Blisko ludziCiągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać

Ciągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać

Ciągle zadręcza się tym, jak wyglądało jej wesele. Mówi, jakich błędów nie popełniać
Źródło zdjęć: © 123RF
07.11.2019 15:34, aktualizacja: 08.11.2019 14:24

– Nie mam żadnego dobrego wspomnienia z wesela. Codziennie rozpamiętuje ten dzień. Już nigdy nie będę panną młodą i nie będę mogła tego powtórzyć – mówi 25-letnia Magda dwa miesiące po swoim weselu. Dziś podpowiada, jak uchronić się przed jej błędami.

To miało być wesele jak z bajki. Wszystko było dokładnie zaplanowane: napis "Love", fontanna z czekolady, ciężki dym do pierwszego tańca, animator dla dzieci, foto-budka. W sumie za wesele, na którym bawiło się 170 osób, Magda i Sławek zapłacili 70 tys. zł. Organizacją głównie zajmowała się ona, poświęciła temu ponad rok – Goście wesele wspominają dobrze, w szczególności od strony męża. Dla mnie to jeden wielki dramat. Nie mogę pogodzić się z myślą, że ten jeden jedyny dzień tak mi nie wyszedł – mówi 25-latka. Dziś Magda robi rachunek sumienia i zastanawia się, dlaczego tyle rzeczy poszło nie tak, jak powinno.

Pół wesela w foto-budce

– Chciałam, żeby wszystko było po mojemu. Każdą rzecz planowałam i organizowałam sama. A w dniu ślubu, kiedy już potrzebowałam pomocy, nie powiedziałam o tym – przyznaje dziewczyna. – Do północy chodziłam zła, bo musiałam załatwiać różne sprawy, na przykład zapłacić za ciężki dym, animatora, foto-budkę. Ale żeby to zrobić musiałam znaleźć rodziców, bo oni byli za to odpowiedzialni. A przy tylu osobach nie było to proste i zajmowało mi to bardzo dużo czasu – narzeka Magda. Załatwianie różnych rzeczy przed oczepinami wydłużało się jeszcze bardziej, bo każdy chciał mieć zdjęcie z panną młodą. A przecież gościom ciężko odmówić.

Spirala złości coraz bardziej się nakręcała. – Miałam pretensje do siebie, że jestem na wszystko zła. Miałam też żal do rodziców, że oni super się bawią zamiast pilnować gości i tych spraw, którymi mogliby się zająć zamiast mnie, na przykład zapłacić usługodawcom. – Od 19:00 do 24:00 byłam tylko w foto-budce, robiłam zdjęcia przy napisie "Love" albo szukałam kogoś po całym obiekcie – opowiada Magda. Dziś znacznie skróciłaby czas na robienie zdjęć w foto-budce, bo nawet nie miała kiedy zjeść.

Zobacz także: Zasady, których nie wolno złamać na weselu. Goście często nie zdają sobie sprawy

Oliwy do ognia dolewała właścicielka. – Miała do mnie pretensje, bo tort miał już wjeżdżać, a na pół godziny wcześniej zaplanowane były podziękowania, które się opóźniły. Ja sama nie wiedziałam już, co się dzieje. I jeszcze musiałam pilnować czasu – opowiada. Świadkowie byli w tej roli po raz pierwszy, więc opierali się na tym, co Magda powiedziałam im przed weselem. – Jak o czymś zapomniałam albo czegoś nie przewidziałam, to nie wiedzieli co mają robić – opowiada 25-latka. – Chciałam, żeby wszystko było perfekcyjnie, a przy dwóch osobach do pomocy nie da się tego osiągnąć. Myślę, że powinnam mieć jeszcze drużbę i druhnę – mówi.

Nie da się usatysfakcjonować każdego

Anna Matusiak z Ann & Kate Wedding Planners w rozmowie z WP Kobieta podkreśla, że nie warto obarczać siebie wszystkimi zadaniami związanymi z organizacją przyjęcia. – Są elementy, które warto wybrać wspólnie z narzeczonym - np. lokalizację. Są typowo męskie elementy wesela - transport, alkohol, a są takie, w przypadku których można prosić o doradztwo przyjaciółkę – radzi.

Matusiak podkreśla, że jeśli chodzi o kwestię zapłaty usługodawcom, to warto, żeby panna młoda obarczyła kogoś tą odpowiedzialnością, np. świadka. – Nie powinna się w dniu ślubu zajmować się tym osobiście, bo noc zamieni się w koszmar biegania za usługodawcami. W ten dzień nie ma zupełnie do tego głowy – mówi. Wedding plannerka radzi, że najlepiej rozliczyć się przed weselem albo zaraz po tym, gdy podwykonawcy pojawią się na sali, żeby oszczędzić sobie nerwów w czasie imprezy i mieć czas na zabawę.

– Największym błędem jest traktowanie wesela jako imprezy dla gości, a nie dla siebie. Nie da się usatysfakcjonować każdego, bo ludzie są różni i każdy ma inne oczekiwania – mówi Matusiak. – Foto-budka jest fajną zabawą i aż żal z niej zrezygnować. Ale myślę, że dobrym pomysłem jest wyznaczenie czasu na zdjęcia z parą młodą, może być to na przykład pół godziny – proponuje Katarzyna Demale z Ann & Kate Wedding Planners. Zaznacza, że rozpisanie szczegółowego harmonogramu wesela i zadań dla innych osób jest kluczowe, żeby panna młoda uniknęła załatwiania wielu drobiazgów podczas wesela i stresu z tym związanego.

Zaczęło się niewinnie, skończyło się bójką

Zły humor Magdy na weselu potęgowało to, że zawiodła się na sukience, którą wybrała. – Była przepiękna. I wygodna, ale tylko do obiadu. Później wyszły mi plastikowe fiszbiny i wbijały mi się w brzuch, obcinałam je trzy razy w ciągu wesela. Ale cały czas wychodziły i okropnie kuły, skończyło się ranami na brzuchu – narzeka. Mówi, że dziś wybrałaby inną suknię albo przynajmniej dokładniej sprawdziłaby w salonie, czy jest wygodna – czy nic nie wystaje, nie drapie. Oczepiny się udały, ale to, co się działo po nich, było jak z najgorszych koszmarów.

Doszło do bijatyki pomiędzy kuzynem 25-latki i kolegą jej męża. – Znajomy Sławka wyśmiewał się z nazwiska mojego kuzyna. Ten się zdenerwował i zaczął się z nim przepychać. Obok stał kolega tego chłopaka i widząc, co się dzieje, uderzył mojego kuzyna. Przewrócił się, uderzył o kant filara i stracił przytomność – opowiada Magda. Chłopaka zabrała karetka do szpitala, ale bez jego rodziców, których przecież też ktoś musiał tam zawieźć. – W ten sposób 11 z 30 osób z mojej rodziny musiało nagle wyjść i ok. 2:00 w ciągu 10 minut stół opustoszał – żali się 25-latka.

Bójka sprawiła, że zadziałał efekt domina i co chwilę wybuchała nowa awantura. W kłótniach brała udział też świadkowa, która w pewnym momencie już miała dość i wyszła z wesela z płaczem już około 2:00. Dziś Magda żałuje, że koledzy jej męża dostali zaproszenie na wesele. – Moi przyjaciele mnie ostrzegali, że to zły pomysł. Samemu Sławkowi aż tak bardzo nawet nie zależało, żeby przyszli. Ale wypadało, bo przed samym weselem sporo się widywali – przyznaje 25-latka.

– Nie zapominajmy o tym, co jest najważniejsze. Najważniejsza jest przysięga. To jest bardzo intymny moment w naszym życiu. Mamy prawo chcieć, żeby jej świadkami byli ludzie, którym bardzo ufamy i co do których nie mamy żadnych wątpliwości. Tacy, którzy będą się cieszyli razem z nami – mówi Katarzyna Demale z Ann & Kate Wedding Planners.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (34)
Zobacz także