Bujne życie intymne Marii Dąbrowskiej
„Kochać prawdziwie można tylko raz i na całe życie” – napisała w swojej najsłynniejszej powieści „Noce i dnie”. Czy naprawdę tak uważała? Biografia Marii Dąbrowskiej raczej nie pozostawia wątpliwości, że wybitna pisarka była osobą bardzo kochliwą, a gorącym uczuciem obdarzała zarówno mężczyzn, jak i kobiety.
„Kochać prawdziwie można tylko raz i na całe życie” – napisała w swojej najsłynniejszej powieści „Noce i dnie”. Czy naprawdę tak uważała? Biografia Marii Dąbrowskiej raczej nie pozostawia wątpliwości, że wybitna pisarka była osobą bardzo kochliwą, a gorącym uczuciem obdarzała zarówno mężczyzn, jak i kobiety.
Ze szkoły wynieśliśmy obraz Marii Dąbrowskiej jako nobliwej literatki, skromnej starszej pani z charakterystyczną fryzurą. Nawet Czesław Miłosz przyznawał we wspomnieniach: „Odnosiłem się do pani Marii z należytym szacunkiem, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że można na nią spojrzeć jak na kobietę. Ten trochę zezowaty karzełek, z grzywką przyciętą na pacholę, był dla mnie ostatnią istotą, do której mógłbym zwracać erotyczne zapały”.
Jednak zupełnie inny wizerunek pisarki ujrzeliśmy po ukazaniu się pełnego wydania „Dzienników”, które – zgodnie z życzeniem Dąbrowskiej – zostały wydane dopiero 40 lat po jej śmierci. To niezwykłe świadectwo rozterek emocjonalnych i miłosnych, które przez całe życie targały autorką „Nocy i dni”.
Nieodpowiedzialne szaleństwo
Jej pierwszą wielką miłością był Marian Dąbrowski, którego Maria poznała w Brukseli, gdzie studiowała nauki społeczne i filozofię. Działacz społeczny i prominentny polityk PPS zauroczył młodą kobietę. Pobrali się w 1911 r., ale obiecali sobie związek nowoczesny, bez „prawa wyłączności”. Nic dziwnego, że w czasie I wojny światowej Dąbrowski pisał z frontu do żony: „Ty bawisz się, flirtujesz może, stwarzasz sobie surogat moich pieszczot z tobą przez witanie się, dotknięcia innych mężczyzn. Może już coś konkretniejszego stworzyłaś sobie. Trudno. Wiem po sobie, jak ciężko, jak straszliwie ciężko jest znosić samotną tęsknotę miłosną, jak wrzyna się ona w każdy gest, jak okrutnie człowiek spala się, tląc”.
Dąbrowska rzeczywiście nie przestrzegała zasad wierności. Pod nieobecność męża wikłała się w liczne romanse. Najgorętszym był krótkotrwały związek z Henrykiem Szczyglińskim – malarzem i legionistą, którego pułk stacjonował w Lublinie, gdzie pisarka pracowała w redakcji gazety „Polska Ludowa”. "Połączyło nas kilka miesięcy nieodpowiedzialnego szaleństwa" – przyznała po latach.
Jednak zawsze wracała do Mariana Dąbrowskiego, a jego nagła śmierć w 1925 r. była wielkim szokiem dla artystki. Tak wspominała ostatni wspólny dzień: "O świcie zbudziłam się z nie do wiary silnym uczuciem tej miłości. Już od lat było tak, że ja nigdy pierwsza do niego nie przychodziłam. Tak się uparłam w swej pysze. Teraz nagle poszłam do niego, obudziłam go pocałunkami. Popadliśmy w istne szaleństwo miłosnego natchnienia".
Sen o Stasi
Dąbrowska dość szybko zakończyła żałobę po mężu. Na horyzoncie pojawił się bowiem Stanisław Stempowski, urzędnik ministerstwa rolnictwa, w którym pracowała wówczas pisarka. Mężczyzna był od niej starszy o 20 lat, ale Marii w niczym to nie przeszkadzało. Ich związek, choć formalnie nie zalegalizowany, trwał aż do śmierci Stempowskiego w 1952 r.
Oczywiście Dąbrowska przeżywała w tym czasie inne zauroczenia. Między innymi Jerzym Czopem, lekarzem i dyrektorem uzdrowiska w Jaworzu. W dzienniku zanotowała: - Kocha mnie dwu najpiękniejszych z urody ludzi w Polsce (...) I ja ich kocham obu, i nie wiem, jak udźwignąć, jak sobie z tym dać radę. Jerzy Czop wie wszystko o Stachu, ale Stachno nie może nic wiedzieć o Jerzym, bo jest chory na serce. To mnie zabija... Jerzy też zresztą kocha Stachna jakąś nabożną miłością i nie zdradziliśmy go, chociaż tak się męczymy.
Maria Dąbrowska nie była również obojętna na wdzięki kobiet. W czasie II wojny światowej zamieszkała ze Stempowskim we Lwowie, w mieszkaniu Stanisławy i Izydora Blumenfeldów. Zakochała się wówczas w pani domu, która w 1943 r. została zamordowana przez gestapo. Jednak długo wracała do pisarki w snach. „Miałam dziś sen o Stasi, po którym zbudziłam się zrozpaczona, przerażona, niepocieszona. Śniło mi się, że jakimś sposobem znalazłam się we Lwowie – i że cały dom Ineczków przyjął mnie wrogo. Wyrzekano z powodu listów do nich pisanych. Stasia brutalnie na mnie nakrzyczała, że ją zawsze męczyłam – ona, która przecież sama zainicjowała naszą przyjaźń, wyciągnęła do mnie rękę i serce” – wspominała.
Maria i Anna
W czasie wojny Dąbrowska zaprzyjaźniła się z pisarskim małżeństwem Anny i Jerzego Kowalskich. Ta znajomość miała ogromny wpływ na ostatnie lata życia autorki „Nocy i dni”, ponieważ Kowalska stała się dla niej najważniejszą osobą na świecie. Ich związek był trudny i wyniszczający, pełen zazdrości, wymówek, rozstań i powrotów. „Głupia Anno – Ty, która krzyczysz, że giniesz z miłości dla mnie – wiedz, że jest na odwrót niż sądzisz” – notowała Dąbrowska.
W 1948 r., po śmierci męża, Anna na dobre związała się z pisarką. Przeżyły razem blisko 20 lat, mimo licznych konfliktów, często związanych z córką Kowalskiej. „Na punkcie Tulci Anna jest „niedotykalna”. Nic nie wiesz, nic nie rozumiesz – odpowiada, gdy ośmielę się zrobić jakąś uwagę” – pisała Dąbrowska.
Kobiety kilkakrotnie próbowały razem zamieszkać, ale wspólne życie okazywało się zbyt trudne. „Ja potrzebuję, żeby ktoś mi najbliższy wziął w swoje ręce tzw. sprawy życiowe, abym miała mój cały czas na pracę. Anna potrzebuje absolutnie tego samego i nikt na świecie nie może wymagać ani nawet pragnąć, żeby się zajmowała czymkolwiek innym jak tylko sobą i swoją pracą. Już zajmowanie się Tulcią czyni ją nieszczęśliwą. Stąd widzę, że nasz projekt zamieszkania razem, jeśliby się zrealizował, przyniesie nam tylko cierpienie, przy najlepszych nawet chęciach i woli” – wspominała Dąbrowska.
Gdy po śmierci Dąbrowskiej w 1965 r. odczytano jej testament, okazało się, że Kowalska została w nim całkowicie pominięta. Dopiero później odnalazł się zapis czyniący ją odpowiedzialną za spuściznę pisarską słynnej partnerki.
Rafał Natorski/(gabi)/WP Kobieta
Korzystałem z „Dzienników” Marii Dąbrowskiej i książki Krzysztofa Tomasika „Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy XIX i XX wieku”