Czy w związkach zawsze ktoś kocha bardziej?
Emilia jest w związku z Marcinem od trzech lat. Uwielbia swojego chłopaka i świata poza nim nie widzi. Koleżanki, rodzina, ulubione zajęcia, wszystko to już nie jest tak samo ważne, odkąd pojawił się w jej życiu Marcin. Chciałaby z nim spędzać cały wolny czas.
12.03.2013 | aktual.: 12.03.2013 14:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Emilia jest w związku z Marcinem od trzech lat. Uwielbia swojego chłopaka i świata poza nim nie widzi. Koleżanki, rodzina, ulubione zajęcia, wszystko to już nie jest tak samo ważne, odkąd pojawił się w jej życiu Marcin. Chciałaby z nim spędzać cały wolny czas. Nawet w pracy sprawdza telefon, czy może się odzywał. Dzwoni do niego po kilka razy dziennie, chce usłyszeć ukochany głos.
Tylko przykro jej i nie może zrozumieć, czemu Marcin tak samo tego nie widzi. Dlaczego chce spotkań z przyjaciółmi, wypadów na ryby z kumplami, czasu tylko dla siebie? Czy Emilia mu nie wystarcza, nie kocha jej tak samo mocno?
Miłość to nie cały świat
Kobieta martwi się coraz bardziej, boi się, że Marcin coraz mniej ją kocha, że prawdopodobnie wkrótce całkiem przestanie ją kochać. Sama wkłada w ten związek mnóstwo swojej energii, czuje, że kocha Marcina o wiele mocniej, niż on kocha ją. Dla niego zawsze gotowa jest przełożyć swoje plany, zawsze mu ustępuje, woli zrezygnować z tego, na co miałaby ochotę, bo jego potrzeby są dla niej najważniejsze. Tak rozumie miłość i związek dwojga ludzi.
Ale Marcin najwyraźniej tak tego nie postrzega, co dla Emilki znaczy tyle, że nie kocha jej tak samo mocno. Ostatnio jej powiedział, że dusi się w tym związku, że czuje się stawiany pod presją i przymuszany do wspólnie spędzanego czasu. Że potrzebuje więcej przestrzeni życiowej tylko dla siebie, że nie może dzwonić do niej po kilka razy dziennie, bo w pracy jest zajęty i Emilka powinna to zrozumieć.
Ona kiwa głową, ale oczy ma pełne łez. Nie rozumie potrzeb Marcina, czuje się dla niego mało ważna i niekochana.
Miłość to nie uzależnienie
Emilka, jak wiele innych kobiet, miłość pojmuje jako poświęcenie, rezygnację z siebie dla dobra ukochanej osoby. Taką postawę obserwowała w swoim domu. Matka była raczej kucharką i gospodynią domową, obsługiwała ojca rezygnując ze swoich zainteresowań i wolnego czasu, niewiele otrzymując w zamian. Od rodziców Emilia nauczyła się, że jej potrzeby i uczucia są mało istotne i że sama musi sobie radzić ze swoimi problemami, bo rodzice mają ważniejsze sprawy na głowie. Cieszyli się, kiedy akceptowała bez wahania ich zdanie i wybory, kiedy nie sprawiała im kłopotu i pomagała w domu i przy młodszym rodzeństwie. Jednocześnie obserwowała układ, w którym kobieta całkowicie podporządkowała swoje potrzeby mężczyźnie. Wyciągnęła z tych obserwacji mylny i szkodliwy dla siebie wniosek, że na tym właśnie polega związek kobiety i mężczyzny.
Nie doznawszy od swych rodziców bezwarunkowej akceptacji, Emilia sądzi do tej pory, że na miłość musi sobie zasłużyć, poświęcając się dla drugiej osoby. Jednocześnie cierpi, nie dostając w zamian tego upragnionego uczucia, które według niej powinno się objawiać nieustającą wdzięcznością, czułością i obecnością kochanej osoby.
„Z Marcinem miało być zupełnie inaczej, a jest tak samo, jak w domu rodzinnym: znów czuję się niekochana, nieważna, on się mało mną interesuje, wciąż mówi o kolegach, męskich wypadach, o własnych sprawach. A co ze mną? Zrezygnowałam dla niego ze wszystkiego? I po co?” – zastanawia się dziewczyna. No właśnie, po co?
Miłość to równowaga
Emilia ma ogromny deficyt bezwarunkowej miłości, bezpieczeństwa, pewności siebie. Nie dostała tego wystarczająco dużo w dzieciństwie i wymaga teraz ciągłych potwierdzeń od swojego partnera. Ale rezygnowanie z siebie i oczekiwanie za to wdzięczności i uległości, nie przynosi związkowi korzyści. Dobry związek nie polega na wzajemnym poświęceniu, na rozumieniu się bez słów, robieniu wszystkiego razem i spędzaniu wspólnie każdej wolnej chwili.
Gdy Marcin spotyka się tylko z kolegami, Emilka czuje się zaniepokojona i zagrożona. Ale ta potrzeba własnej przestrzeni jest zupełnie naturalna. Dla związku ważne jest to, co każdy z partnerów wnosi do niego z osobna, własne pasje, zdolności i zainteresowania. Partnerzy mogą się tym dzielić nawzajem i cieszyć się z ukochaną osobą własnymi przeżyciami. To tylko wzbogaca ich związek oraz pomaga im rozwijać się jako odrębne jednostki. Emilka, podobnie jak Marcin, musi pielęgnować w sobie własną indywidualność, mocne strony, nie zaniedbywać przyjaciół, bo wtedy jest dla niego interesującym partnerem, który mocno stoi na własnych nogach i potrafi też dać wsparcie drugiemu człowiekowi.
Adriana Klos - psycholog i psychoterapeuta warszawskiego Ośrodka Rozwoju i Psychoterapii "Strefa Zmiany". Pomaga ludziom borykającym się z problemami depresji, lęków, z kryzysami w związkach, w relacjach z ludźmi, z syndromem DDA.
(ak/sr), kobieta.wp.pl