Dla himalaistów to pasja, dla psychologa balansowanie na granicy śmierci. Co ich tam pcha?

Dla himalaistów to pasja, dla psychologa balansowanie na granicy śmierci. Co ich tam pcha?

Dla himalaistów to pasja, dla psychologa balansowanie na granicy śmierci. Co ich tam pcha?
Źródło zdjęć: © Facebook.com
Katarzyna Gileta
28.01.2018 20:23, aktualizacja: 28.01.2018 21:40

- W Pakistanie czy w Nepalu mieszkańcy nie chodzą w góry. Im bliżej nieba, tym bliżej Boga. Himalaiści są namaszczeni. Wybierają się w kierunku Boga. I niektórzy tam zostają – mówi psychoterapeuta uzależnień. O tym, jak lepiej zrozumieć to, co wydarzyło się na Nanga Parbat, mówią nam Jacek Santorski, Robert Rutkowski, Paweł Habrat i Magdalena Leo.

Determinacja silniejsza niż śmierć

W ekstremalnej sytuacji, człowiek jest w stanie przekroczyć własne granice. - Bardzo silnie działa wtedy adrenalina, która odcina ośrodek bólu, motywuje do działania. Elizabeth Revol wykazała się ogromną wolą walki i przeżycia. Ten cel jest także silnym motywatorem i człowiek przekierowuje uwagę na działanie – mówi Magdalena Leo, alpinistka. - Tylko dzięki temu udało jej się przetrwać. Miała kontakt z bazą i z partnerem wspinaczkowym we Francji. To wpłynęło na jej motywację. Wiedziała, że jest organizowana akcja ratunkowa. Cały czas była świadoma. Sprawnie się komunikowała. Nie bez zaznaczenia było jej ogromne doświadczenie w wysokich górach - dodaje.

Nadludzką siłą wykazali się ratownicy. Adam Bielecki i Denis Urubko w ekspresowym tempie dotarli do Elizabeth. - Ludzie opowiadają czasem historie, które wydają się nieprawdopodobne. Choćby ta o kobiecie, która uniosła ważący kilkaset kilogramów samochód, pod którym było jej dziecko – mówi Jacek Santorski, psycholog społeczny i biznesu. - Jest możliwe w obliczu ekstremalnej determinacji, wynikającej np. z rozpaczy. Uzyskujemy ogromną, nadludzką moc, którą kierujemy w stronę swoich mięśni i udaje nam się dokonać niemożliwego.

A tu mamy do czynienia z sytuacją, w której, takie podnoszenie tego samochodu odbywa się dziesiątki razy. - Ratownicy, którzy w niewiarygodnie szybkim tempie wspinają się nocą po niemal pionowej ścianie, z każdym swoim krokiem, czy wbiciem haka, muszą wykazać ekstremalną siłę woli, umysłu, koncentracji. Do tego dochodzi wydolność metaboliczna organizmu – dodaje ekspert.

Psychologowie mówią wtedy, że motywacja zamienia się w determinację. – To zjawisko najlepiej oddaje termin "purpose". Nie da się go przetłumaczyć na język polski. Chodzi jednak o cel połączony z wizją. Jest to cel ekstremalny, większy niż ja sam. Przy odpowiednim przygotowaniu psychicznym i fizycznym, można odnaleźć w sobie niespotykane siły. Wydzielają się olbrzymie ilości oksytocyny, hormonu, który z jednej strony zwiększa wiarę, a z drugiej działa bezpośrednio na metabolizm komórkowy. Człowiek przez dłuższy okres życia motywowany przez purpose ma mniejszą szansę zachorowania na zawał – wyjaśnia Jacek Santorski.

To nie jest tragedia dwóch bohaterów

Skupiamy się wydarzeniach, które rozegrały się na zboczu Nanga Parbat. Jednak walka toczyła się nie tylko tam. – Drugą kamerę należałoby postawić w domu tego człowieka. Pokazać twarze dzieci, żony. Nawet nie próbuję odpowiedzieć na pytanie, czy można budować bliskość z kimś, o kim wiemy, że może za chwilę może umrzeć. To jest trudne. Jak wygląda relacja między dwojgiem ludzi, kiedy jedno jest ciągle na krawędzi? Tam gdzie pasja zamienia się w obsesję, nie ma przestrzeni na odpuszczanie. Nigdy nie jest dość – przyznaje Robert Rutkowski.

Wychodzenie z traumy może trwać lata. - Na zespół stresu pourazowego są doświadczeni nie tylko ci, którzy bezpośrednio zetknęli się z sytuacją zagrożenia życia w górach. To dotyczy także najbliższych. Bardzo mało się o tym mówi. Są w domu, czekają, nie mają wpływu na to, co się dzieje. Często otrzymują jedynie szczątkowe informacje. Zostaje im właściwie tylko nadzieja na szczęśliwe zakończenie sprawy – podkreśla Paweł Habrat, psycholog sportowy.

Większość z nich, nawet jeśli w górach zetkną się ze śmiercią, wracają tam. - To jest coś, co się zwykłemu człowiekowi nie mieści w głowie. Są w pewien sposób namaszczeni. Poruszają się na krawędzi życia i śmierci. Nawet nie chodzi o himalaistów, ale także innych ekstremalnych sportowców – tłumaczy terapeuta uzależnień. - Jeśli chcieliby zrezygnować, to czy byliby szczęśliwi? Czy rodzina zgodziłaby się na tę rezygnację? My właśnie takich pasjonatów kochamy, budujemy im pomniki. Często są niedoścignionym wzorem - dodaje.

Obsesja Nanga Parbat

Pojawia się wiele opinii, że Tomasz Mackiewicz był zawzięty, by zdobyć szczyt. Przez lata zmagał się z uzależnieniem od heroiny. Zamienił ten nałóg Himalaje? To wiedział tylko on sam. Próbował siedem razy wejść na Nanga Parbat. Wreszcie się udało. Po raz pierwszy i niestety ostatni.

- Kiedy się na coś uweźmiemy w takim zwykłym, codziennym życiu, nie grozi to ekstremalnymi konsekwencjami – tłumaczy Rober Rutkowski, terapeuta uzależnień. - Życie nie lubi ludzi zawziętych. Zawziętość sugeruje oderwanie od rzeczywistości. To są emocje, afekt. Kiedy pasjonat staje się zawzięty, pasja zmienia się w obsesję.

Robert Rutkowski przyznaje, że wielu jego pacjentów jest zaślepionych choćby perspektywą przebiegnięcia kolejnego maratonu. Nie obchodzi ich to, że dziecko leczy się u psychiatry z powodu nieobecności ojca, a żona już wystawiła za drzwi walizki. Nie słuchają ortopedy, który puka się w głowę i zaleca rok odpoczynku. Mają obsesję. Czasami są wręcz uzależnieni od ryzyka, adrenaliny. Tak jak Tomasz Mackiewicz. Jak się okazuje ten nałóg jest tak samo groźny, jak alkohol czy narkotyki.

Obraz
© Facebook.com

- To uzależnienie bywa śmiertelne. Żyjemy w czasach, w których konsekwencja jest wartością. Mówi się człowiekowi, że może wszystko. To bzdura! Na dodatek bardzo zgubna. Sztuka życia polega na tym, by dostrzec swoje ograniczenia i słabości. Nie chodzi o to, by być najlepszym. Powinniśmy czerpać siłę z tego, co mamy, a nie, co moglibyśmy mieć. Trudniej jest odpuścić niż być konsekwentnym w realizacji – dodaje specjalista.

Miłość do ryzyka może być zapisana w genach. - Na naszą osobowość składają się temperament i charakter. Czynnik temperamentalny jest związany z cechami wrodzonymi, z naszym kodem genetycznym, budową układu nerwowego. Od tego zależy, czy będziemy reagować impulsywnie czy spokojnie. Z drugiej strony są cechy, których nabywamy w procesie wychowania i socjalizacji – mówi Paweł Habrat. - Himalaiści to osoby niskoreaktywne. Potrzebują mocnych bodźców, wrażeń. Świadomie wybierają sport, który jest ryzykowny. To ich pociąga. Wiedzą, że balansują na granicy śmierci.

Jest jeszcze coś, o czym nie pamiętamy, śledząc akcję ratunkową i słuchając kolejnych doniesień o wyprawie Tomka Mackiewicza i Elizabeth Revol. - Nie tylko pasja, adrenalina, emocje, przekraczanie własnych granic. Wszyscy, którzy wspinają się na najwyższe góry świata podkreślają, że można tam pochylić się nad pięknem natury. Zobaczyć coś, co jest dostępne tylko dla wybranych – podkreśla Magdalena Leo. - Każdy wspinacz ma świadomość, że może z tych gór nie wrócić. Nie jesteśmy ignorantami. Znamy zagrożenia – choroba wysokościowa, odmrożenia, śnieżna ślepota, oparzenia słoneczne, a w najbardziej ekstremalnej sytuacji, nawet śmierć. Czy to nas powstrzymuje? Nie – dodaje alpinistka.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (401)
Zobacz także