Dorosła kobieta rysuje Polskę ''oczami dziecka''. Na razie demonstruje swoje poglądy
Fanpage ''Rysunki Zosi'' to rzecz przedziwna. Słowa ''projekt'' użyłam zresztą z braku lepszego określenia, bo trudno jednoznacznie stwierdzić, co autorka chciała osiągnąć.
Nowa strona na Facebooku, stworzona przez dorosłą użytkowniczkę Facebooka powoli zbiera coraz więcej polubień i komentarzy. Jej autorka niejako wciela się w postać fikcyjnej siedmioletniej dziewczynki, która na rysunkach utrwala trudną polską rzeczywistość. Na obrazku mającym przedstawiać Marsz Niepodległości dorośli trzymają transparenty ''j...ć Żyda'' i ''Śmierć wrogom Ojczyzny''. Twórczość ''Zosi'' zdobywa w sieci coraz większą popularność.
Manifest polityczny, autentyczna próba przyjrzenia się pewnemu problemowi, prowokacja? Jedno jest pewne - twórczyni obrazków mających przedstawiać domniemaną polską rzeczywistość oczami dziecka wpadła na pomysł jako tako oryginalny. Wymyśliła fikcyjną postać siedmioletniej Zosi i stworzyła jej rysunki. Nad każdym z nich czytamy: ''Zosia to polska dziewczynka. Może być dzieckiem każdego z nas. Rysunek przedstawia otaczający nas świat, oczami dziecka. Od nas dorosłych, zależy co narysują nasze dzieci''. Przykładowy rysunek wygląda tak...
... albo tak:
Prawa do wypowiedzi artystycznej autorce obrazków odmówić oczywiście nie wolno. Czy problemy z obrazków ''Zosi'' można odnieść do jakiegoś niechlubnego wycinka naszej rzeczywistości? Oczywiście, że można.
Zatem dlaczego nie uważam, żeby miały one jakikolwiek walor edukacyjny lub uświadamający?
Dziecięce rysunki, mniej lub bardziej skutecznie, od dawna służą dorosłym za dodatkowy kod, klucz do zrozumienia najmłodszych. Znane są przypadki, gdy rodzic czy nauczyciel wyczytuje z niewyraźnego obrazka rzeczy niepokojące. Mogą one być obrazem aktualnej sytuacji rodzinnej, życia wśród swoich rowieśników i wielu innych doświadczeń. Teoria, że polskie ''Zosie'' i ''Jasie'' są aktywnymi odbiorcami rzeczywistości politycznej i obywatelskiej - to pierwsza dość karkołomna teza. Jakkolwiek idea społeczeństwa obywatelskiego i kształtowania pożytecznych społecznie postaw jest w szkołach od najmłodszych lat realizowana, to naiwnym jest myślenie, że znalazłaby ona odzwierciedlenie w luźnej twórczości. Tak samo byłoby prawdopodobnie z negatywnymi przejawami życia społecznego, jak na przedstawionych rysunkach.
Ryzykowny jest też pomysł, że dziecko myśli naszymi kategoriami i chybcikiem podąży za swoim rodzicem, będącym - bazując na pierwszym rysunku - rasistą, antysemitą, homofobem i katolikiem-hipokrytą jednocześnie. Ile musiałoby wysłuchać nienawistnych tyrad, by bezbłędnie wytypować w swoim bloku ''zboczeńca'', '''komucha'', ''terrorystę'' i tak ich nazwać? Wreszcie - ilu jest takich rodziców?
Rysunki raziłyby mniej, gdyby ich twórczyni pisemnie nie stwierdziła, że może mówić w imieniu dzieci. To zresztą grzech powszechny i nie do uniknięcia. Od lat do głów najmłodszych próbują dobić się wszyscy dorośli świata: autorzy filmów dla dzieci, producenci zabawek, w końcu wychowawcy i rodzice. Czasem udaje nam się zawładnąć ich sercem i umysłem, by zaraz przekonać się, że to na nic. Dziecko jest odrębną, niezależną jednostką i nie myśli w ten sam sposób. ''Zosia'' jest postacią fikcyjną wymyśloną przez dorosłą kobietę, a opublikowane obrazki siłą rzeczy przedstawiają, w sposób wystylizowany, jej pogląd na polską rzeczywistość i jej problemy. Może taka była jednak intencja twórczyni strony?
Na fanpage'u znajduje się wiele nieprzychylnych komentarzy. Niektóre są przykładem zwykłego, nieusprawiedliwionego hejtu, inne wskazują na to, by nie wchodzić ''w buty'' dziecka.
Co może świadczyć o tym, że autorce rysunków ''Zosi'' z całej tej stylizacji najlepiej wyszła kreska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl