Blisko ludziCiągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać

Ciągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać

– Nie mam żadnego dobrego wspomnienia z wesela. Codziennie rozpamiętuje ten dzień. Już nigdy nie będę panną młodą i nie będę mogła tego powtórzyć – mówi 25-letnia Magda dwa miesiące po swoim weselu. Dziś podpowiada, jak uchronić się przed jej błędami.

Ciągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać
Źródło zdjęć: © 123RF

07.11.2019 | aktual.: 08.11.2019 14:24

To miało być wesele jak z bajki. Wszystko było dokładnie zaplanowane: napis "Love", fontanna z czekolady, ciężki dym do pierwszego tańca, animator dla dzieci, foto-budka. W sumie za wesele, na którym bawiło się 170 osób, Magda i Sławek zapłacili 70 tys. zł. Organizacją głównie zajmowała się ona, poświęciła temu ponad rok – Goście wesele wspominają dobrze, w szczególności od strony męża. Dla mnie to jeden wielki dramat. Nie mogę pogodzić się z myślą, że ten jeden jedyny dzień tak mi nie wyszedł – mówi 25-latka. Dziś Magda robi rachunek sumienia i zastanawia się, dlaczego tyle rzeczy poszło nie tak, jak powinno.

Pół wesela w foto-budce

– Chciałam, żeby wszystko było po mojemu. Każdą rzecz planowałam i organizowałam sama. A w dniu ślubu, kiedy już potrzebowałam pomocy, nie powiedziałam o tym – przyznaje dziewczyna. – Do północy chodziłam zła, bo musiałam załatwiać różne sprawy, na przykład zapłacić za ciężki dym, animatora, foto-budkę. Ale żeby to zrobić musiałam znaleźć rodziców, bo oni byli za to odpowiedzialni. A przy tylu osobach nie było to proste i zajmowało mi to bardzo dużo czasu – narzeka Magda. Załatwianie różnych rzeczy przed oczepinami wydłużało się jeszcze bardziej, bo każdy chciał mieć zdjęcie z panną młodą. A przecież gościom ciężko odmówić.

Spirala złości coraz bardziej się nakręcała. – Miałam pretensje do siebie, że jestem na wszystko zła. Miałam też żal do rodziców, że oni super się bawią zamiast pilnować gości i tych spraw, którymi mogliby się zająć zamiast mnie, na przykład zapłacić usługodawcom. – Od 19:00 do 24:00 byłam tylko w foto-budce, robiłam zdjęcia przy napisie "Love" albo szukałam kogoś po całym obiekcie – opowiada Magda. Dziś znacznie skróciłaby czas na robienie zdjęć w foto-budce, bo nawet nie miała kiedy zjeść.

Zobacz także: Zasady, których nie wolno złamać na weselu. Goście często nie zdają sobie sprawy

Oliwy do ognia dolewała właścicielka. – Miała do mnie pretensje, bo tort miał już wjeżdżać, a na pół godziny wcześniej zaplanowane były podziękowania, które się opóźniły. Ja sama nie wiedziałam już, co się dzieje. I jeszcze musiałam pilnować czasu – opowiada. Świadkowie byli w tej roli po raz pierwszy, więc opierali się na tym, co Magda powiedziałam im przed weselem. – Jak o czymś zapomniałam albo czegoś nie przewidziałam, to nie wiedzieli co mają robić – opowiada 25-latka. – Chciałam, żeby wszystko było perfekcyjnie, a przy dwóch osobach do pomocy nie da się tego osiągnąć. Myślę, że powinnam mieć jeszcze drużbę i druhnę – mówi.

Nie da się usatysfakcjonować każdego

Anna Matusiak z Ann & Kate Wedding Planners w rozmowie z WP Kobieta podkreśla, że nie warto obarczać siebie wszystkimi zadaniami związanymi z organizacją przyjęcia. – Są elementy, które warto wybrać wspólnie z narzeczonym - np. lokalizację. Są typowo męskie elementy wesela - transport, alkohol, a są takie, w przypadku których można prosić o doradztwo przyjaciółkę – radzi.

Matusiak podkreśla, że jeśli chodzi o kwestię zapłaty usługodawcom, to warto, żeby panna młoda obarczyła kogoś tą odpowiedzialnością, np. świadka. – Nie powinna się w dniu ślubu zajmować się tym osobiście, bo noc zamieni się w koszmar biegania za usługodawcami. W ten dzień nie ma zupełnie do tego głowy – mówi. Wedding plannerka radzi, że najlepiej rozliczyć się przed weselem albo zaraz po tym, gdy podwykonawcy pojawią się na sali, żeby oszczędzić sobie nerwów w czasie imprezy i mieć czas na zabawę.

– Największym błędem jest traktowanie wesela jako imprezy dla gości, a nie dla siebie. Nie da się usatysfakcjonować każdego, bo ludzie są różni i każdy ma inne oczekiwania – mówi Matusiak. – Foto-budka jest fajną zabawą i aż żal z niej zrezygnować. Ale myślę, że dobrym pomysłem jest wyznaczenie czasu na zdjęcia z parą młodą, może być to na przykład pół godziny – proponuje Katarzyna Demale z Ann & Kate Wedding Planners. Zaznacza, że rozpisanie szczegółowego harmonogramu wesela i zadań dla innych osób jest kluczowe, żeby panna młoda uniknęła załatwiania wielu drobiazgów podczas wesela i stresu z tym związanego.

Zaczęło się niewinnie, skończyło się bójką

Zły humor Magdy na weselu potęgowało to, że zawiodła się na sukience, którą wybrała. – Była przepiękna. I wygodna, ale tylko do obiadu. Później wyszły mi plastikowe fiszbiny i wbijały mi się w brzuch, obcinałam je trzy razy w ciągu wesela. Ale cały czas wychodziły i okropnie kuły, skończyło się ranami na brzuchu – narzeka. Mówi, że dziś wybrałaby inną suknię albo przynajmniej dokładniej sprawdziłaby w salonie, czy jest wygodna – czy nic nie wystaje, nie drapie. Oczepiny się udały, ale to, co się działo po nich, było jak z najgorszych koszmarów.

Doszło do bijatyki pomiędzy kuzynem 25-latki i kolegą jej męża. – Znajomy Sławka wyśmiewał się z nazwiska mojego kuzyna. Ten się zdenerwował i zaczął się z nim przepychać. Obok stał kolega tego chłopaka i widząc, co się dzieje, uderzył mojego kuzyna. Przewrócił się, uderzył o kant filara i stracił przytomność – opowiada Magda. Chłopaka zabrała karetka do szpitala, ale bez jego rodziców, których przecież też ktoś musiał tam zawieźć. – W ten sposób 11 z 30 osób z mojej rodziny musiało nagle wyjść i ok. 2:00 w ciągu 10 minut stół opustoszał – żali się 25-latka.

Bójka sprawiła, że zadziałał efekt domina i co chwilę wybuchała nowa awantura. W kłótniach brała udział też świadkowa, która w pewnym momencie już miała dość i wyszła z wesela z płaczem już około 2:00. Dziś Magda żałuje, że koledzy jej męża dostali zaproszenie na wesele. – Moi przyjaciele mnie ostrzegali, że to zły pomysł. Samemu Sławkowi aż tak bardzo nawet nie zależało, żeby przyszli. Ale wypadało, bo przed samym weselem sporo się widywali – przyznaje 25-latka.

– Nie zapominajmy o tym, co jest najważniejsze. Najważniejsza jest przysięga. To jest bardzo intymny moment w naszym życiu. Mamy prawo chcieć, żeby jej świadkami byli ludzie, którym bardzo ufamy i co do których nie mamy żadnych wątpliwości. Tacy, którzy będą się cieszyli razem z nami – mówi Katarzyna Demale z Ann & Kate Wedding Planners.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (34)