"Czułam się jak pani do towarzystwa". Hostessy zdradzają, jak potraktowano je w pracy
- Miałyśmy wchodzić na salę dwójkami i stać przez całą noc przy stolikach. Organizatorzy powiedzieli nam, że będziemy serwować jedzenie. Zrozumiałyśmy, że nie zatrudniono nas wcale do pracy kelnerek – opowiada jedna z hostess. Na przyjęciu charytatywnym dziewczyny potraktowano jak panie do towarzystwa.
- Oni jedli, my stałyśmy nad nimi i miałyśmy ich zagadywać – wspomina Anna w rozmowie z BBC. Pracowała jako hostessa podczas przyjęcia charytatywnego. Imprezę co roku organizuje elitarny Presidents Club. Zrzesza polityków i znanych brytyjskich biznesmanów. Od kilku dni media żyją skandalem, jaki wybuchł po tym, gdy dziewczyny zaczęły mówić, co działo się podczas tego "wyjątkowego wieczoru".
- To było naprawdę dziwne uczucie. Niektórzy mężczyźni sami nie do końca rozumieli, co my robimy na tej imprezie. Rozmawiali z nami, byli bardzo uprzejmi. Ale byli też ci... rozumiesz... trochę obrzydliwi, dotykali nas. Próbowali łapać nas za ramię, obejmować w talii. Zapamiętam szczególnie jednego. Podszedł do mnie, złapał mnie za pośladek – wspomina Anna.
- Najpierw zaproszono nas na próbę. Miałyśmy wchodzić na salę dwójkami i stać przez całą noc przy stolikach. Organizatorzy powiedzieli nam, że będziemy serwować jedzenie. Wieczorem okazało się, że wszystko już było podane na stołach. Więc ktoś powiedział, że będziemy podawać alkohol. Tyle że i on stał na stołach. Na sali był bar. Zrozumiałyśmy, że nie zatrudniono nas wcale do pracy kelnerek – opowiada.
Hostessy dostały tylko polecenie: "Macie zabawiać gości". Niektórzy panowie potraktowali to dosłownie.
- Były wśród nas dziewczyny, którym takie zachowanie się podobało. Siedziały z mężczyznami, pozwalały karmić się owocami. Wiele z nich dostawało potem wizytówki, oferty pracy, głównie jako nianie. Tego wieczoru pracowały wśród nas też młode dziewczyny. Miały może 19 lat. Niektórzy goście nie chcieli, by siedziały przy ich stole. Mówili, że są zbyt młode, by potrafiły ich odpowiednio zabawić – mówi Brytyjka.
Przyznaje wprost: "Czułam się jak pani do towarzystwa". Nie do takiej pracy została zatrudniona.
- Córka nie wiedziała, jak mi ma to wszystko opisać. Odebrałam ją z pracy, nie chciała opisywać, jak poszło. Potem przyznała, że bała się mówić o tym, co zobaczyła tego wieczoru, bo w końcu to byli znani politycy, biznesmani. Nie chciałam tak tego zostawić. Następnego dnia zadzwoniłam na policję. Nie śpieszyli się z przyjazdem. W końcu powiedzieli nam, że nie wiele mogą zrobić, bo jeśli dorośli mężczyźni chcą zatrudnić kobiety na obiad, to to nie jest nielegalne. Byłam wściekła – opowiada mama dziewczyny, również w rozmowie z BBC.
"Chcę, żebyś zerwała swoje majtki"
O tym, co działo się w Presidents Club, wiedzieli do tej pory nieliczni. Prawdziwy skandal wybuchł, gdy dziennikarka "Financial Times" zatrudniła się jako jedna z hostess podczas tegorocznego przyjęcia i wszystko opisała w swoim reportażu. Opowieść Madison Marriage wstrząsnęła opinią publiczną. I ośmieliła inne hostessy, do opowiedzenia swojej wersji.
– Ostrzegano mnie, że mężczyźni mogą być natrętni – relacjonuje w studiu BBC. – Ręce na spódniczce, na biuście, w talii, pojawiające się nagle na twoim brzuchu – wymienia. Doświadczenia innych dziewczyn były jeszcze gorsze.
Dwa dni przed wydarzeniem, agencja wysłała wiadomość do hostess z instrukcją, że powinny wziąć ze sobą "czarne, seksowne buty", a także mieć na sobie czarną bieliznę. Co więcej, makijaż i fryzura dziewczyn miała być odpowiednia dla "seksownego miejsca z klasą". W czasie wydarzenia prowadząca agencję Caroline Dandridge poinformowała dziewczyny, że jeśli mężczyźni będą "zbyt natrętni", powinny zgłosić się do niej.
28-letnia kobieta skarżyła się później, że w czasie wydarzenia wielokrotnie łapano ją za pośladki, nogi i inne części ciała. Jeden z mężczyzn zaprosił ją do swojego pokoju hotelowego na górze.
Inna hostessa, 19-latka, przyznała, że wciąż pytano ją, czy jest prostytutką. – Nigdy wcześniej tego nie robiłam i już nigdy nie zrobię. To było przerażające – powiedziała potem.
Co więcej, jak ustaliła brytyjska gazeta, około północy jedna ze znanych osób zwróciła się wprost do jednej z dziewcząt: "Chcę, żebyś wypiła ten kieliszek szampana, zerwała swoje majtki i zatańczyła na tym stole".
Zdaniem "Financial Times" podobne sceny miały miejsce przy wielu innych stolikach. "Hostessy zeznały, że mężczyźni kładli ręce na ich spódniczkach. Jedna z nich powiedziała, że pewien mężczyzna pokazał jej swojego penisa" – czytamy w relacji z tego wydarzenia. Już na samym początku obiadu jeden z mówców przywitał gości słowami: "Witajcie na najmniej poprawnym politycznie wydarzeniu roku", co sugerowało ciche przyzwolenie na molestowanie hostess.
Skandal, który ma twarze znanych polityków
W wydarzeniu wzięło udział 360 najbardziej wpływowych biznesmenów, polityków, byłych członków Izby Lordów, producentów filmowych, finansistów i przedsiębiorców. Wyłącznie panowie w dojrzałym i starszym wieku w swoich najbardziej eleganckich garniturach. Podczas obiadu i charytatywnej aukcji asystowało im 130 hostess z agencji Artista.
25-letnia hosstesa wyznaje w rozmowie z "Daily Mail": - Po przyjeździe na miejsce dostałam do podpisania taką nieformalną umowę, że nie będę opowiadać o tym, co stanie się na przyjęciu. Potem podali mi kieliszek wina. W tej pracy zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Zeszłam na dół i zapytałam inną dziewczynę, co niby mamy robić. Odpowiedziała tylko, że dobrze się bawić. Wszędzie byli mężczyźni. Dziewczyny siedziały im na kolanach, dolewały szampana. Podeszło do mnie czterech mężczyzn. Powiedzieli, że mają pokój na górze. Zaproponowali kokainę. To nie było przyjęcie, a impreza z dziwkami.
19-latka, również hostessa tego wieczoru: - Podszedł do mnie starszy mężczyzna. Na oko 70 lat. Zapytał, czy będę z nim uprawiać seks za 50 tys. funtów. Powiedziałam, że nie. Wtedy zapytał, czy zgodzę się za 75 tysięcy. Był przekonany, że jestem prostytutką. Powiedziałam mu, ile mam lat. Usłyszałam: "Moja najmłodsza córka jest starsza od ciebie. Podoba mi się, że jesteś taka młoda". Nie chciałam tam być. Zamknęłam się w toalecie. Po jakimś czasie przyszła po mnie inna dziewczyna i razem wyszłyśmy.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że coś takiego się dzieje. Takie zachowanie jest niedopuszczalne – powiedziała premier Teresa May, gdy w mediach pojawiły się nazwiska polityków, którzy brali udział w imprezie.
Na liście gości był m.in. wiceminister edukacji Nadhim Zahawi (ostatecznie stracił stanowisko w rządzie), Makram Azar – wiceprezes Barclays, Johnathan Mendelsohn – polityk, lobbysta, jego żona jest wiceprezeską Facebooka na rynek europejski. Panowie w tak elitarnym gronie mieli zbierać na szczytny cel. Licytowano na przykład talon na wizytę w ekskluzywnym klubie ze striptizem, obiad z ministrem spraw zagranicznych, z szefem banku centralnego. Po ujawnieniu szczegółów imprezy brytyjskie MSZ i Bank Anglii zaprzeczyły temu, że wyraziły zgodę na przekazanie takich zaproszeń na licytację.
Pani do towarzystwa
Od sprawy próbują odciąć się wszyscy wpływowi politycy i biznesmani. Presidents Club zawiesił działalność. I co dalej? Trudno powiedzieć. Politycy krzyczą o tym, że trzeba zaostrzyć prawo. Tylko jak? Zabraniając mężczyznom spotykać się na większych imprezach? Kontrolować każdą imprezę zorganizowaną w kraju? Jednak sprawa Presidents Club w epoce #metoo szybko nie zostanie zamieciona pod dywan.
Miejsca takie jak londyński klub to relikt przeszłości, którego podstawą jest przekonanie, że mężczyźni mogą więcej. Elitarne grono, które potrzebuje kobiet do zabawy. Tak było od lat. Majętni biznesmani, alkohol i piękne kobiety. Hostessa w ich mniemaniu równa się prostytutce. Ten czysty seksizm podsycają pracownicy agencji zatrudniających hostessy. Z opowieści Brytyjek wynika, że żadna z nich nie wiedziała, jak będzie wyglądało przyjęcie charytatywne. Można to zganić na naiwność, owszem. Tylko czy to kobiety winne są całej tej sytuacji? Bo zgodziły się przyjąć pracę hostessy?
Traktowanie hostess jak prostytutki to temat, który nie dotyczy tylko londyńskich klubów czy w ogóle Wielkiej Brytanii. Hostessy wykorzystywane są jak towar na pokaz także w Dolinie Krzemowej, w sercu amerykańskiego przemysłu i technologii, które ciągną ten kraj ku przyszłości. Tylko zachowanie mężczyzn ciągnie go w przeciwną stronę – tak w kierunku średniowiecza.
Jak donosił "Bloomberg", agencje modelek z San Francisco wysyłają dziewczyny na imprezy dla programistów. Mają "upiększać" przyjęcia i zagadywać gości. Amerykańscy dziennikarze twierdzą, że nie chodzi tylko o niewielkie firmy, ale także ogromne korporacje. Cytowany przez "Bloomberg" właściciel agencji hostess przyznał nawet, że któregoś dnia jeden z klientów zażyczył sobie na imprezę modelek z różowych, lateksowych kostiumach kąpielowych. Twierdzi, że ofertę odrzucił, ale nie wszyscy pracownicy agencji zrezygnowaliby z takich pieniędzy na rzecz stania na straży moralności i praw kobiet.
Przykłady można podawać jeszcze długo. Hostessy zatrudniane są przecież na niemal wszystkie duże imprezy. Machają flagami na konkursach motoryzacyjnych, podają drinki na firmowych "gwiazdkach". Wszystko zależy od organizatora, ale pewnie każdy z nas z łatwością przypomni sobie obrazek dziewczyny w krótkich szortach, która nie wiadomo co robi, ale dobrze wygląda w tle. No właśnie.
- Pojechałam do hotelu na szkolenie działu marketingu naszej firmy, w holu dziewczyna nas legitymowała, jakaś tam podawała poczęstunek, obsługiwały gości. Nie mam nic przeciwko takiej obsłudze, ale zdziwiło mnie, bo to były same młode dziewczyny w króciutkiej mini z dzianiny i widać było im falbanki pończoch samonośnych, do tego szpilki – czytam na jednym z otwartych forów internetowych. - Według mnie stroje i typ tych dziewczyn jest seksistowski, w firmie przecież pracują też kobiety i jak ja miałam na nie reagować? Pora poranna, popołudnie, niektórzy faceci bardzo się cieszyli i zebrali się w kupkę, żeby obserwować, której bardziej widać majtki, inni faceci nie dawali nic po sobie poznać, byli powściągliwi. Dziwi mnie, dlaczego np. nie było facetów kelnerów? Dlaczego obsługa tak wyglądała jak burdel? – opisuje kobieta.
- Hostessy przypominają trochę swoją pracą tancerki erotyczne i tym podobne, często strój obcisły, uśmiech na gębie, szpile i promuj, trochę to upokarzające. Sama tak pracowałam i już wolę ulotki, bo się czuję jak manekin w takich pracach, choć bywają czasami lepsze – opowiada inna internautka.
W czasach #metoo, gdy o molestowaniu seksualnym zaczęło się mówić publicznie i otwarcie, może organizatorzy imprez i wszelkich innych przyjęć odrobią lekcję i zastanowią się dwa razy przed zatrudnieniem hosstes w roli pań do towarzystwa. A dziewczynom można radzić tylko zachowania zdrowego rozsądku. Bo czasem praca jednak hańbi.