Ciąża spowodowała u niej paraliż żołądka. Nie może jeść
Charlene Johnstone od czterech lat nie może przyjmować pokarmu w stałej formie. Ciąża spowodowała u niej bardzo rzadką chorobę: paraliż żołądka. Układ pokarmowy 24-latki nie funkcjonuje w sposób prawidłowy.
21.08.2012 | aktual.: 21.08.2012 15:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Charlene Johnstone od czterech lat nie może przyjmować pokarmu w stałej formie. Ciąża spowodowała u niej bardzo rzadką chorobę: paraliż żołądka. Układ pokarmowy 24-latki nie funkcjonuje w sposób prawidłowy. Treść żołądka nie jest przekazywana z żołądka do jelit. W bardzo krótkim czasie schudła z rozmiaru 42 do 36. Żyje tylko dzięki kroplówkom.
Mieszkająca w Glasgow kobieta nie posiadała się z radości, kiedy zaszła w ciążę. Szybko jednak pojawiły się nudności i wymioty. Charlene mogła zwracać treść pokarmową nawet 15 razy dziennie.
- Powiedziano mi, że dzieje się tak z powodu ciąży i nie mam się przejmować. Myślałam, że to po prostu poranne nudności, które trwają cały dzień. Codziennie – wspomina. – Niestety dolegliwości nie ustały po pierwszym trymestrze, tak jak zapowiadano. Dalej jednak byłam przekonana, że to z powodu zmian hormonalnych. Dotychczas byłam silna i zdrowa. Pomyślałam sobie, że mam po prostu pecha.
Gdy tylko Charlene dowiedziała się o ciąży, zrezygnowała z pracy. - Potem okazało się, że i tak nie miałabym wyboru. Prawie cały czas byłam podłączona do kroplówki – opowiada. – Mimo to byłam bardzo słaba. Nawet pójście pod prysznic stanowiło dla mnie ogromny wysiłek. Lekarze powiedzieli, żebym ruszała się jak najmniej, aby pozwolić dziecku się rozwijać.
W 42 tygodniu ciąży Charlene urodziła zdrowego synka, Haydena. Chłopiec ważył 4,54 kg. Niestety, jej problemy nie ustąpiły. Nadal nie potrafiła strawić pożywienia. – Płód znajdował się w takim miejscu, że zbyt mocno naciskał na żołądek. Nerwy zaczęły obumierać – tłumaczy.
Stan Charlene ciągle się pogarszał. Lekarze próbowali wszystkiego, żeby jej żołądek zaczął normalnie funkcjonować. Nic jednak nie pomagało. – Chciałam tylko być w domu z Haydenem. Byłam jednak tak słaba, że nie umiałam go nawet podnieść.
Kobieta stawała się coraz chudsza, w pewnym momencie ważyła tylko 31 kg. Czuła się bardzo źle, potrzebowała aż trzech transfuzji. Kaszlała krwią. Lekarze nie wiedzieli, co robić.
Dopiero po roku intensywnego odżywiania dożylnego stan Charlene zaczął się stabilizować. – Mój synek miał prawie rok, a ja praktycznie go nie widywałam. Ciągle się za to obwiniałam – wspomina.
Lekarze próbowali wszystkiego, by wyleczyć kobietę. W końcu w 2010 roku otrzymała tymczasowy rozrusznik żołądka. Okazało się, że działa bardzo dobrze. Służba zdrowia nie refundowała jednak wersji na stałe. – Myślałam, że się załamię, kiedy po pięciu dniach rozrusznik został usunięty. Mój poziom energii znowu spadł do zera, ciągle wymiotowałam – mówi Charlene.
Rodzina kobiety nie poddała się. Po licznych rozmowach z przedstawicielami służby zdrowia udało się sfinansować operację kosztującą ponad 100 tysięcy złotych. Zabieg odbył się w marcu 2010 roku. – W końcu mogłam normalnie jeść. Niestety, po ośmiu miesiącach zaczęłam mieć problemy z jelitami. Trzeba było usunąć rozrusznik – mówi kobieta.
Charlene jednak nie załamała się. Codziennie spędza 14 godzin w Gartnavel General Hospital, gdzie jest podłączana do kroplówki. – Potrafię radzić sobie z chorobą. Lekarze są dla mnie jak druga rodzina.
- Kiedyś uwielbiałam kurczaka i domowe zupy. Lubiłam jeść frytki z serem i mięso. Teraz mogę tylko o tym pomarzyć. Na szczęście, ponieważ mój żołądek się nie rusza, nie odczuwam głodu.
- Hayden dodaje mi siły – stwierdza Charlene. – Bywają chwile, kiedy mam tego wszystkiego dość i chcę się poddać. Jednak wtedy przypominają mi się słowa mojej babci: „skoro wytrzymałaś tak długo, dlaczego miałabyś teraz sobie odpuścić?” A przecież mam dla kogo żyć.
Tekst: na podst. The Daily Mail/(sr/ags)