Boimy się muchomorów, a nie obawiamy się dopalaczy
17.07.2015 09:38, aktual.: 18.07.2015 09:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nowe narkotyki powodują trwałe uszkodzenia już po pierwszym czy drugim razie. Nawet jednorazowe sięgnięcie po dopalacze może prowadzić do tego, że znajdziemy się na granicy lekkiego upośledzenia umysłowego.
Branie dopalaczy powoduje, że człowiek cofa się w rozwoju umysłowym. Nawet jednorazowe sięgnięcie po nowe narkotyki może prowadzić do tego, że znajdziemy się na granicy lekkiego upośledzenia umysłowego. Z Radosławem Nowakiem, kierownikiem działu profilaktyki w Gdańskim Centrum Profilaktyki Uzależnień, rozmawia Katarzyna Gruszczyńska.
WP: : Boimy się sięgać po muchomory i inne trujące grzyby, a nie obawiamy się dopalaczy.
- To ciekawa sprawa. Nasze doświadczenie w pracy z młodymi ludźmi pokazuje, że oni bardzo często nie zażywają dopalaczy z grzybami, a takie też istnieją, dlatego, że grzyby są trujące. To zapewne efekt wieloletniej kampanii w mediach skupiającej się na tym, że grzybami można się łatwo zatruć. Czemu młodzi ludzie nie obawiają się dopalaczy? Być może funkcjonuje przeświadczenie, że jeżeli coś jest legalne, a część tych nowych substancji psychoaktywnych jest legalna, to jest bezpieczne. Jest to oczywiście błędne rozumowanie. Pomimo tego, że dużo młodych ludzi przyznaje, że nie ma problemów z dostępem do marihuany, to kupienie porcji jest bardziej skomplikowane niż w przypadku dopalaczy. Trzeba znaleźć dilera, narazić się na potencjalne nieprzyjemności, kłopoty, gdy zostanie się złapanym. Natomiast dopalacze są tańsze i dostępne od ręki. Sklepy przeniosły się do internetu. W sieci jest cały asortyment.
WP: : Są nawet organizowane wyprzedaże.
- Tak, są wyprzedaże, promocje. Można je kupić incognito. Z drugiej strony Służba Celna przechwytuje coraz więcej podejrzanych przesyłek z dopalaczami. Mam nadzieję, że granice internetowe trochę się uszczelnią po wydarzeniach na Śląsku.
WP: : Czy wymyślane na zasadzie skojarzeń nazwy środków, np. „Zwariowany Rumcajs” czy „Las Vegas Parano” powodują, że otoczka staje się zabawowa? One nie brzmią złowieszczo jak heroina czy crack.
- Na pewno działa aspekt psychologiczny, gdzie nazwa nie wywołuje strachu, a uśmiech. Nasze społeczeństwo boi się narkotyków. Jeśli rodzic dowiaduje się, że dziecko zażywa heroinę czy amfetaminę, najczęściej reaguje większym strachem i paniką niż w przypadku odkrycia, że sięga po dopalacze. Zobaczy „Zwariowanego Rumcajsa” czy inną nazwę niezwiązaną z narkotykami i nie przerazi się. Ma to swoje psychologiczne znaczenie.
WP: : Czy ciągłe mówienie o „Mocarzu” nie powoduje, że niechcący zachęcamy i nakręcamy niektórych do jego spróbowania, rozbudzamy ciekawość?
- Z jednej strony można się obawiać takiej sytuacji, natomiast z drugiej media i specjaliści muszą konkretnie informować o tym, który środek zabija. To szybka redukcja szkód i reakcja na zaistniałą sytuację. Gdyby media wspominały o tym, że jest jakiś dopalacz, który powoduje śmierć, młodzi ludzie próbowaliby różnych środków, w tym tego konkretnego. Natomiast faktem jest, że obecnie ten narkotyk zbiera w Polsce największe żniwo. Trzeba ostrzegać bardzo precyzyjnie. Nas jako zespół zastanawia sytuacja, że przeważająca część zatrutych „Mocarzem” to dorośli - po trzydziestce i czterdziestce, a nie dzieciaki i młodzież. A przecież powinni mieć świadomość, że sięgają po środki, które działają bardzo nieprzewidywalnie i zabijają.
WP: : Miłośnicy marihuany przerzucili się na dopalacze?
- Reklama „Mocarza” szła w tym kierunku, że jest to mocniejsza pochodna marihuany. Pamiętajmy, że jest to syntetyczna marihuana, 800 czy 1000 razy silniejsza. Gdy ktoś przerzuca się na syntetyk i nie zmniejsza dawki, naraża się na działanie 1000 razy silniejsze! „Mocarz” powoduje efekty, które są zupełnie różne od działania niesyntetycznego odpowiednika, czyli agresję, bardzo silny stan wyłączenia organizmu – nieświadomość, co stanowi zagrożenie zarówno dla zażywających, jak i tych, którzy chcą im pomóc.
WP: : Specjaliści, zarówno z wydziałów antynarkotykowych, jak i z placówek zajmujących się uzależnieniami podkreślają, że dopalacze są tak niebezpieczne także dlatego, że na każdego działają nieprzewidywalnie.
- Nie można przewidzieć, jak człowiek się zachowa, jak zareaguje organizm i jakie trwałe uszkodzenia spowodujemy. Trzeba mówić o tym, że nowe narkotyki powodują trwałe uszkodzenia już po pierwszym czy drugim razie. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Sporo młodych ludzi trafiających po interwencjach na terapie, jest równolegle leczonych psychiatrycznie.
Gdybym miał wystosować jakiś apel do młodych ludzi, namawiałbym, by koncentrowali się na tej kwestii. Nie na tym, czy się uzależnią czy nie, bo sporo osób eksperymentujących z narkotykami nie dochodzi do momentu poważnego uzależnienia. Zdarza się, że odstawiają nielegalne środki po interwencjach albo dochodzą do wniosku, że nie są im do niczego potrzebne. Szkoda ryzykować swojego życia i już po pierwszym, drugim eksperymencie trafić pod opiekę psychiatryczną czy terapeutyczną.
WP: : Jedna z osób uzależnionych od dopalaczy wyznała, że po ich odstawieniu nie umiała z nikim nawiązać kontaktu. Nie wspominając o tym, że jej zasób słów drastycznie się zmniejszył.
- To są potwierdzone skutki. Branie dopalaczy powoduje, że człowiek cofa się w rozwoju umysłowym. W wielu przypadkach w momencie, kiedy te osoby są diagnozowane na początku terapii, okazuje się, że są na granicy lekkiego upośledzenia umysłowego, którego wcześniej nie było.
WP: : Można cofnąć ten proces?
- Każdy proces odbudowania polega na długotrwałej pracy i systematycznych ćwiczeniach. W niektórych przypadkach można przywrócić zachwiane funkcje, w innych niestety nie. Uszkodzenie związane z braniem dopalaczy możemy porównać do spięcia w układzie elektrycznym. Są takie układy, gdzie wystarczy wymienić bezpiecznik i kawałek przewodu, a czasami dochodzi do takich, gdy nie da się nic naprawić i trzeba wymienić cały system. Mózg nie jest wymienialny. Można próbować nauczyć utraconej umiejętności inną część mózgu, ale jest to żmudna i nie zawsze dająca pozytywne efekty praca.
WP: : Kolejne trzy osoby niczego się nie bały i po zażyciu tabletek o nazwie „Superman” zmarły. Wszyscy mieli te same objawy: gorączkę i paraliż ciała.
- Tak działa metaamfetamina i jej pochodne, które spowodowały śmierć tych osób. Metamfetamina jest bardzo niebezpieczną substancją. Środek prawdopodobnie zadziałał z opóźnieniem i ci młodzi ludzie czekając na efekty wzięli dodatkowe dawki.
WP: : Jak rodzice mogą rozpoznać, że dziecko eksperymentuje z dopalaczami, jest pod ich wpływem?
- Ludzie sięgający po narkotyki zaczynają się zachowywać skrajnie inaczej. Mogą być pobudzeni, agresywni albo wyciszeni, „przymuleni”, wrażliwi na bodźce. Albo bardzo dużo mówią albo mówią mało i bełkotliwie. Uważam, że twarz i oczy często pokażą, że jest się pod wpływem jakiegoś środka. Ma się mocno zwężone lub rozszerzone źrenice, które słabo reagują na światło.
WP: : Poświecić dziecku w oczy latarką albo kazać mu patrzeć w kierunku lampy?
- Na przykład poprośmy, by popatrzyło w stronę światła, zamknęło oczy i potem je otworzyło. Zobaczymy, jak reagują źrenice. Rodzice bardzo szybko wiedzą, kiedy ich dzieci zaczynają eksperymentować z narkotykami, tylko długo boją się przyjąć ten fakt do wiadomości i wypierają go. Czasem warto się pomylić i szybko zareagować, niż czekać, aż doświadczenie narkotykowe się rozwinie.
Sporo młodych ludzi wycofuje się ze swoich eksperymentów z narkotykami w momencie, gdy rodzice wraz ze specjalistami podejmują szybką interwencję na początku tej „drogi”. Lepiej się pomylić, a potem przeprosić dzieciaka, jeśli nie mieliśmy racji, niż przyczynić się do tego, że się uzależni.
WP: : Jak reagować, gdy widzimy, że ktoś z naszego otoczenia jest pod wpływem dopalaczy?
- Przede wszystkim trzeba zadbać o bezpieczeństwo, żeby ktoś nie zrobił sobie krzywdy. W zależności od tego, czy narkotyk powoduje halucynacje, pobudzenie, agresję czy inne stany, człowiek może zagrażać sobie albo innym. Warto zadbać o miłośnika eksperymentów, żeby na przykład nie próbował wyskoczyć przez okno, nie wpadł pod samochód. W przypadku młodych ludzi warto przyjąć taką zasadę: każdy stan pod wpływem jakiejkolwiek substancji aktywnej powinniśmy traktować jako zagrożenie życia. W związku z tym natychmiast trzeba wezwać pogotowie, tym bardziej, że na rynku jest tyle środków, że nigdy nie wiemy, co dana osoba wzięła. Jeżeli człowiek jest przytomny w momencie wzywania pogotowia, warto sprawdzić, zapytać, co zażył, by pomóc lekarzom w interwencji medycznej.
WP: : Lekarze są zmuszeni do poruszania się po omacku w przypadku nowych substancji psychoaktywnych?
- Przy klasycznych narkotykach sytuacja jest łatwiejsza. Zdiagnozowanie, czy pacjent jest pod wpływem amfetaminy czy heroiny jest prostsze. Jeżeli szpital nie miał wcześniejszych doświadczeń z podobnymi przypadkami, lekarz nie zna składu substancji, gra w rosyjską ruletkę, co jest ogromnym obciążeniem. I nie można mieć do niego pretensji, że mu się nie udało.
Rozmawiała Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(mtr), WP Kobieta