Blisko ludziDarmowy podręcznik dla pierwszaków. Mrzonka czy rzeczywistość?

Darmowy podręcznik dla pierwszaków. Mrzonka czy rzeczywistość?

Ingrid Hintz-Nowosad
13.02.2014 09:39, aktualizacja: 20.02.2014 14:02

Darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów to nowy pomysł rządu, który być może wejdzie w życie pierwszego września. Nie wiadomo jednak, czy plan uda się zrealizować, bo czasu na przygotowanie podręcznika zostało niewiele. Do 15 czerwca szkoły muszą podać rodzicom listy książek.

Darmowy podręcznik dla pierwszoklasistów to nowy pomysł rządu, który być może wejdzie w życie pierwszego września. Nie wiadomo jednak, czy plan uda się zrealizować, bo czasu na przygotowanie podręcznika zostało niewiele. Do 15 czerwca szkoły muszą podać rodzicom listy książek.

Premier Donald Tusk, przedstawiając plany rządu na najbliższy rok, zapowiedział, że od 1 września 2014 r. dzieci, które pójdą do I klasy szkoły podstawowej otrzymają darmowy podręcznik. Zaznaczył, że będzie obowiązywał tylko jeden podręcznik w pierwszej klasie. Premier dodał, że w 2015 r. z bezpłatnych podręczników skorzystają pierwszo- i drugoklasiści. Teraz rodzice kupują je za własne pieniądze, ale o wyborze podręcznika decydują nauczyciele.

Według badań CBOS to największy wydatek na szkołę z portfela rodziców. Kiedy więc minister Joanna Kluzik-Rostkowska potwierdziła, że chce ustawowo zapisać, że Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewni każdemu pierwszoklasiście podręcznik, wielu rodziców było zadowolonych. Tym bardziej, że ma to być pierwszy krok do zbicia absurdalnie wysokich cen podręczników. Rodzice najmłodszych uczniów muszą za nie zapłacić nawet 250 złotych.

Pomysł przyjęto już mniej entuzjastycznie, kiedy okazało się, że MEN zamierza opracować zupełnie nowy - rządowy podręcznik do czerwca tego roku.

Niedopracowany pomysł?

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego nie owija w bawełnę. Jego zdaniem, pomysł premiera "ma charakter wyborczy". - Jest niedopracowany. Brakowało chociażby konsultacji z nauczycielami – mówił w tvn24 Sławomir Broniarz. Według niego, rządowa propozycja podzieli ten sam los co "idea laptopa dla każdego ucznia, z którego też nic nie wyszło".

Wiele wątpliwości mają też wydawcy. Likwidacja podręczników w oczywisty sposób może zrujnować ich rynek. Jedna książka w całej Polsce zwiąże też ręce nauczycielom.

Zgodnie z rządowym pomysłem darmowe podręczniki dla pierwszoklasistów mają być własnością szkoły i mają być wieloletniego użytku. Szkoła będzie je wypożyczać uczniom przez przynajmniej trzy roczniki. Nowe podręczniki opłacać będzie budżet państwa. Według wstępnych szacunków ma to kosztować nie więcej niż 10 milionów złotych.

Nauczycieli niepokoi możliwość korzystania z niego przez co najmniej trzy roczniki. - Trzeba pamiętać, że z książki będą korzystały 6- i 7-latki. Można sobie wyobrazić jak ten podręcznik będzie wyglądał pod koniec roku szkolnego. Kartki będą zachlapane i brudne. Dzieci będą w nim bazgrały i rysowały - mówi Anna Kowalska, olsztyńska nauczycielka z 20-letnim stażem w klasach 1-3. Skoro podręcznik ma być przekazywany kolejnym dzieciom, które pójdą do klasy pierwszej, oznacza to, że w podręczniku nie będzie można kolorować, rysować, wycinać a także naklejać naklejek. A to, jak zaznacza nauczycielka, jest ważne w najmłodszych klasach. - Dziecko musi widzieć, działać, dotykać. Pierwsze lata w szkole to przede wszystkim zabawa. Podręcznik nie może być wykorzystywany jak u starszych uczniów tylko do nauki – dodaje pedagog.

Poza podręcznikiem, uczniowie do klasy pierwszej otrzymują także szereg dodatkowych materiałów, z których korzystają w ciągu roku szkolnego. Na razie nie wiadomo czy tak będzie również po wprowadzeniu darmowego rządowego podręcznika. Poza pakietami, które rodzice kupują swoim dzieciom do klasy pierwszej, nauczyciele otrzymują szereg pomocy, które ułatwiają im pracę.

- Każdy nauczyciel, które decyduje się na pracę z podręcznikami naszego wydawnictwa otrzymuje od nas przewodniki, plany zajęć, propozycję scenariuszy. W przewodnikach znajdują się między innymi polecenia do ćwiczeń, dodatkowe materiały do kopiowania, a także opowiadania do czytania dzieciom - tłumaczyła w Radiu Gdańsk Małgorzata Dobrowolska. Wydawcy liczą zatem koszty i straty, które ten rządowy projekt może im przynieść. Mają nadzieję, że poza darmowym rządowym podręcznikiem, uczniowie będą musieli kupić do szkoły między innymi dodatkowe zeszyty ćwiczeń do języka polskiego czy matematyki. A to pozwoli im na dalsze działanie.

W Polsce podręczniki i całe wyposażenie potrzebne do szkoły kupują rodzice. Z przeprowadzonego jesienią 2013 r. sondażu CBOS wynika, że wśród wydatków ponoszonych przez rodziców największą pozycję w budżecie stanowił zakup podręczników szkolnych; przeciętnie było to 382 zł w przeliczeniu na jedno dziecko.

Ceny pakietów dla uczniów klasy pierwszej w różnych wydawnictwach wahają się od 160 do 250 złotych. Rodziny z najniższymi dochodami dofinansowuje państwo w ramach "Wyprawki szkolnej", w tym roku szkolnym to 225 zł. Zwrot kosztów poniesionych przez rodziców odbywa się na podstawie przedstawionych rachunków. Dofinansowanie przysługuje też uczniom niepełnosprawnym bez względu na wysokość dochodu w rodzinie.

Polscy nauczyciele bez wyboru?

Zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami ustawy o systemie oświaty oraz Karty Nauczyciela nauczyciele mają prawo wyboru podręcznika szkolnego, spośród oferowanych przez wydawców, dopuszczonych do użytku szkolnego przez MEN.

Dlatego Związek Nauczycielstwa Polskiego zwróci się do MEN o rezygnację z rozwiązań ograniczających autonomię nauczyciela w wyborze podręcznika. To odpowiedź związku na zgłoszenie przez posłów PO 7 lutego br. w czasie obrad sejmowej podkomisji ds. jakości kształcenia poprawki do rządowego projektu nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Poprawka dotyczy wykreślenia w art. 22a ust. 2e ustawy o systemie oświaty terminu, do którego dyrektor szkoły zobowiązany jest podać do publicznej wiadomości zestaw podręczników obowiązujący od nowego roku szkolnego. Obecnie musi to mieć miejsce do 15 czerwca.

- Przyjęta w wyniku głosowania poprawka to istotna zmiana systemowa, która będzie dotyczyła zestawu podręczników na każdym etapie kształcenia. (...) Bez wątpienia przyjęta poprawka spowoduje negatywne skutki dla rodziców, uczniów i nauczycieli. Brak ustawowego określenia terminu nakładającego na szkołę obowiązek poinformowania rodziców o obowiązującym od nowego roku szkolnego zestawie podręczników, spowoduje chaos związany z zakupem podręczników, a także w istotny sposób ograniczy czas, jaki nauczyciel przeznacza na przygotowanie się do pracy z nowym podręcznikiem - czytamy w stanowisku ZNP.

Związek uważa ideę wprowadzenia do użytku szkolnego bezpłatnego podręcznika za słuszną. Nie podoba mu się jednak sposób wprowadzania całego pomysłu w życie. - Podręcznik wprowadzony zostanie do użytku szkolnego z pominięciem wszelkich procedur określonych w ustawie o systemie oświaty i rozporządzeniu MEN z 2012 r., między innymi nie będą go recenzowali eksperci zatwierdzeni przez Ministra Edukacji Narodowej. Ponadto, rządowy (bezpłatny) podręcznik dla uczniów klasy I będzie podręcznikiem bez ćwiczeń. Oznacza to, że warsztat pracy ucznia i nauczyciela zostanie zubożony. Aby tak się nie stało, nauczyciele sami będą tworzyć zestawy ćwiczeń (pomoce dydaktyczne), ale na to potrzeba czasu. Tego czasu może zabraknąć, ponieważ termin ukazania się podręcznika jest wielką niewiadomą - podkreślono w stanowisku.

Bezpłatny dostęp do nauki

Polska, która zrezygnowała w 1989 r. z odpowiedzialności za wyposażenie uczniów w podręczniki, jest w Europie wyjątkiem. W innych państwach uznano, że dostęp uczniów do podręczników szkolnych jest zbyt ważnym tematem, aby pozostawić go w rękach wydawców i wolnego rynku.

To, co polski rząd planuje w sprawie darmowego podręcznika dla uczniów I klasy szkoły podstawowej (jeden darmowy, opracowany i wydrukowany przez państwo podręcznik), najbardziej przypomina model grecki. Tam do każdego przedmiotu obowiązuje jeden podręcznik, a koszt jego wydrukowania ponosi państwo. Uczniowie w szkołach publicznych dostają książki za darmo, płacą jedynie rodzice uczniów ze szkół prywatnych.

W wielu europejskich krajach "bezpłatny dostęp do nauki" oznacza, że uczniowie nie tylko nie płacą za edukację, ale dostają też darmowe podręczniki lub je wypożyczają – wynika z raportu "Podręczniki szkolne w Europie" przygotowanego przez Fundację Rozwoju Systemu Edukacji i unijnej sieci Eurydice.

W Niemczech decyzje dotyczące szkolnictwa, w tym podręczników, podejmowane są nie przez rząd centralny w Berlinie, lecz przez władze poszczególnych krajów związkowych (landów). Każdy z 16 landów tworzących RFN prowadzi własną politykę edukacyjną. Wszystkie kraje związkowe oferują rodzicom pomoc przy nabyciu pomocy szkolnych, w tym podręczników, lecz zakres tej pomocy jest zróżnicowany. Stosowane rozwiązania nie przewidują szczególnego traktowania pierwszoklasistów. Najdalej idącą pomoc oferują rodzicom władze Bawarii. Uczniowie publicznych szkół wszystkich stopni - od pierwszej klasy do matury - otrzymują darmowe podręczniki, które pozostają jednak własnością szkoły i muszą zostać zwrócone po zakończeniu roku szkolnego. System darmowych podręczników ma w Bawarii ponad 60-letnią tradycję. Bawaria należy do landów osiągających najlepsze wyniki szkolne w skali Niemiec.

W Czechach dzieci wypożyczają podręczniki ze szkół, a po zakończeniu roku szkolnego zwracają. Wyjątkiem są pierwszaki, które dostają książki do wypełniania, więc ich nie zdają. Zestawy ćwiczeń starszym uczniom dokupują rodzice, wybór należy do nauczyciela. Rodzice płacą też za podręcznik do nauki języków obcych, którego cena dochodzi do 40 euro. Podręczniki drukują prywatne wydawnictwa, zatwierdza ministerstwo edukacji, szkoły wybierają dla siebie zestawy.

W Szwecji uczniom wszystkich klas szkół podstawowych przysługują bezpłatne podręczniki bez względu na dochody ich rodziców. Książki są wypożyczane w szkolnych bibliotekach na czas nauki, a następnie przekazywane dzieciom z kolejnego rocznika. Szwedzka szkoła zapewnia uczniom także inne materiały do nauki, często są to po prostu ćwiczenia lub zadania do rozwiązania kserowane bezpłatnie na miejscu. Wiele szkół wypożycza uczniom laptopy lub tablety. Oświata w Szwecji podlega lokalnym samorządom, które finansują zakup podręczników. To szkoła decyduje o wyborze książek spośród pozycji oferowanych przez wydawnictwa. Podręczniki muszą jednak spełniać kryteria określone odgórnie przez państwo.

W Anglii, Walii i Irlandii Północnej uczniowie szkół publicznych wypożyczają i podręczniki, i zeszyty ćwiczeń oraz inne pomoce dydaktyczne ze szkół. Drukują je wydawnictwa prywatne, nie potrzebują zatwierdzenia ministerstwa edukacji, wyboru dokonują nauczyciele.

We Włoszech darmowe podręczniki otrzymują uczniowie szkół podstawowych, czyli na pięć pierwszych lat nauki. Książki należą do uczniów. Ale nauczyciele często zalecają książki uzupełniające, za które płacą rodzice. W starszych klasach książki finansują rodzice, narzeka się na ich ceny, podobnie jak w Polsce, komplet kosztuje ok. 200 euro. Podręczniki wymagają akceptacji ministerstwa edukacji, o doborze decyduje nauczyciel.

W Norwegii szkoły udostępniają uczniom za darmo podręczniki lub potrzebne do nauki materiały w formie cyfrowej. Modele finansowania podręczników szkolnych są różne w całej Europie, natomiast zdecydowana większość rządów pozostawia przygotowanie podręcznika w gestii profesjonalnych wydawnictw i autorów. Tylko Rosja, Ukraina, Grecja, Islandia i Węgry mają podręczniki opracowane przez agendy rządowe.


To może się udać - To jest możliwe. Podręcznik można przygotować nawet w kilka miesięcy - uważa tymczasem Marlena Derlukiewicz, autorka jednego z najpopularniejszych podręczników języka polskiego dla podstawówek „Słowa na start”. Przyznaje jednak, że wokół tematu jest wiele wątpliwości. Marlena Derlukiewicz, konsultantka języka polskiego Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli z kilkunastoletnim stażem pracy w rozmowie z Wirtualną Polską, zwraca uwagę, że podobna sytuacja już miała miejsce, gdy w 2008 roku zmieniano podstawę programową, która wchodziła w życie w styczniu 2009. - Z tego, co pamiętam, podręczniki do pierwszej klasy szkoły podstawowej i do gimnazjum trzeba też było przygotować bardzo szybko. Wtedy co prawda część wydawnictw się spóźniła i podręczniki trafiały na rynek w październiku, ale była to sprawa związana z etapem recenzji książek – mówi Derlukiewicz. – Tymczasem teraz, z tego co wiem, pracownicy Ośrodka Rozwoju Edukacji, który jest odpowiedzialny za stworzenie
tego podręcznika, nie będą zobligowani do tego, aby przeszedł on procedurę recenzji ministerialnych, a to skróci znacznie czas tworzenia. Autorka podręczników do języka polskiego do klasy IV, V i VI szkoły podstawowej „Słowa na start”, wyjaśnia, że jej przygotowywanie zajęło więcej czasu , ale jej zdaniem proces ten można skrócić, gdy pracuje kilku autorów. - Wszystko trwa dłużej, gdy trzeba wprowadzać poprawki wymagane przez wydawnictwo i recenzentów. Jeśli prace można rozdzielić między kilku autorów, będzie szybciej. Przy opracowywaniu nowego podręcznika ma być teraz także skrócony proces wydawniczy, bo niewymagane będzie tak wiele recenzji. Jestem autorką cyklu podręczników do klasy czwartej, piątej i szóstej. I na przykład, cały proces wydawniczy książki do klasy czwartej trwał rok. Marlena Derlukiewicz zwraca uwagę, że w tzw. boksach, czyli zestawach dla uczniów do klasy pierwszej, dzieci otrzymują kilka dodatkowych pozycji. Komplety składają się bowiem z podręcznika z ćwiczeniami, pięciu części "Czytam
i piszę" oraz dwóch części do matematyki. Do tego uczniowie w pakiecie mają osobne zeszyty ćwiczeń do plastyki i muzyki. Każdy uczeń do klasy pierwszej otrzymuje album z ilustracjami i zdjęciami, a także ilustrowany zbiór wierszy i opowiadań. W zestawach są także kartonikowe wypychanki i naklejki, które są wykorzystywane podczas zajęć. Zeszyty do ćwiczeń grafomotorycznych i kaligrafii oraz wzornik figur. Do zajęć komputerowych uczniowie dostają płyty CD. - Moim zdaniem, stworzenie samego podręcznika może się udać. Minister oświaty zapewnia, że do czerwca będzie on gotowy w postaci cyfrowej, a w czasie wakacji zostanie wydrukowany. Natomiast i nauczyciele i uczniowie są przyzwyczajeni do zeszytów ćwiczeń. I tu już pojawia się problem… Mam na ten temat swoją opinię, wyrobioną na podstawie spotkań z nauczycielami języka polskiego w klasach czwartych, którzy zdecydowanie twierdzą, że problemy z grafizmem uczniów, z techniką czytania, biorą się właśnie z tego, że uczniowie w nadmiarze wyklejają, uzupełniają
właśnie zeszyty ćwiczeń. Że za mało piszą w tradycyjnych zeszytach. Ale to tak naprawdę jest sprawa nauczyciela i jego koncepcji nauczania. Zdarza się, że np. uczniowie od pani X, mają świetnie opanowane te podstawowe umiejętności: czytania, pisania i liczenia, a uczniowie pani Y niestety nie. Podręcznik jest zawsze tylko pomocą w nauczaniu – zaznacza Derlukiewicz. – Natomiast zeszyty ćwiczeń ułatwiają pracę na lekcjach, bo np. nauczyciel nie musi już wypisywać każdemu uczniowi literki A w zeszycie. Każde dziecko ma już ją wzorcowo napisaną w zeszycie ćwiczeń. To jest duża pomoc oszczędzająca czas. Autorka podręczników do polskiego zgadza się z tym, że jest potrzebna zmiana w systemie. - Nauczyciele mają ogromne możliwości wyboru. Jest dostępnych kilkanaście podręczników do nauczania początkowego. Niektóre z nich są bardzo wysoko oceniane, wygrywają konkursy międzynarodowe. Największym problemem jest cena tych podręczników. Może powinniśmy skorzystać z doświadczeń międzynarodowych. Za szkolne książki płaci
większość państw Unii Europejskiej, wychodząc z założenia, że dostęp do edukacji to sprawa wszystkich obywateli. To co teraz się dzieje, może podziałać na niektóre wydawnictwa, jak swego rodzaju ostrzeżenie. Że nie powinni tak windować cen. Wydawnictwa zarabiają tak naprawdę na tych dodatkowych ćwiczeniach, które nazwijmy to „mnożą”. Sam pomysł rządu, aby coś z tym wszystkim zrobić jest sensowny. Tylko nie wiem, czy właśnie w ten sposób. Czy nie lepiej byłoby stworzyć system nacisku na wydawnictwa, aby obniżyły ceny. Aby przede wszystkim dały nauczycielom w klasach 1-3 możliwość wyboru konkretnych ćwiczeń. Aby pomyśleć o rządowych dotacjach, systemowym rozwiązaniu. Dodatkowym problemem, będzie wybór podręcznika przez nauczyciela. - Z tego co wiem, to nie będzie tak, że nauczyciel będzie zobligowany do wyboru, tego właśnie jednego podręcznika - dodaje Marlena Derlukiewicz. - Póki co, nauczyciel może wybierać spośród tych podręczników, które są na rynku wydawniczym, które mają wpis ministerialny. W związku z
tym, będzie możliwość wyboru także z tych podręczników, które obecnie funkcjonują. I tu rodzi się kolejny problem… _ _
____________________

Ingrid Hintz-Nowosad,(gabi/sr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (222)
Zobacz także