Co roku ponad tysiąc indyjskich kobiet staje się ofiarami ataku kwasem
W Indiach co roku ponad tysiąc kobiet staje się ofiarami kwasu, ale dopiero
teraz ograniczano jego sprzedaż. Nowością jest też prawo przeciw uporczywemu nękaniu.
W Indiach atak kwasem poprzedzony jest zazwyczaj uporczywym nękaniem i odrzuconymi zalotami mężczyzn. Co roku ponad tysiąc kobiet staje się ofiarami kwasu, ale dopiero teraz ograniczano jego sprzedaż. Nowością jest też prawo przeciw uporczywemu nękaniu.
"Znów to samo" - twarz dziennikarki z Goa gwałtownie się zmienia, gdy czyta wiadomość tekstową w telefonie komórkowym.
Pokazuje sms-a, w którym nadawca nazywa ją boginią, zapewnia o swojej miłości i wspomina o ślubie. Następna wiadomość brzmi już groźniej: "Wiem, że wyjechałaś z miasta. Wiem, gdzie jesteś, przyjadę".
Kolejne sms-y wypełniają następne dni. Na dźwięk sygnału wiadomości 26-latka, która woli zachować anonimowość, aż podskakuje. Wiadomości są różne, od niezdarnych poematów po zawoalowane groźby, które z czasem przeobraziły się w otwarte zastraszanie.
"Wszystko zaczęło się tuż po materiale, który napisałam dla lokalnego dziennika. W jednej z wiosek rozmawiałam z pracownikiem przedsiębiorstwa komunalnego. Wymieniliśmy się numerami, przecież dziennikarz zbiera kontakty, gdzie tylko się da" - opowiada PAP kobieta.
To było mniej więcej dwa lata temu. Od razu dała do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnego towarzyskiego kontaktu, inaczej zgłosi wszystko policji. Ale to tylko wzmogło intensywność wiadomości. Pisał, że wie, gdzie ona mieszka i co w danej chwili robi, tak jakby ją śledził. Nie odpowiadała na wiadomości.
"Starałam się ignorować sms-y i po prostu żyć swoim życiem" - mówi. "Nie zgłosiłam sprawy na policję, bo i tak nie wierzę, że coś zrobią. Jeśli coś zrobią, to pewnie tylko wtedy gdybym zagroziła, że jestem z prasy, a chcę być traktowana jak normalna obywatelka. Nie chcę też, żeby koledzy w środowisku o tym plotkowali" - tłumaczy. Dopiero niedawno powiedziała rodzinie o nękaniu przez dręczyciela.
Na zdjęciu: Sonali Mukherjee, Hinduska, która w wieku 17 lat została oblana kwasem przez chłopaka, którego zaloty odtrąciła. Kilka lat później dziewczyna wygrała telewizyjny teleturniej, a nagrodę przeznaczyła na kolejną operację rekonstrukcji twarzy. Doskonale wie, czym ryzykuje. Indyjska prasa pełna jest historii dziewcząt i kobiet, które zostały oblane kwasem przez odrzuconego zalotnika. 7 sierpnia br. 50-letni Vishnu Narain Shivpuri zaatakował kwasem 24-letnią kobietę w mieście Lucknow, ponieważ nie zgodziła się na ślub. Mężczyzna był znajomym jej zmarłego ojca. 27 lipca w Ghaziabadzie 22-latka została poparzona przez napastnika, który oświadczył się kobiecie dwa dni wcześniej. 22 lipca zmarła 26-letnia kobieta, po tym jak pijany mężczyzna włamał się w nocy do jej rodzinnego domu w mieście Morena w stanie Madhja Pradeś i oblał ją kwasem. Policja twierdzi, że powodem ataku było nieporozumienie między kochankami.
"Mężczyznom w Indiach wydaje się, że zwykła, uprzejma rozmowa i uśmiech jest już początkiem romansu. Nie przyjmują odmowy" - mówi PAP Lia Van Der Ham z Holandii, która ponad rok mieszkała w zachodnioindyjskiej Punie. "Nikt mnie nie ostrzegł i niestety dałam swój numer sympatycznemu chłopakowi, który niemal tego samego dnia zaczął wydzwaniać i wysyłać miłosne sms-y" - opowiada. Lia kilkakrotnie musiała zmieniać numery telefonów, a i tak prześladowca wystawał pod oknami jej mieszkania. W końcu poprosiła jednego z kolegów, obcokrajowców, by udawał jej chłopaka i poważnie porozmawiał z Indusem.
Takie zagranie okazało się wtedy skuteczne, co wcale nie jest regułą. Na początku sierpnia br. do klasy na Uniwersytecie Jawaharlala Nehru w Delhi wdarł się student z pistoletem i siekierą w dłoniach. Dziewczynie, w której był zakochany, rozkazał opuścić razem z nim pomieszczenie. Odmówiła, więc wypił truciznę i zaatakował ją siekierą. Zmarł w szpitalu, na szczęście dziewczyna przeżyła. Kilka dni później na tym samym kampusie młody Indus próbował udusić swoją 22-letnią dziewczynę z Hiszpanii. Złamała zakaz rozmawiania z innymi mężczyznami.
"Indyjscy mężczyźni są zaborczy, trudno im znieść wykształcone, niezależne kobiety" - opowiada Harshita Sonikudi z Puny, która pracuje w organizacjach pozarządowych. "Dla mężczyzn, których patriarchat wydaje się zagrożony, ten nowy rodzaj kobiet może być prowokacją nie do zniesienia" - potwierdza w dzienniku "Times of India", profesor socjologii Satish Deshpande z Uniwersytetu Delhijskiego.
Harshita zwraca jednak uwagę, że nie tylko nowoczesne kobiety są zagrożone atakiem. "Jest bardzo dużo incydentów w naszych miasteczkach i wsiach w Biharze, gdzie kobiety są prześladowane przez mężczyzn, ponieważ chciały podnieść swój ekonomiczny i społeczny status" - mówi w "Times of India" Urmila z organizacji Bihar Mahila Samakhya. Aktywistka tłumaczy, że mężczyzna może dać zgodę na przystąpienie żony do kobiecej spółdzielni, ale gdy ta chce decydować o zarobionych w ten sposób pieniądzach, mężowi lub teściowi już to się nie musi podobać.
Od lutego br. tzw. stalking, czyli uporczywe, złośliwe nękanie mogące wywołać poczucie zagrożenia, jest w Indiach przestępstwem podlegającym karze 3 lat więzienia. Definicja stalkingu obejmuje niechciane telefony, uwłaczające sms-y oraz e-maile. W Polsce podobne prawo obowiązuje od 2011 r. i również przewiduje karę 3 lat więzienia, a w przypadku doprowadzenia ofiary do próby samobójczej nawet 10 lat.
Indyjska organizacja Stop Acid Attacks (Stop Atakom Kwasem) szacuje, że w Indiach co roku dochodzi do ponad tysiąca ataków kwasem. Nie ma dokładnych danych, ponieważ dopiero na początku roku 2013 atak kwasem jest uznawany za osobną kategorię przestępstw. W połowie lipca br. rząd Indii wprowadził regulacje ograniczające sprzedaż kwasu, który najczęściej kupowany jest do czyszczenia toalet. Zmiany zostały wymuszone przez falę protestów po brutalnym gwałcie i morderstwie na 23-letniej studentce w połowie grudnia ub. r. w Delhi.
Ofiary ataku kwasem uważają, że jest to ruch w dobrym kierunku, ale domagają się odpowiednich odszkodowań.
(PAP/ma)