Dlaczego Polki wybierają samotność?
Gdzie ci mężczyźni? Współczesne kobiety coraz rzadziej zadają sobie słynne pytanie postawione przez Danutę Rinn i wybierają życie w pojedynkę. Główny powód? Rozczarowanie związkami. Zamiast tkwić w nieudanej relacji, wolą być same, nawet jeśli mają dzieci. I nie boją się mówić głośno, że mężczyzna do szczęścia nie jest im potrzebny.
20.04.2015 | aktual.: 20.04.2015 11:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdzie ci mężczyźni? Współczesne kobiety coraz rzadziej zadają sobie słynne pytanie postawione przez Danutę Rinn i wybierają życie w pojedynkę. Główny powód? Rozczarowanie związkami. Zamiast tkwić w nieudanej relacji, wolą być same, nawet jeśli mają dzieci. I nie boją się mówić głośno, że mężczyzna do szczęścia nie jest im potrzebny.
Olga (imiona bohaterów w artykule zmienione) ma 27 lat. Kobiety w jej rodzinie wychodziły za mąż młodo, rodziły wiele dzieci. Sama ma troje rodzeństwa. Przyznaje jednak, że patrzy na świat inaczej niż jej mama, ciotki czy babcie.
- Nigdy nie widziałam sensu w ślubie dla samego ślubu. Wiedziałam, że jeśli wyjdę za mąż, to dlatego, że się zakocham i stwierdzę, że spotkałam swoją drugą połówkę, a nie dlatego, że już czas, że wypada, że trzeba się spieszyć, żeby nie zostać starą panną – mówi. Ma za sobą kilka związków, w tym jeden trzyletni. Ostatni zakończyła parę miesięcy temu.
- Nie było łatwo, bo mieszkaliśmy ze sobą. To była bardzo trudna decyzja, ale w końcu ją podjęłam.
Dlaczego rozstała się ze swoim partnerem?
- Bo nie spełniał moich oczekiwań - przyznaje. Ma na myśli jego lekceważący stosunek do życia, brak ambicji, niechęć do ustatkowania się, trwonienie pieniędzy.
- Doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Nie tego szukam u mężczyzny. Potrzebuję kogoś, kto dotrzyma mi kroku, na kogo będę mogła liczyć, a nie lekkoducha i imprezowicza, który uważa, że na wszystko ma jeszcze czas i musi się wyszumieć. Rozstanie kosztowało mnie wiele nerwów, ale uważam, że to była dobra decyzja.
Dla kobiet w rodzinie Olgi fakt, że jako 27-latka znowu żyje sama, jest powodem do zmartwień. - Chyba spisały mnie już na straty - żartuje. - Dla nich, jak dziewczyna ma dwadzieścia kilka lat i nie jest po ślubie, to coś jest z nią nie tak. Ja tego tak nie odbieram. Może dlatego, że nigdy nie chciałam być zależna od mężczyzny. Skończyłam studia, mam pracę, zarabiam, potrafię się sama utrzymać, jestem oszczędna. Nie muszę kurczowo trzymać się faceta.
Psychoterapeutki Moniki Ciszek-Skwierczyńskiej z centrum La Fuente w Szczyrku to nie dziwi. Przyznaje, że singielek z wyboru jest coraz więcej.
- Są kobiety dumne i szczęśliwe, bo to jest ich świadomy wybór. Nie chcą się wiązać z mężczyzną na stałe, ale niekiedy wchodzą w krótkotrwałe relacje. Są i takie, które chcą być w związku, nie znajdują jednak odpowiedniego partnera, dorównującego im wykształceniem, dojrzałością. A czasami kobieta po prostu leczy ranu po poprzednim związku i nie jest gotowa na nową relację - wyjaśnia specjalistka.
Rozwód może być wybawieniem
O nietrwałości związków świadczy lawinowa liczba rozwodów, która rośnie od 1999 roku. W 2013 roku na 181 tys. związków rozpadło się aż 66 tys. Rekordowy pod tym względem był rok 2007, gdy rozwiodło się 72 tys. par.
Nie wszyscy uważają jednak, że to negatywne zjawisko.
„Kiedyś byłam zdania, że rozwód to coś haniebnego, że ludzie, którzy się kochają, powinni o siebie walczyć. Walczyć w imię czego? Bo dziecko nie będzie miało obojga rodziców? Bo co powiedzą inni (rodzina, znajomi)? Bo to nie wypada? Bo to wstyd się rozwodzić? Wierutna bzdura. Co prawda, nie ja się rozwodzę, a moja jedyna siostra. Przyznam, że kiedy mi powiedziała o zamiarze odejścia od męża, byłam w szoku, nie rozumiałam dlaczego. Po czasie jednak zrozumiałam, że nie musi mi się z niczego tłumaczyć. Sama powiedziała, że to nie jest łatwa decyzja. Widząc ją dziś radosną, uśmiechniętą, sama jestem szczęśliwa” - pisze internautka Iza.
Wszyscy pukali się w czoło, gdy Kamila, wtedy 25-letnia, się rozwiodła. Jej małżeństwo nie przetrwało roku. Przed ślubem spotykali się przez dwa lata. Wydawało się, że są dla siebie stworzeni. Nie mieszkali wcześniej ze sobą. Gdy jednak ona się do niego wprowadziła, zaczęła się gehenna. Wyzwiska, wbijanie w glebę. Nie miała nic do powiedzenia, bo „nie była u siebie”. Nie dała rady. Kiedy oberwała, bo on wrócił do domu pijany i spojrzała na niego krzywo, uciekła do rodziców. Miała w nosie, co powiedzą bliscy. Wybrała wolność. Nie żałuje.
Główny Urząd Statystyczny w raporcie „Prognoza ludności na lata 2014-2050” zwraca uwagę, że czas transformacji ustrojowej, rozpoczętej po 1989 roku, przyniósł wiele znaczących zmian w zakresie zachowań demograficznych polskiej ludności. Od 2008 roku sukcesywnie spada liczba małżeństw.
Bo kobiet jest za dużo?
W Polsce na 100 mężczyzn przypada 107 kobiet. W miastach - jeszcze więcej, bo 111. Nieco mniej na wsi (101 kobiet na 100 mężczyzn). Statystycznie najwięcej kobiet w przeliczeniu na 100 mężczyzn jest w Warszawie i Olsztynie. Teoretycznie Polki powinny więc walczyć o mężczyzn. Praktycznie jednak coraz częściej wybierają samotność.
- Istnieją różne powody, dla których kobiety decydują się na życie w pojedynkę. Dla jednych jest to świadomy wybór, dla innych konsekwencja pewnych życiowych wydarzeń - mówi psychoterapeutka Monika Ciszek-Skwierczyńska.
Jedną z częstszych przyczyn świadomej samotności jest właśnie rozczarowanie mężczyznami. O kryzysie męskości mówi się od dawna. Psychologowie przyznają, że chłopcy często wychowywani są w warunkach cieplarnianych. Nie spełniają oczekiwań kobiet. Jedna z internautek pisze:
„Zadaję sobie czasem pytanie, czy nie ma normalnych facetów na świecie? Od jakiegoś czasu trafiam na dziwnych mężczyzn. Totalne porażki. Nie szukam na siłę, ale jak już się ktoś pojawi, myślę, że jest ok, zaczynam się angażować. A tu klapa! I tak zmarnowanych parę latek - z facetami-dziećmi bez zdrowego podejścia do życia”.
Podpisuje się pod tym 28-letnia Agnieszka, która od dwóch miesięcy jest sama.
- Coś dziwnego dzieje się z mężczyznami. Zero ambicji, zero aktywności, zero pomysłu na życie. Duże dzieci. Chcieliby, żeby kobieta im matkowała, prowadziła ich za rączkę. Tego nie da się znieść. Wolę być sama, niż niańczyć faceta. Facet nie jest mi potrzebny do szczęścia.
A ponieważ współczesne kobiety coraz lepiej radzą sobie na rynku pracy, mogą pozwolić sobie na niezależność. Szacuje się, że w co piątym polskim związku kobieta zarabia więcej od mężczyzny. Dla wielu relacji dobra sytuacja finansowa kobiety okazuje się zabójcza. Według badaczy z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella karierowiczki są najczęściej zdradzane. Mężczyźni po prostu boją się przebojowych, niezależnych, zaradnych kobiet. A gdy zarabiają mniej od partnerki, ich pewność siebie drastycznie spada. Potwierdzenia swojej męskości zaczynają więc szukać w innych ramionach.
Christina Künzle, ekspertka zajmująca się doradztwem zawodowym twierdzi, że co trzecia kobieta sukcesu żyje sama. Sporo w tym względzie zrobiła zmiana obyczajowa. W przeszłości kobieta była całkowicie zależna od mężczyzny i często tkwiła w nieudanym związku. Dziś kończy taką relację, bo może sobie pozwolić na życie solo.
Matka i ojciec w jednym
W Polsce przybywa również kobiet, które w pojedynkę wychowują dziecko. W 2011 roku Europejski Urząd Statystyczny (Eurostat) podał, że w naszym kraju samotnych matek jest jedenaście razy więcej niż samotnych ojców.
Natalia, 28-letnia mama rocznej Zosi, przyznaje, że choć ma męża, czuje się jak samotna matka.
- Ja jestem na urlopie macierzyńskim, a on ma własny biznes. Całymi dniami nie ma go w domu, a gdy wraca, zazwyczaj jest tak zmęczony, że chwilę pobawi się z córką i kładzie się na kanapie albo siada przed komputerem. Na początku byłam zdruzgotana, że cała opieka nad dzieckiem spadła na mnie, ale przyznaję, że przyzwyczaiłam się już do tego i widzę, że umiałabym sobie sama poradzić z dzieckiem - mówi.
Coraz więcej Polek nie chce jednak żyć w byle jakim związku, nawet jeśli jest w nim dziecko.
„Zostawiłam męża, bo pił trochę za dużo, robił za mało. Odeszłam z dwuletnim dzieckiem, myślałam nawet, że się ocknie i będzie chciał, żebyśmy się zeszli. Co mnie zadziwiło, on od tego czasu nawet nie odwiedził syna, nie dzwoni, nie pyta, po prostu go nie ma. Minęły dwa lata” - pisze internautka Madelaine. Przyznaje jednak, że czasem ma wątpliwości, czy dobrze zrobiła.
„Do końca życia będę sobie zadawać pytanie: co by było, gdybym nie odeszła? Bo między tymi złymi chwilami było kilka dobrych. A wybrałam dziecku życie bez ojca. Tylko czy taka osoba może zasługiwać na takie miano?”.
Większość kobiet, które odeszły od partnera, mimo że miały z nim dziecko, z perspektywy czasu przyznaje, że to była dobra decyzja. „Odeszłam od ojca mojego syna, jak mały miał trzy miesiące. Nie żałuję. To była ciężka decyzja, okupiona nocami łez. Okazało się, że po tym wszystkim, co przeszliśmy, jesteśmy lepszymi rodzicami na odległość” - to wpis z forum dyskusyjnego.
Polki odchodzą od ojców swoich dzieci i wybierają samotność, gdy mężczyźni okazują się nieodpowiedzialni i gdy nie sprawdzili się ani w roli rodzica, ani partnera.
Nie ma sensu być ze sobą na siłę
Psychoterapeutka Monika Ciszek-Skwierczyńska przyznaje, że w pewnym sensie samotność to znak naszych czasów.
- Na świecie już szerzej niż w Polsce funkcjonuje taki model rodziny, gdzie kobieta samotnie wychowuje dziecko z wyboru. Jest samodzielna, wykształcona, świetnie sobie radzi bez mężczyzny, a równocześnie nie chce rezygnować z macierzyństwa.
Ciszek-Skwierczyńska mówi, że do niedawna na kobietę po rozwodzie, tym bardziej na samotną matkę, patrzono jak na ofiarę.
- Jeśli rozstanie było następstwem dojrzałej decyzji obojga partnerów, kobieta jest pogodzona z samotnością, a mężczyzna uczestniczy w życiu dziecka bez konfliktów z byłą żoną i emocjonalnych przepychanek, to jest to lepsze dla dziecka, niż przyglądanie się rodzicom, którzy są razem na siłę - rzekomo dla jego dobra.
Ekspertka centrum La Fuente dodaje, że panie są dziś silniejsze, bardziej samodzielne, dlatego rozpowszechnia się model „singlowego związku” - model rodziny, gdzie to ona samotnie wychowuje dziecko.
Nierzadko bywa tak, że nie chcemy ciągnąć związku za wszelką cenę.
- Często początkiem życia w pojedynkę jest rozwód czy rozstanie z długoletnim partnerem. Nie musi ono być spowodowane jakimś wielkim dramatem, a efektem wygaśnięcia uczuć, pojawienia się emocjonalnego chłodu. Wtedy wspólna decyzja obojga partnerów o rozstaniu może być najbardziej rozsądną decyzją - przyznaje Monika Ciszek-Skwierczyńska.
Tak było u Marty. - Spotykaliśmy się od czterech lat. Myśleliśmy o ślubie. Ale w pewnym momencie związek zaczął się psuć. Mimo że nie mieszkaliśmy ze sobą, pojawiła się rutyna, coraz częściej się kłóciliśmy. Poczułam, że uczucie, które nas połączyło, wypaliło się. Zrozumiałam, że nie ma już o co walczyć, że nie jestem szczęśliwa w tym związku - opowiada Marta. Rozstali się. To ona zdecydowała, że przyszedł na to czas.
Samotne czasy
Powody samotności mogą być jeszcze inne.
- Żyjemy w czasach, kiedy ludzie doświadczają lęku przed bliskością. Szybkie tempo życia, pęd do sukcesu, dążenie do indywidualności, są przeciwieństwem tego, czego wymaga związek: zobowiązań, odpowiedzialności za wspólne decyzje. Partnerstwo jest wymagające, ale my jako osoby duchowe potrzebujemy głębszych relacji. Samotność bywa drogą na skróty. To oczywiście nie oznacza, że kobieta, która ją wybiera, nie ma bogatego życia wewnętrznego, jeśli ten wybór wynika z jej świadomej decyzji czy aktualnych okoliczności życiowych - zauważa Monika Ciszek-Skwierczyńska.
Psychoterapeutka wymienia kolejne powody, przez które Polki są same.
- Współczesną tendencją jest szybkość i powierzchowność komunikowania się – między innymi za pośrednictwem portali społecznościowych. Kiedyś dla dziecka największą karą był zakaz wyjścia na podwórko, dziś - zakaz korzystania z komputera. Podobnie jest z dorosłymi. Komunikowanie się przez internet jest bezpieczne, wymaga mniej wysiłku, nie obliguje nas do walki ze swoimi ograniczeniami. Daje jednak mniejsze szanse na stworzenie trwałych, głębokich relacji - zauważa.
Czasem samotność nie jest naszym wyborem. Jej przyczyną mogą być choroby. - Po pierwsze, zaburzenia odżywiania, jak anoreksja czy bulimia. To tak zwane choroby samotności, izolacji. Partner po prostu nie radzi sobie z tym, co dzieje się z partnerką. Objawy są trudne zarówno dla chorego, jak i dla jego bliskich, którzy odchodzą, bo nie dają rady trwać przy chorej i ją wspierać. Po drugie - uzależnienia. Szybkie tempo życia, presja na robienie kariery, na bycie idealną powodują, że kobieta szuka sposobu na szybki relaks, rozluźnienie. I znajduje go w alkoholu czy innych środkach stymulujących. A ponieważ nie chce, żeby wyszło to na jaw, zamyka się w sobie, stroni od kontaktów towarzyskich - tłumaczy Monika Ciszek-Skwierczyńska.
- Trzecią przyczyną jest depresja. Wielu ludziom wydaje się, że chory na depresję po prostu spędza całe dnie w łóżku i nie jest w żaden sposób aktywny. A często są to osoby czynne zawodowo w ciągu dnia. Jednak wieczorem, kiedy energia się wyczerpuje, nie wystarcza jej na tworzenie relacji towarzyskich i chory zamyka się w domu. Samotność może być więc skutkiem lęków, konsekwencją choroby czy uzależnienia bądź efektem świadomej decyzji - podsumowuje Monika Ciszek-Skwierczyńska.
Ewa Podsiadły-Natorska/(EPN)/(kg), WP Kobieta