Dyrektorka o programie PiS. "Mam gorzką satysfakcję"
Program "Laptop dla ucznia" został ogłoszony przez rząd Zjednoczonej Prawicy niedługo przed wyborami parlamentarnymi. Według zasad każdy uczeń IV klasy szkoły podstawowej w Polsce miał otrzymać na własność bezpłatny laptop. Oto jak dzisiaj komentują tę akcję dyrektorki szkół.
Zgodnie z programem "Laptop dla ucznia" od roku szkolnego 2023/2024 kolejne roczniki uczniów klas IV szkół podstawowych publicznych i niepublicznych miały otrzymywać bezpłatnie laptopy. Źródłem finansowania sprzętów miały być środki z budżetu Unii Europejskiej w ramach Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności, pierwszy rocznik czwartoklasistów otrzymał je dzięki prefinansowaniu przez Polski Fundusz Rozwoju.
Program został zawieszony przez obecny rząd. Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski ujawnił, że najprawdopodobniej podczas przetargu doszło do naruszenia przepisów karnych i "sytuacji korupcyjnych". - Otrzymaliśmy z Komisji Europejskiej informację, że wydatki na ten cel nie są kwalifikowalne. Poprzedni rząd nie zabezpieczył również pieniędzy - zaznaczył. Zapowiedział złożenie doniesienia do prokuratury.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Laptop dla ucznia". Dyrektorki szkół krytykują program
Jak "Laptop dla ucznia" był oceniany przez władze szkół? Pisze o tym "Gazeta Wyborcza".
- Wyszło na moje i przyznam, że mam gorzką satysfakcję. Program "Laptop dla ucznia" okazał się klapą, totalnym fiaskiem, a ja od początku to mówiłam. Nasze dzieci ani razu nie skorzystały z rządowych laptopów w szkole. To sprzęt rozdany bez pomysłu, za pieniądze wydane bez sensu - podkreśliła Jolanta Gajęcka, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 2 w Krakowie.
Tłumaczyła, że szkoła, którą prowadzi, ma w swoim wyposażeniu komputery, tablety, tablice interaktywne czy okulary VR. Nie było więc konieczności, żeby nosić ze sobą laptopy.
Podobnie mówi o tym Magdalena Mazur, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 12 w Krakowie.
- Laptopy rozdaliśmy i tyle je widzieliśmy. Nie poprosiliśmy uczniów ani razu, by je przynieśli do szkoły. Od samego początku byliśmy przeciwni temu programowi – czytamy w "Wyborczej".
Czytaj także: Obejdą zakaz Nowackiej? Nauczyciel wskazał metodę
"Wpadamy z deszczu pod rynnę"
Obecny rząd planuje prace nad programem "Cyfrowy uczeń". Zgodnie z jego założeniami, uczniowie mają dostać "mobilne urządzenia" w 2025 roku. Jak komentują te plany dyrektorki? Według Jolanty Gajęckiej, "wpadamy z deszczu pod rynnę". - "Cyfrowy uczeń" brzmi groźnie. Słyszę tę słowa i widzę humanoidalnego robota - mówi. Wcześniej podkreślała, że rząd, zamiast wyposażać wszystkich uczniów w laptopy, powinien skupić się na finansowaniu nowoczesnych pracowni komputerowych.
Magdalena Mazur zauważa natomiast, że "znów jesteśmy w tyle". - Podczas, gdy inne kraje zaczynają myśleć o wycofaniu nadmiernej cyfryzacji ze szkół na rzecz kartki papieru i ołówków, my chcemy stworzyć "Cyfrowego ucznia", czyli ucznia odmóżdżonego. Takim może się stać, jeśli wraz z cyfryzacją, którą oczywiście trudno ignorować w dzisiejszym świecie, nie zaczniemy pracy z dziećmi nad jej mądrym wykorzystaniem – punktuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!