Blisko ludzi"Mój partner nienawidzi mojego syna". Najpierw była sielanka. Później życie Magdy, Ilony i Marty się zmieniło

"Mój partner nienawidzi mojego syna". Najpierw była sielanka. Później życie Magdy, Ilony i Marty się zmieniło

"Mój partner nienawidzi mojego syna". Najpierw była sielanka. Później życie Magdy, Ilony i Marty się zmieniło
Źródło zdjęć: © iStock.com
14.02.2020 19:26, aktualizacja: 14.02.2020 21:02

Na początku wszystko jest świetnie: nowy partner staje się wymarzonym kumplem dla twojego syna, gra z nim w piłkę, prowadzi rozmowy o superbohaterach. Idylla jednak zamienia się w horror, gdy podejmujecie decyzję o wspólnym mieszkaniu lub gdy syn z rozkosznego dzieciaka zmienia się w nastolatka. Brzmi znajomo?

Magda ma 41 lat, ale wygląda na 30. Zadbana, szczupła, wysportowana. Twierdzi, że to wszystko dzięki bieganiu i treningom na świeżym powietrzu cztery razy w tygodniu, niezależnie od aury za oknem. – Wysiłek jednak przede wszystkim dobrze robi mi na głowę, nie na ciało – tłumaczy z goryczą. – Inaczej, przyglądając się coraz ostrzejszemu konfliktowi mojego partnera Janka z nastoletnim synem Kacprem, zwariowałabym zupełnie – wyjaśnia.

"Maminsynek i fajtłapa"

Magda wspomina, że poznała Janka dwa lata po rozwodzie, Kacper miał wtedy dziewięć lat, a ona dopiero co skończyła 32 lata. – Na początku było wszystko super, fajna relacja między chłopakami, wygłupy, gra w kosza, wspólne zjadanie wielkiego słoja Nutelli mimo moich protestów – opowiada Magda.

– I tak było, dopóki Janek się do nas nie wprowadził. Stało się to po pięciu latach naszego związku, więc byłam przekonana, że może być już tylko lepiej. Było, ale przed dwa miesiące. Potem zaczęła się gehenna. Pokłócili się o to, że Kacper nie schował naczyń do zmywarki czy ubrań do pralki. Tego już nikt nie pamięta. A konflikt trwa do dzisiaj, czyli blisko cztery lata. Niestety to mój partner tutaj zawala na całej linii. Rozmowy z nim nie przynoszą żadnych skutków.

Jak się objawia konflikt? – Według niego wszystko, co robi Kacper, jest do niczego. Absolutnie wszystko – przekonuje kobieta. – Zadania z matematyki zawsze robi innym sposobem, niż zrobiłby to Janek. To, że wynik jest dobry, nie ma znaczenia. Kacper, zdaniem Janka, zawsze kupuje nie takie owoce, złe masło, choć to jest takie samo, jakie kupiliśmy poprzednio. Do tego beznadziejnie jeździ na rowerze, fatalnie na nartach, źle oddycha w czasie pływania kraulem, choć na obozach wygrywa wszystkie zawody… Gdy Kacper się do mnie przytula, mój partner go wyśmiewa, wyzywa od maminsynków i fajtłap, które muszą się trzymać maminej spódnicy. Potem niby w żartach grozi mu, że jak Kacper przyprowadzi w końcu do domu dziewczynę – chyba że woli chłopaków – dodaje sarkastycznie, to będzie się do niej przytulał tak samo jak Kacper tuli się do jego dziewczyny, czyli mnie.

"Twój syn jest gejem"

Podobne doświadczenie ma Ilona, która od kilku lat walczy z partnerem o szacunek wobec swojego obecnie 18-letniego syna Daniela. – Gdybym nie kochała Roberta, dawno by go już w moim życiu nie było. Ale mimo miłości, myśli o rozstaniu nachodzą mnie coraz częściej – przyznaje ze smutkiem.

– Robert robi wszystko, żeby go mój syn nie lubił… Nigdy nie powiedział Danielowi nic dobrego. Gdy syn chciał się przytulić, boksował go, to znaczy okładał pięściami, niby w żartach, ale uderzał tak mocno, że Daniel miał mnóstwo siniaków. Gdy chłopak skończył 15 lat i nie spotykał się wtedy z żadną dziewczyną, Robert mówił, że syn jest gejem. Dowodem na to miał być brak zainteresowania piłką nożną, za długie włosy i słuchanie "nieodpowiedniej" muzyki. Strasznie się wtedy pokłóciliśmy, bo powiedziałam mu, że nie ma dla mnie znaczenia, jakiej orientacji jest mój syn, bo i tak go będę zawsze kochała. A Robert mimo to wielokrotnie mówił przy mnie: "Pogódź się z tym, że masz syna geja", "Sama go tak wychowałaś na siusiumajtka, wszystko za niego robisz, to się teraz nie dziw, że okazał się gejem!" – mówi ze smutkiem Ilona.

– Powiedziałam mu kiedyś, na spokojnie, nie po awanturze, że jeśli będzie stawiał mnie pod ścianą i kazał wybierać między nim a synem, zawsze wybiorę syna… Nic na to nie odpowiedział, bo chyba zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie zbuntować mnie przeciwko mojemu własnemu dziecku. I że albo zaakceptuje Daniela, albo ja dłużej tego ciągłego konfliktu między nimi nie zniosę. Choć muszę przyznać, że sytuacja jest beznadziejna, bo wiem o tym, że mój partner nienawidzi mojego syna… Przyjaciółka, gdy jej opowiedziałam całą tę historię, śmiała się: "Ciesz się, że Robert nie jest lwem. Gdyby nim był, pożarłby twoje dziecko, a następnie zrobiłby ci nowe" – dodaje z niesmakiem.

"Odzywał się do syna tylko krzykiem"

Marta przyznaje, że sama się sobie dziwi, jak zniosła dziesięć lat konfliktu, który toczył się niemal bezgłośnie na jej oczach. – Parę miesięcy temu mój syn Tomek wyjechał na studia do Holandii i chyba tylko dzięki temu jeszcze jestem z Norbertem, bo nasz związek już wisiał na włosku. Choć muszę przyznać, że bardzo nie chciałam, żeby syn wyjechał. Ale chciałam też uratować swoje małżeństwo i siebie, zwłaszcza że mamy z mężem wspólnego syna, teraz czterolatka – opowiada.

– Najgorsze jest to, że nikt nie mógł mi uwierzyć, że mój syn i drugi mąż żyją w ciągłym konflikcie. Oczywiście na początku Norbert był do rany przyłóż, kochany, opiekuńczy nie tylko wobec mnie, ale też mojego syna. Ale gdy już wiedział, że chcę z nim być, że się zakochałam, zaczął Tomka ignorować, tak, jakby go nie było. Jedziemy na wakacje, tak, ale bez Tomka, jemy lody, owszem, ale Tomkowi szkodzą na zęby, oglądamy film, gramy w grę, idziemy do knajpy – mój mąż wszystko to chciał robić, ale bez mojego syna – wspomina.

– Robiłam szpagat, żeby jakoś to pogodzić, ale błąd, który popełniłam, polegał na tym, że się zgodziłam, by żyć w dwóch światach: w jednym z mężem, w drugim z synem. Osobno jeździliśmy na rowery, osobno chodziliśmy do kina. Tomek intuicyjnie wyczuwał, że ojczym go ignoruje, za wszelką cenę chciał zwrócić jego uwagę. Wtedy kończyło się to awanturą, bo to był jedyny moment, gdy mój mąż odzywał się do mojego syna. Krzykiem. I wtedy zawsze żądał ode mnie, żeby mój syn zamieszkał ze swoim ojcem. Zwyczajnie chciał się go pozbyć z domu – dodaje.

"Niepewny mężczyzna rywalizuje z chłopcem"

– Życie w patchworkowej rodzinie, a taką tworzy kobieta z dzieckiem i jej nowy partner, jest trudne i wymagające dla wszystkich – uważa psycholożka Katarzyna Szymańska. – Relacje z cudzymi dziećmi zazwyczaj okazują się znacznie bardziej skomplikowane, niż się wydawało początkowo. Wspólne mieszkanie ujawnia, że "nowe" dziecko lub dzieci wszystko robią inaczej niż nasze. Zwyczaje w nowym domu są odległe od tych, które kultywowaliśmy u siebie. Trudno to zaakceptować – wyjaśnia.

Zdaniem Szymańskiej mężczyzna w takiej sytuacji często jest zagubiony i nie wie, kim tak naprawdę ma być dla dzieci swojej towarzyszki życia, jaką role ma pełnić: wychowywać, nie wychowywać? Psycholożka tłumaczy, że taka rodzina potrzebuje przede wszystkim czasu, "dotarcia się", przestrzeni, by nauczyć się żyć razem, wypracować wspólne, nowe rytuały. Nie obejdzie się bez dobrej woli i cierpliwości ze wszystkich stron.

– Zdarza się też jednak, że niektórzy mężczyźni w sposób zupełnie nieświadomy rywalizują z chłopcem o względy jego matki, o poświęcony czas, często też czułość i bliskość. W sytuacji, gdy dochodzi do walki o względy kobiety – jeden z nich zabiega o uwagę partnerki, drugi rodzicielki – często wytaczane są ciężkie działa. Partner często deprecjonuje syna w oczach jego matki, tak jakby chciał, by kobieta dokonała wyboru, jednego z nich odrzuciła. Tego typu rywalizacja jest często domeną mężczyzn, którzy mają zaniżone poczucie własnej wartości, czują się zagrożeni, niepewni nie tylko w życiu, ale też w relacji. Rozwiązaniem jest uświadomienie sobie przez mężczyznę swoich uczuć; czasami jednak niezbędna jest pomoc psychologa – przekonuje Szymańska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (203)
Zobacz także