Naked Girls Reading, czyli Nagie Czytające Dziewczyny
14.06.2016 10:13, aktual.: 14.06.2016 11:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czytały już konstytucję, orędzie prezydenta, ogłoszenia, przepisy kulinarne, a ostatnio nawet bajki i fragmenty poradników dla matek. Naked Girls Reading, czyli Nagie Czytające Dziewczyny, od niedawna zjednują sobie polską publiczność. Wywołują zainteresowanie i duże emocje, same jednak podkreślają, że ich celem nie jest szokowanie czy prowokowanie. O swoich wyjątkowych spektaklach opowiadają współautorki polskiego projektu: Betty Q, performerka i nauczycielka burleski, oraz Marta Konarzewska, polonistka, krytyczka literacka, działaczka LGBT.
Betty, to ty wpadłaś na pomysł, by przenieść Naked Girls Reading nad Wisłę. I udało ci się wywalczyć w Seatle licencję na produkcję niezwykłego cyklu. Co takiego zainteresowało cię w tym projekcie?
B: Bardzo spodobał mi się pomysł, by performerka miała nie tylko ciało, ale także mózg. Wierzę w holistyczność człowieka, każdy z nas jest całością, mamy i cielesność, i umysł. Bez jednego lub drugiego nie możemy normalnie funkcjonować. Myślę, że udaje nam się to skutecznie potwierdzać. Kiedy zaczynałam pracę nad Naked Girls Reading, sądziłam, że to będzie propozycja dla mojej burleskowej publiczności, ale grono odbiorców się poszerzyło, bo do projektu zaprosiłam różne dziewczyny. Dołączyły do nas m.in. dziennikarki, prezenterki , wokalistki, didżejki. Dzięki temu poszerza się też nasza widownia. Marta, która jest opiekunką literacką i odpowiada za scenariusz, otworzyła nam ścieżkę, która burleskowo jest już trochę przebyta, ale nie jest jeszcze bardzo dobrze znana, myślę o środowisku feministyczno-queerowym. Nie wszystkie feministki nas lubią, ale wiele przychodzi regularnie.
M: Betty szukała kogoś do współpracy, ogłosiła, że ma pomysł na projekt i potrzebuje osoby, która go tekstowo "dociśnie". To było w ubiegłym roku. Zgłosiłam się, choć nie miałam tak naprawdę pojęcia, co to będzie. Spodziewałam się raczej, że to może być jakaś nietypowa akcja promująca czytelnictwo. Gdyby to było tylko to, pewnie nie weszłabym w projekt Betty. Ale czułam, że jest tam coś więcej, miałam przeczucie, że możemy zrobić coś bardzo ciekawego. Spotkałyśmy się i dalej już się potoczyło.
Do tej pory przygotowałyście trzy odcinki: 11 listopada czytałyście o niepodległości, niezależności, wolności i wyzwoleniu, w lutym był wieczór pod hasłem „idzie Nowe”, a ostatnio zaprosiłyście na spektakl łączący Dzień Matki z Dniem Dziecka.
B: Te trzy spektakle były nam potrzebne, z każdym kolejnym jesteśmy lepsze. Teraz nareszcie wiemy, o czym chcemy mówić, jaką mamy siłę oddziaływania.
M: Ogromną wartością polskiego Naked Girls Reading jest to, że wszystkie czytane fragmenty są skomponowane w spektakl, że to jest spójna wypowiedź. Jako osoba odpowiedzialna za tekst i nie czytająca na scenie, mogę spojrzeć na wszystko z pewnej perspektywy, z dystansu. To nie znaczy, że się nie angażuję, to bardzo intensywny projekt, wkładam w to dużą energię.
B: Zabawne jest to, że w Stanach, skąd wywodzą się Naked Girls Reading, sensacją jest to, że dziewczyny CZYTAJĄ, u nas – że czytają bez ubrania. My akurat nie mamy problemu z tym, że niektóre osoby przychodzą, by popatrzeć na „cycki i tyłki”. Nawet tacy widzowie zwykle zapamiętują coś więcej, bywa że podchodzą po zakończeniu i pytają o tytuł książki, której fragment zabrzmiał ze sceny. Na poziomie cielesności dochodzi jeszcze jeden aspekt: akceptacja własnego ciała. Czy umiemy się nim cieszyć, czy nas nie krępuje? Celowo wybieram do spektaklu tak zróżnicowane zewnętrznie dziewczyny, każda z nas jest inna, nie jesteśmy idealne, jak laleczki z rewii. Każde ciało jest fajne, atrakcyjne. Kobieta powinna się w nim dobrze czuć.
M: Kobiety bywają odmienne, niedoskonałości są normalne, w życiu nie mamy Photoshopa. Jedno jest pewne: nagość nie jest prowokacją, nie zamierzamy nikogo w ten sposób zachęcać do czytelnictwa.
Ale czytacie ambitną literaturę, był już m.in. Mrożek, Bułhakow, Orwell, była Atwood, Jelinek, Graff, Gretkowska. Czy to celowy dobór tekstów?
B: Staramy się działać na emocje, a nie tylko na intelekt. Docieramy do umysłów i serc, mówimy do wszystkich. Tak jak teraz, w najnowszym spektaklu, gdy przypominamy, że każdy jest dzieckiem, każdy ma mamę, wszyscy o tym myślą – częściej lub rzadziej. Scenariusz powstaje z tekstów, które wynajduje Marta, ale też z tekstów, które przynoszą dziewczyny. Dlatego jest to tak mocny manifest ich, zależy nam na tym, aby dziewczyny czytały teksty, które bardziej czują. To jest wtedy prawdziwe, pojawiają się silne i piękne emocje.
M: Ambicją tego projektu jest to, by widz wychodził z poczuciem, że zobaczył dobrze skomponowany spektakl, że poszczególne fragmenty spajają w jakąś interesującą opowieść. Celowo czytamy na początek teksty lżejsze, czasem żartobliwe. Później, zdarza się, że dostajesz cios w postaci tekstów mocniejszych.
Czy łatwo jest znaleźć chętne do czytania nago?
B: Dobre pytanie! (śmiech) To ja odpowiadam za obsadę i to ja mam jakiś pomysł na uczestniczki poszczególnych spektakli. Do tego najnowszego chciałyśmy znaleźć dziewczynę w ciąży i muszę przyznać, że nie było łatwo. Ale udało się, dzięki pomocy znajomych znalazłyśmy Natalię, która fantastycznie poradziła sobie na scenie.
Niestety, z ciałem i z nagością wciąż jesteśmy nieoswojeni, pruderia jest nadal bardzo silna. Tu dodatkowym problemem jest to, że trzeba odsłonić nie tylko ciało, że pojawiają się emocje, które trudno ukryć za kostiumem. Nasze spektakle to nie jest aktorskie granie, w każdym razie nie wyłącznie. I to może być trudne, pojawiają się emocje. Dlatego zawsze po występie rozmawiam z dziewczynami, pytam „jak się czułyście” , a one zwykle przyznają, że było wspaniale, w trakcie wieczoru zapomniały o tym, że są nagie. Zostaje satysfakcja i ulga, oczyszczenie. Taki proces zachodzi i w performerkach i w publiczności.
Pewnie nie raz zwracano wam uwagę, że to co robicie to zaprzeczenie intymności. Bo przecież wyklucza ją obecność widowni. Czy można mówić o intymnym przeżyciu, gdy coś dzieje się na scenie, w obecności kilkudziesięciu osób?
B: Bliskością i scenografią, oświetleniem oraz innymi drobiazgami, staramy się zachować tę intymność, zaprosić widza do naturalnej, intymnej sytuacji. Jesteśmy nagie, ale nie rozbieramy się w sposób burleskowy. Widownia jest malutka, to nie jest spektakl na duże sale, ale na małe, klubowe. Po spektaklu staramy się rozmawiać z widzami , napić się wspólnie wina, zapytać, co czują.
M: To jest intymność wykreowana przez sztukę! Robimy teatr i umiejętnie korzystamy z tej formuły. Poprzez wykreowanie emocji docieramy do prawdziwych przeżyć. Widzowie przeżywają w swoim wewnętrznym świecie. Nie przekraczamy granic, nie zmuszamy do niczego. Ale staramy się sprawić, by widzowie przeżyli coś głębokiego, ważnego.
Dla widzów to raczej niecodzienna sytuacja, bywa, że potrzebują dłuższej chwili, by przyzwyczaić się do widoku nagich kobiet siedzących na scenie i czytających. Czy macie tego świadomość?
B: Wiemy, że chwilę to trwa, ale przychodzi moment „zagapienia się” na ciało, gdy widz zauważa, że mamy rozstępy, cellulit, że jesteśmy po prostu normalne. Zauważa, że jesteśmy zwyczajnymi dziewczynami. Wtedy może wydarzyć się też identyfikacja z czytającymi.
M: Po to jest wstęp, pierwsza część naszego spektaklu, nieco lżejsza, łatwiejsza. To czas na to, by poczuć się bezpiecznie, swobodnie. Prostsze teksty rozluźniają i zaciągają widza w pewien świat, potem przychodzi część, w której uderzamy mocniej, dotykamy głębiej. Pojawiają się emocje i nadchodzi katharsis.
Marto, czy zawsze od początku wiesz, jakie teksty chcesz wykorzystać w spektaklu? Jak je dobierasz?
M: To bardzo ciekawy proces . Zwykle mam w głowie kilka tekstów. Tak było teraz, gdy robiłyśmy czytanie o macierzyństwie. Obie z Betty wiedziałyśmy, że nie chcemy, żeby było zbyt słodko ani też zbyt publicystycznie. Ja jestem zakochana w psychoanalizie, więc chciałam włączyć te rejony. Chciałam, żeby to było celne i mądre. Od razu też przyszła mi do głowy Adrienne Rich, która naukowo napisała o macierzyństwie jako instytucji, chciałam przywołać fragment jej tekstu, by pokazać, że to tylko jedno z możliwych spojrzeń na bycie matką. Do tego dorzuciłyśmy bajki, fragmenty dotyczące największej bliskości, jaką jest karmienie piersią. Ale to był tylko szkic, bo potem spotkałyśmy się wszystkie, już w gronie dziewcząt, które miały czytać. Nazywamy to próbami, ale to były spotkania, na których poznawałyśmy się, każda mówiła o sobie, każda też przyniosła coś swojego, o każdym tekście rozmawiałyśmy, kilka przyniosły same dziwczyny. Później nastąpił etap, na którym zaczął się z tego tworzyć spektakl, całość, która jest kompozycją na wybrany przez nas temat. To chór na głosy – wszystkie jesteśmy twórczyniami, każda z nas wnosi coś ważnego.
B: Ten styl pracy jest świetny, ale nie dla wszystkich zrozumiały. Nie mamy gotowca, scenariusza, na którym się opieramy. To jest proces twórczy, wspólnie, krok po kroku, budujemy całość.
Wiem, że już pracujecie nad kolejnym spektaklem. Jaki będzie temat przewodni tym razem?
B: Zbliża się lato, więc chcemy zaprosić na śniadanie na trawie. To będzie nagie czytanie za dnia. Niewiele jeszcze możemy zdradzić, ale na pewno będzie ciekawie.
M: Cały nasz projekt jest bardzo feministyczny, jest w nim niewymuszona kobiecość, wielka naturalność. Spotyka się grupa kobiet, które nie miały wcześniej nic ze sobą wspólnego, jesteśmy tak bardzo inne, w różnym wieku, mamy czasem odmienne widzenie świata, nie znamy się, a po dwóch spotkaniach – łączy nas coś niezwykle intymnego. Bardzo się zbliżamy do siebie. To doświadczenie ważne dla każdej z nas.
B: W tym projekcie bardzo ważna jest nasza kobiecość, dziewczyńskość. Nawet zdjęcia podczas spektakli robią nam tylko kobiety, przy całej produkcji pracują dziewczyny. Od początku do końca – czujemy wielką energię kobiet, tworzy się grupa bardzo bliskich sobie babek.
Zobacz także: