Betty Q o "ciałopozytywności". Artystka wyjaśnia, dlaczego warto kochać swoje ciało

Betty Q o "ciałopozytywności". Artystka wyjaśnia, dlaczego warto kochać swoje ciało

Betty Q o "ciałopozytywności". Artystka wyjaśnia, dlaczego warto kochać swoje ciało
Źródło zdjęć: © Forum
11.10.2018 17:00, aktualizacja: 12.10.2018 12:07

Betty Q mówi o sobie "pierwsza polska performerka burleski". Artystka opublikowała na Facebooku zdjęcie swojego nagiego ciała, by wyjaśnić, czym jest promowana przez nią "ciałopozytywność".

– Mam zwykłe ciało. Mierzę 152 cm. Ważę 54 kg. Noszę ubrania w okolicach rozmiaru 38. A jednak moje ciało jest odbierane w mediach i przez internetowo-medialną widownię jako grube. Słowa gruba staram się używać tak samo, jak słowa zielony. Bez pejoratywnej kulturowej otoczki – pisze Betty Q na Facebooku i publikuje zdjęcie, którego wiele kobiet nie miałoby odwagi pokazać światu. Właśnie dlatego, że obca jest im ta "ciałopozytywność", o której pisze performerka.

– Godzę się na określanie mnie nim, choć to może sprawiać, że grubsze ode mnie dziewczyny zostaną już zupełnie z medialnego kadru "wyfotoszopowane". A może sprawi, że pokazywanie zwykłego ciała przestanie być "odważne" (jak w standupie Amy Shumer). Mam nadzieję, że to drugie – dodaje.

– Godzę się na określanie mnie nim, choć to może sprawiać, że grubsze ode mnie dziewczyny zostaną już zupełnie z medialnego kadru "wyfotoszopowane". A może sprawi, że pokazywanie zwykłego ciała przestanie być "odważne" (jak w standupie Amy Shumer). Mam nadzieję, że to drugie.

Teraz jest upał (pisane w lipcu). Chodzenie bez stanika powoduje wodospady potu pod piersiami, a chodzenie w spódnicy – otwarte rany na udach. Zakładam stanik i majtki z nogawkami, żeby przejść dzień bezboleśnie. Już przyzwyczaiłam się do dodatkowej warstwy ubrań, nawet gdy jest ponad 30 stopni.

Nie mam super dużego biustu. Wg brafiterek, z moim 65G, jestem w mainstreamie. Ale i tak mam na stałe na skórze ślady od ramiączek stanika, przebarwienia na żebrach od źle dobranych staników wiele lat temu. Mam rozstępy na piersiach i coraz to nowe rubinki – wyznaje Betty.

Artystka przyznaje, że choć jej ciało jest "zupełnie zwyczajnie i przeciętne", wzbudza kontrowersje. Nazywana "grubym, cellulitowym pasztetem" i "Żydówą o sylwetce prosięcia", nie ukrywa zdziwienia, że właśnie ona została adresatką tych obelg. W końcu statystycznie jest w większości, bo tych "zwykłych" ciał jest o wiele więcej niż tych "doskonałych". O ile te bez skazy w ogóle istnieją.

– Na scenie nie używam korektora, tylko brokatu w spreju. Jaram się moim ciałem, chociaż jest zupełnie zwyczajne i przeciętne. Bo każda z nas ma te rozstępy, przebarwienia, rubinki i inne naczynka. Statystycznie dziewczyn z moją figurą i skórą jest więcej niż tych "bez skazy" (jeśli takie w ogóle istnieją). Więc z moim zwykłym, wybrokatowionym ciałem nie powinnam być żadnym ewenementem, ani kontrowersją. A jednak jestem. "Grubym, cellulitowym pasztetem", "Żydówą o sylwetce prosięcia".

Rozbieram się na scenie. Dla obcych ludzi. Za pieniądze. Również po to by moje pokazywanie "statystycznego" ciała przestało być "odważne" – przyznaje.

Betty Q tłumaczy, czym jest dla niej "ciałopozytywność" . Porównuje ją do pozytywnego wyniku w teście, do obecności i świadomości. Obecności, czyli bycia w przestrzeni publicznej i świadomości, że to ciało i ta obecność mają znaczenie, są ważne. To trochę tak, jak z testem ciążowym: kobieta robi test, wynik jest pozytywny. Dowiaduje się, że jest w ciąży. Ciało powinno być odbierane podobnie. Powinno być zauważane i akceptowane, takim, jakie jest.

– Mi słowo ciałopozytywność kojarzy się z pozytywnym wynikiem, jak w teście na obecność np. ciąży, czy wirusa. Stąd idzie dla mnie rozumienie tego słowa jako obecności i świadomości. Obecności ciała (każdego) w przestrzeni publicznej i świadomość, że jest ona istotna. To, że nie unikam ciała, jest ono dla mnie na równi ważne z umysłem. Chcę być mądra i piękna. Inteligentna i próżna. Ciało i umysłoobecna – kończy swój wpis Betty Q.

Post Betty Q jest kolejnym głosem w dyskusji o body positivity i akceptacji własnego ciała. Artystka przekonuje, że "zwykłe" ciało nie jest złe, bo żadne ciało nie jest złe. Każde jest inne, każde równie wartościowe. Zauważa jednak coś jeszcze: ciało to tylko połowa, część. Poza nim istnieje umył, o którym w dyskusji o ciałopozytywności nie można zapominać.

*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (139)
Zobacz także