Barbara Kwiatkowska-Lass była żoną Romana Polańskiego. Zostawiła go dla innego
Ze względu na niebanalną urodę prasa okrzyknęła ją "polską Brigitte Bardot", choć ona sama nie przepadała za tym porównaniem. Pierwszy mąż chciał zrobić z niej gwiazdę, drugi pogrążył jej karierę. Pod koniec życia marzyła o powrocie do Polski, jednak poważna choroba pokrzyżowała jej plany.
Barbara Kwiatkowska – urodzona 1 czerwca 1940 roku – dorastała we wsi Patrowo, gdzie jej ojciec prowadził gospodarstwo. Dziewczyna nie wykazywała jednak zainteresowania pracą na roli, marzyła o innym życiu, od najmłodszych lat ciągnęło ją na scenę. Ponieważ zaś miała niekwestionowany talent, rodzice ulegli namowom córki i pozwolili dołączyć jej do Zespołu Pieśni i Tańca "Skolimów". Potem trafiła do szkoły baletowej i zamieszkała w Warszawie, gdzie, jak wierzyła, łatwiej będzie jej znaleźć jakieś zajęcie.
Aktorką została przypadkowo
Według krążącej legendy Kwiatkowska do filmu trafiła dzięki nietypowemu castingowi. W magazynie "Film" ogłoszono konkurs, zachęcając młode dziewczęta, by wysyłały swoje zdjęcia – zwyciężczyni miała otrzymać główną rolę w komedii "Ewa chce spać" reżyserowanej przez Tadeusza Chmielewskiego. Konkurs faktycznie się odbył, jednak Kwiatkowska, skromna dziewczyna niemyśląca nawet o aktorskiej karierze, nie wzięła w nim udziału. Została wypatrzona przez filmowców już wcześniej – i uznano, że z taką urodą, powinna trafić przed kamery.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po latach Kwiatkowska opowiadała w "Gazecie Krakowskiej": - W Polsce utrwaliła się legenda, że otrzymałam tę rolę dzięki konkursowi tygodnika »Film«. Taki konkurs rzeczywiście został przeprowadzony i kilka dziewcząt dzięki niemu trafiło do filmu. Jednak w moim przypadku było inaczej. Konkurs był po prostu dobrym, jak na owe czasy, chwytem reklamowym.
W ten sposób szesnastoletnia Kwiatkowska została aktorką – ale niedoświadczona i niewinna dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak wielkie oczekiwania na niej ciążą. Nie była też zupełnie przygotowana na to, by wejść do świata show-biznesu i uniknąć czyhających na nią pułapek.
Pobyt na planie wspominała później jako pracę często ponad jej siły; film kręcono nocami, więc była nieustannie zmęczona i – podobnie jak grana przez nią bohaterka – marzyła o kilku godzinach niczym niezmąconego snu. Zdarzało się nawet, że wyczerpana zasypiała w trakcie zdjęć. Wysiłek się jednak opłacił, bo kiedy film wszedł do kin (w marcu 1958 roku), o Kwiatkowskiej usłyszał cały kraj.
Nie wiadomo, oczywiście, jak dalej potoczyłaby się jej kariera, gdyby nie protekcja pewnego początkującego reżysera, który już wcześniej wypatrzył ją w recepcji hotelu i uznał za jedną z najpiękniejszych istot na świecie. Reżyserem tym był Roman Polański. Natychmiast nawiązał znajomość z młodą aktorką, zaprzyjaźnił się z nią, służył radą i wysłuchiwał niekończących się zwierzeń, bowiem Kwiatkowska zakochana była wówczas w żonatym filmowcu. Dzięki niemu dziewczyna dostawała kolejne role (na przykład w "Zezowatym szczęściu"), jej popularność rosła, a widzowie darzyli ją coraz cieplejszymi uczuciami. I nic dziwnego, bo Kwiatkowska, urocza i nieśmiała, nie traktowała nikogo z wyższością i wzbudzała same pozytywne emocje, ot piękna swojska dziewczyna z polskiej wsi.
- Była ucieleśnieniem marzeń ówczesnego Polaka! Była prześliczna i jednocześnie prowincjonalna. Nie onieśmielała tak, jak niedostępne gwiazdy hollywoodzkie - podsumowywała Agnieszka Osiecka.
Polański stracił dla niej głowę
Polańskiemu przyjaźń z Kwiatkowską nie wystarczała; chciał, by została jego dziewczyną, pragnął mięć ją u swego boku. Lecz kiedy dopiął swego, okazało się, że choć wymagał od partnerki wierności, sam nie zamierzał trwać w monogamii. Młodą aktorkę ostrzegano, że ta relacja nie skończy się najlepiej, bo Polański kocha imprezy i jest łasy na względy kobiet, jednak ona nie słuchała. Kiedy się oświadczył, przyjęła go – choć plotkowano, że reżyser zaczął myśleć o ślubie z powodu urażonej dumy; Kwiatkowska zaczęła bowiem spotykać się wówczas z innym mężczyzną. Pobrali się w 1959 roku na imprezie tak hucznej, że wymagała interwencji policji. - Było to istne pijackie szaleństwo. Uczestnicy do dziś wspominają je z niejakim przerażeniem - pisał potem Polański.
Polański nie był najlepszym mężem, ale jako agent sprawdzał się znakomicie – załatwił żonę rolę w "Tysięcznym oknie", francuskim filmie, chociaż Kwiatkowska zupełnie nie znała języka. Swoich kwestii uczyła się na pamięć, lecz wypadła tak dobrze, że zaraz potem zaproszono ją na plan kolejnej produkcji. Zażądano jednak, by zmieniła nazwisko, bo zagraniczni twórcy i widzowie łamali sobie na nim języki. Zdecydowała się więc na "Lass"; miało nawiązywać po prostu do słowa "las", co kojarzyło się jej z rodzinną wsią. Wkrótce zaczęła sobie radzić dobrze i bez protekcji Polańskiego; zresztą ich małżeństwo istniało już wówczas głównie na papierze.
Zakończyło się zaś w 1962 roku, gdy Kwiatkowska otrzymała angaż w "Rififi w Tokio" u boku Karlheinza Böhma. Aktorka oszalała na jego punkcie, tak jak i tłumy innych kobiet – przystojny Böhm, który zagrał Franciszka Józefa w serii filmów o Sissi, uchodził wówczas za jednego z największych amantów kina. Wydawało się, że jej uczucie jest odwzajemnione; pobrali się, doczekali córki Kathariny, lecz ich życie dalekie było od sielanki. Böhm nie radził sobie z popularnością żony, chciał też, żeby siedziała w domu i zajmowała się dzieckiem, dlatego wymusił na niej, by zrezygnowała z kariery i wysłał do jej agentki maila kończącego współpracę.
Kwiatkowska nie mogła wybaczyć tego mężowi – ani sobie; uważała, że porzucając aktorstwo, popełniła największy życiowy błąd. Kiedy po przerwie próbowała wrócić do grania, prawie nikt nie był już zainteresowany współpracą. W 1980 roku rozstała się z mężem, wycofała niemal całkowicie z życia publicznego, choć gdy ktoś zwrócił się do niej z jakąś filmową propozycją, przyjmowała ją chętnie, nawet jeśli był to tylko epizod. Zajęła się modelowaniem lalek. Szczęście znalazła u boku trzeciego męża, Leszka Żądło, muzyka jazzowego. Kupili razem dom w Krakowie i chcieli wrócić do Polski; tam Kwiatkowska pragnęła spędzić ostatnie lata. Choroba – wirusowe zapalenie wątroby typu C – jednak tak szybko odbierała jej siły, że aktorce nie udało się zrealizować tego planu. Zmarła 6 marca 1995 roku w Niemczech. Została pochowana w Polsce, a na jej nagrobku umieszczono słowa: "Ewa chce spać... Basia kochała, żyła – teraz śpi".
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.