Anna i Natalia rodziły w domu. "Poród może być mistycznym doświadczeniem"
Usłyszysz, że to niebezpieczne, niepoważne, ludzie będą się dziwić. Tak naprawdę jednak poród w domu jest nie tylko głębokim doświadczeniem dla rodziny, ale przede wszystkim jest bezpieczny, o czym świadczą badania naukowe.
Co minutę na świat przychodzi ok. 250 dzieci. Rodzą się wszędzie. Również w domu. Swoim domu. – Większość z nas została wychowana w stereotypowej kulturze porodowej, która zakłada, że istnieje jedno miejsce na poród i jest nim szpital – mówi Anna Las-Opolska, która jest psychologiem rodzinnym i psychoterapeutą okołoporodowym.
Ma czworo dzieci: 10-letnego Gutka, 8-letnią Amelkę, 5-letnią Matyldę i 2-letnią Hanię, którą urodziła w domu. – To była świadoma decyzja moja i mojego męża – zaznacza Anna. – Pamiętam, jak zmieniałam swoje myślenie o porodzie. Poznałam kobiety, które opowiadały mi o pięknie, intymności i bliskości, jakiej doświadczały, rodząc dzieci. Też zapragnąłem takiego doświadczenia. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że poród w domu był dla naszej rodziny bardzo dobrym doświadczeniem.
Celebrować tę chwilę
Czwarta ciąża Anny przebiegała bez komplikacji, co jest istotnym aspektem w kwalifikacji do porodu w domu. – Przygotowywałam się fizycznie, psychicznie i duchowo przez 9 miesięcy. Prowadziłam ciążę u położnych, które były pod wrażaniem mojej motywacji do ćwiczeń czy pracy nad przekonaniami. Jedna z nich pomogła przyjść na świat Hani – relacjonuje Anna.
Przyszedł dzień porodu. Większość przyszłych rodziców w takiej sytuacji chwyta walizkę i pędzi do szpitala. W rodzinie Anny nie było pośpiechu. – Kiedy zaczęły się skurcze porodowe, wysłałam położnym SMS-y, że to już, ale poprosiłam, żeby dały nam czas. Chcieliśmy pobyć z dziećmi w tym doświadczeniu. Bardzo chciałam celebrować tę chwilę, a nie tylko ją "odhaczyć" – opowiada Las-Opolska.
Cały czas "w pogotowiu" była babcia, która miała zająć się dziećmi. Bo czekanie na siostrę szybko je… znudziło. Najstarszy syn Anny pobiegł grać w piłkę, natomiast Matylda była niesamowicie przejęta, biegała z miśkami i wciąż powtarzała "dzidziuś, dzidziuś". Kiedy Hania pojawiła się na świecie, powitała ją u taty na rękach. Gutek wbiegł do domu w butach pełnych piachu. – Razem z mężem uważamy, że dzieci czerpią od nas wiedzę, która potem może im pomóc w przeżywaniu rodzicielstwa. Dlatego nie izolujemy ich od trudnych spraw, ważnych dla systemu rodzinnego. Kiedy było blisko rozwiązania, dzieci pytały nas, kiedy rodzimy. Na wszystko, co się działo, reagowały żywo i z zainteresowaniem. Warto mówić dzieciom o dobrych historiach porodowych, o mądrości i sile natury, to ich umacnia – uważa Anna.
Gratulacje od sąsiadów
Anna mieszka z rodziną w domu, słyszała jednak o porodach domowych w bloku. – Jest taki piękny cytat, że gdy rodzi się dziecko, cały świat robi mu miejsce. Koleżanka opowiadała mi, że następnego dnia po porodzie odwiedzili ją sąsiedzi z kwiatami. Powiedzieli, że cały czas trzymali za nią kciuki i modlili się, żeby wszystko dobrze poszło – mówi.
Jest wiele argumentów przemawiających za porodem w domu. Oprócz większej samodzielności kobiety to przede wszystkim fakt, że przebywa ona w miejscu, w którym czuje się komfortowo i które budzi w niej dobre skojarzenia. – Szpital kojarzy nam się głównie z chorobami. Kobieta z takim skojarzeniem, często nieświadomie, jedzie rodzić swoje dziecko, co nieraz ją blokuje i nie pozwala uruchomić kobiecej siły i energii – zauważa Anna Las-Opolska.
Nie ulega wątpliwości, że do każdego porodu trzeba się właściwie przygotować, zwłaszcza że – jak podkreśla Anna – każdy poród to inne doświadczenie. Nawet u tej samej kobiety. – Jeszcze przed porodem warto zatrzymać się, pobyć razem z mężem i pomyśleć, czym dla was jest poród, gdzie i jak ma urodzić się wasze dziecko. Chcąc rodzić w domu, trzeba przygotować się do niego tak samo, jak do porodu w szpitalu, z tą różnicą, że w porodzie domowym większa odpowiedzialność spoczywa na rodzącej – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Dobre doświadczenia zrodziły kolejne działania
Po doświadczeniu godnego, pięknego porodu Anna Las-Opolska napisała książkę "RodziMy" – o ciąży, porodzie domowym i połogu z perspektywy dzieci. Zaczęła też pomagać innym kobietom przygotować się do porodu. Przede wszystkim domowego, ale nie tylko.
Ile dzieci przyszło na świat w domu dzięki jej wiedzy i wskazówkom? – Kilkaset – odpowiada Las-Opolska. Teraz prowadzi indywidualną szkołę rodzenia, w której dużo miejsca poświęca psychice, emocjom, duchowości. – Poród może być mistycznym doświadczeniem – zapewnia.
W szkole rodzenia Anny uczestniczyła Natalia Sarosiak, doula, twórczyni strony Pupinek.pl. Pierwszy poród miała szpitalny. Nazywa go "wieloma godzinami męki". – Okazał się istnym horrorem – wyznaje Natalia. – Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny się wydarzyć, padło wiele słów, które nie powinny paść; w każdej sekundzie jego trwania czułam, że nie tak powinno to wyglądać. Położono mnie, zdecydowano za mnie, nie brano mnie na poważnie.
Natalia była pewna, że kolejne dziecko chce urodzić w domu. – Zrozumiałam, jak wiele zależy od otoczenia, towarzystwa, niezaburzonej pracy hormonów, od naszego samopoczucia i poczucia bezpieczeństwa – podkreśla.
Pierwszy skurcz obudził Natalię o 5 rano. Ze skurczami, jeszcze znośnymi, pierwszą połowę dnia spędziła z synkiem, który miał wtedy rok i 9 miesięcy. Potem odwiozła go do babci. – Po powrocie do domu zaczęłam przygotowania. Nastawiłam zupę, upiekłam ciasteczka, rozwiesiłam afirmacje, rozpaliłam w kominku, przygotowałam basen. Kiedy mąż wrócił, poszliśmy na spacer. Wtedy pierwszy raz zwątpiłam w to, czy uda mi się urodzić w domu, bo ból się nasilał – wspomina.
Położna przyjechała późnym wieczorem. – Nie do końca pamiętam, co po kolei się działo – przyznaje Natalia. – Pamiętam miły dotyk mojej koronkowej sukienki, ciepło kominka, ogromny ból na skurczach i to, że mój mąż był na każde zawołanie, masował mnie, donosił picie.
Położna Natalię wspierała, ale się nie narzucała. – Czuwała nad moim bezpieczeństwem, a jednocześnie pozwala mi rodzić tak, jak czuję i umiem – mówi Natalia, która urodziła córkę w wodzie. Po wszystkim podniosła ją i przytuliła. – Później położyliśmy się we trójkę w łóżku i odpoczywaliśmy. W półmroku, cieple, własnej pościeli – relacjonuje Natalia. – To był przepiękny czas, na wspomnienie którego robi mi się ciepło. Czuję zapach lawendy i cynamonu. Pamiętam, że gdy rodziłam, za oknem była mgła. Od tamtego czasu uwielbiam mgłę.
Różne drogi, jeden cel
Poród to doświadczenie dynamiczne; zdarza się, że coś odbiegnie od planu porodu. – Znam kobiety, które bardzo chciały rodzić w domu, ale opadły z sił lub wymagały interwencji medycznej – tłumaczy Anna Las-Opolska.
Anna nie kryje, że w Polsce niewielu jest lekarzy, którzy wspieraliby ideę porodów domowych. – Wciąż jest to temat kontrowersyjny, pełen mitów – mówi. – Słyszy się, że rodzenie dzieci w domu jest nieodpowiedzialne, mimo iż na Zachodzie poród w domu jest traktowany jako jedno z miejsc do wyboru dla rodzącej.
Wiele osób postrzega porody domowe jako nieodpowiedzialne, ponieważ nie ma przy pacjentce całego sztabu ludzi, aparatury. Pojawiają się obawy związane z tym, co wydarzy się w przypadku jakichkolwiek komplikacji.
Natomiast z badań holenderskich uczonych, na które powołuje się Fundacja Rodzić po Ludzku, wynika, że porody w domu są równie bezpieczne jak porody w szpitalu. Analiza objęła blisko 530 tys. kobiet, z czego ponad 320 tys. urodziło w warunkach domowych. Nie wykazano istotnej różnicy w śmiertelności okołoporodowej pomiędzy porodem szpitalnym a domowym.
– Poród jest tak wyjątkowym doświadczeniem, że rodzice powinni podjąć decyzję, gdzie i w jakich warunkach chcą, aby ich dziecko przyszło na świat. Już sama rozmowa o porodzie ubogaca relację małżeńską – zaznacza Anna Las-Opolska, dodając, że zainteresowanie porodami domowymi znacznie wzrosło w okresie pandemii.
– Tego poczucia mocy, kobiecości i sprawczości po porodzie domowym nie da się opisać w kilku zdaniach – twierdzi Natalia Sarosiak. – Poród w domu był dla mnie przełomowym wydarzeniem. Umacniającym, budującym. Czy było lepiej niż za pierwszym razem w szpitalu – i to ze znieczuleniem? TAK! Czy choć przez chwilę żałowałam decyzji o porodzie w domu? Ani przez sekundę.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!