Według psycholog Justyny Kaczmarczyk, zarówno rozstanie rodziców, jak i wprowadzanie do życia dziecka nowej, ważnej osoby, to proces wymagający wsparcia i cierpliwości dorosłych. Ewa doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Po rozwodzie i ona, i jej syn chodzili na terapię, dlatego bardzo ważne było dla niej, żeby zrobić jak najlepsze wrażenie na jeszcze młodszym dziecku Szymona. I wydawało się, że nie poszło najgorzej.

Nie miała żalu, że Piotrek płakał, kiedy Maciek zajął miejsce obok jej partnera w restauracji. Ani że obrażał się, gdy Maciek pierwszy wybierał smak lodów. Zawsze mówiła do syna: "Ustąp. Jesteś starszy". I Maciek ustępował. W końcu to Piotrek decydował o tym, co robią, co jedzą, dokąd idą. Aż Maciek w końcu zapytał: "Mamo, dlaczego jest zawsze tak, jak on tego chce? Dlaczego ze mną nikt się nie liczy?". Wtedy dotarło do niej, że to prawda.

Płacz, złość i krzyki

Spędzali weekend u Szymona. On pojechał do sklepu, a ona krzątała się po domu. W drodze do toalety usłyszała dobiegające z pokoju syna krzyki: "Nie dotykaj moich rzeczy. Nie masz prawa ich dotykać. To wszystko jest przez was, nie przyjeżdżajcie tutaj! Ja was tutaj nie chcę!". Później Piotrek podrapał sobie ręce aż do krwi. Przyszedł do ojca i powiedział, że Maciek mu to zrobił.

– Mój partner zaczął się na niego drzeć, że dlaczego to zrobił, że nie ma prawa go dotykać. A przecież widziałam, że Maciek jest po prostu agresywny. Nie raz zdarzało się, że kopnął mojego partnera, że uderzał w niego pięściami – wspomina Ewa. Później syn wytłumaczył jej, że kiedy młodszy się na niego rzucał, ten go przytrzymywał i prosił, żeby się uspokoił. Powiedział też, żeby porozmawiali z Piotrkiem, bo boi się, że kiedyś straci cierpliwość i naprawdę dojdzie do tragedii.

Niezadowolenie dziecka z ich związku odbijało się coraz bardziej na Ewie. Przy tacie chłopiec był spokojny, smutny. Kiedy ojca nie było w pobliżu zaczynały się wyzwiska w stylu: "Jesteś głupia. Nie chcę cię tu, idź sobie stąd", pokazywanie języka, środkowego palca. Szymon nie wierzył, że jego syn jest do tego zdolny. Mówił Ewie, że przesadza, że wyolbrzymia, że to tylko dziecko.

Wiele zależy od postawy rodziców

Pojechali na wakacje nad polskie morze. Drugiego dnia Piotrek wpadł w histerię. "Ja nie chcę być na wakacjach. Chcę wrócić do domu" – wykrzykiwał. Szymon spakował walizkę i zostawił Ewę samą z Maćkiem. Innego dnia poszli do restauracji, zamówili jedzenie. Kiedy podano dania i Maciek dostał swoje jako pierwszy, 8-latek wstał bez słowa od stołu i poszedł do samochodu. Szymon pobiegł za nim. Znowu ich zostawił. Te sytuacje powtarzały się zbyt często.

– Doszliśmy do takiego momentu, że obrażał się nawet o to, że obiad jest inny niż ten, który on preferuje. Odchodził od stołu i zamykał się w pokoju. Szymon biegł za nim. A wszystko przez to, że kotlet był pokrojony, a on chciał w całości. Albo dałam ogórka, a on wolał sałatę. Ryczał, że musi być ta sałata i koniec. Trzeba było za nim chodzić i prosić się, żeby to zjadł – tłumaczy Ewa.

Justyna Kaczmarczyk mówi, że szczególnie małe dziecko, zawsze będzie chciało, aby rodzice byli ze sobą razem. – Ciężko wymagać od kilkulatka zrozumienia powodów, dla których dorośli się rozstają i znajdują nowych partnerów. Dla dziecka jest to trudna sytuacja i zmiana, której wcale nie musi chcieć zaakceptować tak łatwo. W pewnym sensie jest to zachowanie zupełnie normalne i zrozumiałe. To czy dziecko będzie w stanie zaakceptować nowego partnera rodzica, zależy od wielu czynników, ale przede wszystkim od postawy dorosłych – zaznacza.

Ewa wielokrotnie prosiła Szymona, żeby porozmawiał z synem. Ten jednak zamiast to robić, spełniał jego zachcianki. Ewa wiedziała, że ona nie ma prawa do podejmowania takiej rozmowy. Wiedziała, że czegokolwiek by nie powiedziała, zawsze będzie traktowana jak wróg. – Od rozwodu mój partner skupił się wyłącznie na synu. Istniały tylko relacje z nim. Kiedy nagle wtargnęliśmy do ich życia, staliśmy się ludźmi, którzy im przeszkadzają. Dla dziecka zawsze wszystko jest czarne lub białe – wzdycha.

Każda próba pozyskania sympatii Piotrka, kończyła się niepowodzeniem. Zagadywała go, pytała o zainteresowania, proponowała wspólne wyjścia. A on i tak mówił do ojca, żeby robili coś sami. Bez nich. Nie zasługiwała nawet na jego "cześć" czy "dzień dobry". Kiedy już się do niej odzywał, robił to bezosobowo. A Szymon tylko wzruszał ramionami.

I co dalej?

– Od 3 tygodni praktycznie ze sobą nie rozmawiamy. Chyba jestem gotowa na zakończenie tej relacji. Dłużej tak nie mogę. Partner twierdzi, że to wszystko jest moją winą. Nie mam już siły na kolejne zepsute wakacje, święta, ferie czy walentynki. Mam dosyć tego, że nie pamięta o kolejnej rocznicy, bo akurat zajmuje się Piotrkiem – mówi.

Justyna Kaczmarczyk wyjaśnia, że takie zachowanie u dziecka jest wynikiem bardzo silnych emocji i radzi, aby w takiej sytuacji przede wszystkim skupić się na tym, skąd bierze się u niego ta złość: czy jest efektem złości, zazdrości, wyrazem niechęci matki dziecka, która przekazuje swoje poglądy kilkulatkowi czy może wynika to z nieodpowiedniego nastawienia partnerki ojca.

– Przyczyny mogą być różne. Dziecka nie da się przekonać do akceptacji czegokolwiek słowami, tylko swoją postawą i zachowaniem. Są rodzice, którzy dobrze sobie radzą z tego rodzaju sytuacjami, ale kiedy pojawia się poczucie braku zrozumienia tego, co się dzieje, zagubienie, wściekłość na dziecko, kiedy nie wiemy jak się zachować, wtedy warto udać się do psychologa, który pomoże dorosłemu odnaleźć się w tej sytuacji – radzi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (160)