Blog, który może przynieść śmierć młodej Meksykance
Jej blog ma ponad 3 miliony odsłon tygodniowo. O autorce wiadomo tylko tyle, że pochodzi z północnego Meksyku, ma dwadzieścia parę lat, jest singielką i kocha swój kraj. Młoda kobieta, pisząca pod pseudonimem Lucy, ryzykuje swoje życie, by pisać o kartelach narkotykowych w Meksyku.
Jej blog ma ponad 3 miliony odsłon tygodniowo. O autorce wiadomo tylko tyle, że pochodzi z północnego Meksyku, ma dwadzieścia parę lat, jest singielką i kocha swój kraj. Młoda kobieta, pisząca pod pseudonimem Lucy, ryzykuje swoje życie, by pisać o kartelach narkotykowych w Meksyku. Została sama na posterunku, po tym, jak z tego niebezpiecznego tematu wycofały się media. Meksyk to dla dziennikarzy jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie.
Autorka Blog del Narco publikuje informacje o wojnie narkotykowej w Meksyku, która pochłonęła już ponad 80 tysięcy ofiar. Wiele wpisów zawiera zdjęcia aktów kryminalnych, do jakich dostęp mają tylko wojsko czy policja. Z blogu korzystają nie tylko mieszkańcy kraju, którzy chcą na ten temat wiedzieć więcej, ale także gangi narkotykowe oraz ścigające je służby.
Odważna dwudziestoparolatka dotąd nigdy nie rozmawiała z mediami. Jeśli miała coś do zakomunikowania, w kontaktach z nimi wyręczał ją kolega, zajmujący się administracją bloga. Ostatnio jednak udzieliła anonimowego wywiadu dziennikarzowi „The Guardian”, w którym uchyliła rąbka tajemnicy na temat swojej osoby.
- Myślę, że ludzie nigdy nie przypuszczali, że może to robić kobieta – powiedziała. – Kim jestem? Mam ponad 20 lat, mieszkam w północnym Meksyku, jestem dziennikarką. Jestem kobietą, singielką, nie mam dzieci. Kocham Meksyk.
Lucy prowadzi blog, by informować swoich rodaków o tym, co naprawdę dzieje się w kartelach narkotykowych oraz jakie działania prowadzą w walce z nimi policja i wojsko. – Kocham moją kulturę, mój kraj, mimo tego, co się tu dzieje. Nie wszystko jest złe. Nie wszyscy jesteśmy handlarzami narkotyków. Nie wszyscy jesteśmy skorumpowani. Nie wszyscy jesteśmy mordercami. Jesteśmy wykształceni, nawet jeśli wielu cudzoziemców myśli inaczej – broni Meksyku i jego obywateli.
Blod del Narco działa od 2010 roku. Od samego początku Lucy żyje w bezustannym strachu, że zostanie schwytana i zamordowana przez gangsterów, rozwścieczonych jej uporem w ukazywaniu społeczeństwu prawdziwych horrorów, jakie rozgrywają się w wojnie narkotykowej. Próbują ją zastraszyć. W mieście granicznym Neuvo Laredo, na moście znaleziono zmasakrowane zwłoki kobiety i mężczyzny, którzy współpracowali z Lucy, wysyłając jej zdjęcia. Przy ciałach znajdowało się ostrzeżenie: “To samo stanie się ze wszystkimi, którzy publikują te śmieszne rzeczy w Internecie. Lepiej uważaj. Niedługo cię dorwę.”
Mimo świadomości, jak wielkie grozi jej niebezpieczeństwo, Lucy jest zdeterminowana, by demaskować działania karteli narkotykowych. Nie poprzestała na blogu, lecz także napisała książkę: „Umrzeć dla prawdy: tajny wgląd w brutalną wojnę narkotykową w Meksyku” („Dying for the Truth: Undercover Insider Mexico's Violent Drug War”). Opisuje w niej swój pierwszy rok prowadzenia blogu, podczas którego prawie 20 tysięcy ludzi straciło życie. Przez ostatnie trzy lata musiała nieustannie się przeprowadzać, mieszkała w piwnicach. Wciąż ucieka przed członkami karteli, którzy mają tak potężną władzę, że trzymają na wodzy skorumpowanych polityków. Na stronę regularnie włamują się rządowi hakerzy, próbując udaremnić działania Lucy. Kobieta ma także swoich wrogów wśród dziennikarzy. Największe media w Meksyku oskarżają ją, że robi gangsterom darmową reklamę.
Na Blog del Narco można znaleźć linki, odsyłające do facebookowych kont niektórych handlarzy narkotykami, a także ich dzieci. W jednym z wpisów Lucy zamieściła zdjęcie meksykańskich gwiazd muzyki pop, bawiących się na przyjęciu urodzinowym nastoletniej córki jednego z przestępców.
- Dziewczyna napisała do mnie, grożąc i nakazując, żebym usunęła jej zdjęcia – w imieniu Lucy opowiedział o tym zdarzeniu agencji Associated Press jej kolega, administrator bloga. – Ale tak długo, jak nie skontaktuje się ze mną jej ojciec, nie zrobię tego.
Było to w 2010 roku. Przyznaje, że wraz ze swoimi współpracownikami, tysiące razy myślała, żeby zrezygnować z tego niebezpiecznego tematu. – Ale nie zrobiliśmy tego, bo musimy informować społeczeństwo – powiedziała w wywiadzie dla „The Guardian”. – Oni ukradli nasz spokój i marzenia.
Jest zdeterminowana, by dalej prowadzić Blog del Narco, bez względu na konsekwencje. Wyznała, że nie ma chłopaka, że przegapiła fazę życia, w której są pierwsze miłości, imprezy ze znajomymi. Na myślenie o ślubie czy dzieciach nie ma nawet czasu. Nie wydaje się jednak tego żałować. Poświęciła się innej sprawie.
W Meksyku wojna narkotykowa trwa od lat. W 2003 roku w sporach pomiędzy kartelami Sinaloa i Gulf zginęły tysiące osób, a fala przemocy rozlała się po całym kraju. W biznes narkotykowy zaangażowany jest także trzeci kartel o nazwie Zetas, niegdyś działający jako wsparcie dla Gulf. Walki pomiędzy handlarzami narkotyków rozgrywały się na ulicach, w biały dzień. Morderstwa i korupcja w policji przybrały na sile do tego stopnia, że w pewnym momencie interweniować musiał prezydent Meksyku – Vincente Fox, który wysłał setki oddziałów wojskowych i agentów federalnych, by opanowali sytuację.
W 2010 roku Zetas zerwał przymierze z Gulf, co pogorszyło jeszcze przemoc w północno-wschodnim Meksyku. W zeszłym miesiącu w samochodzie zaparkowanym w centrum miasta Nuevo Laredo znaleziono 14 zmasakrowanych ciał. Odpowiedzialność za nie wziął kartel Sinaloa, jednocześnie wysyłając w ten sposób informację, że wraca, by „zrobić porządek” w mieście.
Od 2006 roku, w którym rząd wypowiedział wojnę handlarzom narkotyków, zginęło ponad 50 tysięcy ludzi.
Tekst: na podst. Dailymail.co.uk/Izabela O’Sullivan
(ios/sr), kobieta.wp.pl