"Angel Shot" to drink, który ma ratować z opresji. Rzeczywistość w barach jest jednak trochę inna
Sobota, późny wieczór w warszawskim barze. Zaczepia mnie nieznajomy mężczyzna. Nie rozumie słowa "nie". Próbuję wyjść, ale on przyciska mnie do ściany. Zaczynam krzyczeć, zwracam uwagę obcych ludzi. To moja historia, ale nie jestem wyjątkiem.
02.11.2018 | aktual.: 25.09.2019 07:38
Miałam 20 lat, gdy to się wydarzyło. Bar, z którego wychodziłam, był na popularnej w Warszawie ulicy Mazowieckiej. Nie była to pierwsza ani ostatnia sytuacja w moich życiu, gdy zupełnie obcy facet próbował zaczepiać mnie w taki sposób. Tym razem mi się udało, uciekłam. Choć wiem, że następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia.
Nie chcą myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby wyszły wtedy same
Wrocław. Michalina, Laura i Ada chcą się wybrać wieczorem na imprezę do klubu. Wychodzą z hostelu. Po drodze wchodzą do zaułka, w którym pełno jest ludzi z ulotkami, widać też kilka wejść do klubów podziemnych i barów. Razem z nimi jest kilkadziesiąt osób, które nie mogą się zdecydować na to, które miejsce wybrać na dzisiejszą zabawę. Wśród nich wyróżniają się dwaj mężczyźni, którzy bardziej niż klubami zainteresowani są kłębiącym się przed nimi tłumem. Gdy dziewczyny przeszły obok nich, usłyszały ciche "wow" i od tamtej pory nie mogły się ich pozbyć.
W każdym z klubów, do którego wchodziły, miały za sobą cień mężczyzn. Cały czas trzymali się w odległości 50 metrów, obserwując. Nie rozumieli, że one nie są zainteresowane. Nie chcieli odpuścić. Po godzinie i trzech lokalach dziewczyny były już tak przerażone śledzącymi je mężczyznami, że zaczepiły zupełnie obcych ludzi i poprosiły o pomoc. Bały się wyjść same na ulicę, bo żeby wrócić do domu, musiały przejść przez zaułek, który zdążył już opustoszeć. Miały szczęście, bo grupa chłopaków im pomogła. Nie chcą myśleć o tym, co mogłoby się stać, gdyby wyszły wtedy same.
Historii takich jak Michaliny jest wiele. Mężczyźni, którzy zaczepiali dziewczyny tamtej nocy, byli tacy sami jak facet, który przycisnął mnie do ściany na korytarzu w barze. Nie rozumieją odmowy. Za to są bardzo dobrze zaznajomieni z własną siłą i tym, jak ją wykorzystać. Jeden z barów na Florydzie wpadł na pomysł, który mógłby rozwiązać problem kobiet, które nie mogą się pozbyć niechcianych amantów. Początkowo wszyscy się nim zachwycili. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy jest tak skuteczny, jak twierdzą Amerykanie.
Anielski drink
Barmani w Stanach Zjednoczonych wymyślili drink, który nazywa się "Angel Shot". Gdy kobieta go zamawia, sygnalizuje barmanowi, że czuje się zagrożona. Można go zamówić w trzech wariantach. Czysty - to znak dla barmana, żeby poprosił ochronę o odprowadzenie kobiety do samochodu. Z lodem - prośba o wezwanie taksówki. Z limonką - oznacza natychmiastowe wezwanie policji.
Wprowadzenie takiego drinka do stałej karty rozważa Maciej Lipski, właściciel baru w Gdyni. W rozmowie z WP Kobieta opowiada, dlaczego uważa, że to dobry pomysł.
- O "Angel Shot" dowiedziałem się całkiem niedawno od jednego z moich barmanów. To oni są czynnymi obserwatorami sytuacji barowych i zasugerowali, aby wprowadzić w naszym barze takie rozwiązanie. Sami przyznali, że "nieudane randki" nie są częstymi sytuacjami, ale jak już mają miejsce, to warto wiedzieć, jak można pomóc dziewczynie w potrzebie. Osobiście jestem zwolennikiem takich akcji, ponieważ będąc częstym gościem lokali gastronomicznych, widziałem niejedną sytuację wymagającą interwencji.
Tłumaczy także, w jakich sytuacjach kobiety potrzebują pomocy od obsługi. - Najczęściej to mężczyzna wybiera lokal na randkę, który może być zupełnie obcy dla partnerki. W sytuacji zagrożenia osobą pierwszego kontaktu będzie kelner lub barman i świetnie by było, aby po przyjęciu prostego zamówienia wiedział, jak ma się dalej zachować. Chociaż trzeba przyznać, że środki zapobiegawcze, które barman miałby zastosować dzięki "Angel Shot" są dość ostre. Wydaje mi się, że gdyby zamówienie specjalnej pozycji z menu spowodowało najpierw zwrócenie uwagi nachalnemu facetowi zamiast wzywania ochrony bądź policji, to być może zmieniłby swoje zachowanie w stosunku do partnerki.
Nie chcę tej odpowiedzialności
Ola Chmielewska pracuje w klubie w Warszawie za barem od dwóch lat. I do pomysłu "Angel Shot" podchodzi bardzo krytycznie.
- Jako barmanka mam już wystarczająco dużo własnej roboty. Taki drink to jest w pewnym sensie branie odpowiedzialności za drugą osobę. Nie jestem przekonana, czy chciałabym taką odpowiedzialność brać. Często jest tyle do zrobienia, że zapomina się o piwie, które ktoś zamówił 20 minut temu. Ale wtedy nic wielkiego się nie dzieje, a zapomnienie o "Angel Shot" miałoby dużo poważniejsze konsekwencje. I dla mnie, i dla klienta. Nie wyobrażam sobie, żeby coś takiego miało funkcjonować. Może w jakiś specjalnie przystosowanych do tego barach, ze specjalnie przeszkoloną obsługą.
Kobieta dodaje, że w wielu lokalach takie rzeczy zgłasza się obsłudze bezpośrednio. Mogą wtedy wezwać ochronę lub policję, albo po prostu porozmawiać z natrętnym mężczyzną. Uważa, że to wystarcza. Michalina się z nią nie zgadza.
- Chciałabym, żeby był czas na poinformowanie obsługi - kwituje. I dodaje: - Zdarzały mi się sytuacje, gdy chłopacy nalegali, żebym poszła z nimi do toalety. Nie było wtedy nikogo z obsługi, żebym mogła im to zgłosić. Jeden zaciągnął mnie siłą piętro niżej. Wyrwałam się, uciekłam. Ale nie było czasu, żeby kogoś szukać, zgłaszać im to.
Potrzebujemy rozwiązania
Każda inicjatywa, która miałaby na celu pomóc kobietom w takich sytuacjach jest warta próby. "Angel Shot" niedługo pojawi się oficjalnie w Polsce i będziemy mogli sprawdzić, czy rzeczywiście zdaje egzamin w niebezpiecznych sytuacjach. Póki co czekamy, aż bary i kluby przystąpią do tej inicjatywy. Wtedy będziemy mogli ocenić, czy amerykański pomysł się sprawdza.
Przydarzyła Ci się historia, którą chciałbyś się podzielić? Prześlij nam ją przez dziejesie.wp.pl