Dzieci nadal są rozdzielane w szpitalach od rodziców. Fundacja Rodzić Po Ludzku apeluje
- Znamy historie, gdzie rodzice nie widzieli dziecka przez nawet dwa miesiące. Czasem, jeśli personel był przyjazny, to jedynie wysyłano od czasu do czasu zdjęcie malucha – opowiada nam Dominika Kuźnicka-Błaszkowska z Fundacji Rodzić Po Ludzku.
Obostrzenia spowodowane pandemią coraz bardziej dają się we znaki rodzicom hospitalizowanych dzieci, ponieważ dyrektorzy placówek mogą samodzielnie ustalać zasady odwiedzin. Ustawa o Prawach Pacjenta z 2008 roku pozwala im również całkowicie zabronić wstępu na oddział.
Po licznych skargach zrozpaczonych rodziców krajowy konsultant w dziedzinie pediatrii oraz krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych stwierdzili, że nawet w tak ekstremalnych warunkach jeden zdrowy rodzic może przebywać w szpitalu z dzieckiem. Również w sytuacji, gdy u malucha występuje podejrzenia zakażenia koronawirusem oraz gdy ma ono stwierdzony testem COVID-19.
Jednak rekomendacje nie mają mocy prawnej, a rozłąka z dzieckiem jest szczególnie bolesna dla kobiet tuż po porodzie. Zrozpaczeni rodzice szukają pomocy na różne sposoby. Pracownicy Fundacji Rodzić Po Ludzku każdego dnia obierają telefony i wiadomości z prośbą o wsparcie. Najczęściej są to matki, których stan zdrowia pozwolił na szybki wypis, a jednocześnie ich dziecko musiało zostać hospitalizowane np. z powodu żółtaczki.
- Najgorsze są sytuacje, gdy rodzi kobieta zakażona koronawirusem. Wtedy jest ona niezwłocznie izolowana od dziecka, a na dodatek później często zostaje szybciej wypisana. To są prawdziwe dramaty, ponieważ nie ma możliwości przekazania pokarmu dziecku, przytulenia go, a nawet zobaczenia. Znamy historie, gdzie rodzice nie widzieli dziecka przez nawet dwa miesiące. Czasem jeśli personel był przyjazny, to jedynie wysyłał od czasu do czasu zdjęcie malucha – opowiada nam Dominika Kuźnicka-Błaszkowska z Fundacji Rodzić Po Ludzku.
Odcięcie od dziecka
Dokładnie w takiej sytuacji znalazła się Małgorzata, której córka leżała na oddziale neonantologii w jednym z gdańskich szpitali, a ona nie mogła jej zobaczyć przez pięć tygodni. Kobieta w trakcie rozłąki dużo czytała na temat pierwszych chwil z dzieckiem. – Wszędzie było napisane, że kontakt "skóra do skóry" jest bezcenny. To właśnie wtedy zawiązuje się więź z dzieckiem. Mnie bezpodstawnie odebrano tę możliwość – mówi w rozmowie z nami.
Małgorzata zdaje sobie sprawę z powagi pandemii, ale uważa, że decyzje niektórych dyrektorów szpitali i tak nie przynoszą oczekiwanych rezultatów.
- Wściekłość rozrywała mnie od środka, bo ja nie mogłam wejść na oddział, żeby przypadkiem nie przynieść wirusa, a inni już mogli – podkreśla. - Błagałam i płakałam do słuchawki, ale nie było zmiłowania – dodaje.
Fundacja Rodzić Po Ludzku zwraca uwagę na fakt, że mnóstwo kobiet po porodzie zmaga się z problemami emocjonalnymi. Rozdzielenie z dzieckiem sprzyja pogłębianiu się tzw. baby blues, czyli rozwojowi depresji poporodowej.
Wiktoria Labocha urodziła dziecko jesienią 2019 roku i pierwszy raz przytuliła swoje dziecko cztery dni po porodzie. Okres może wydawać się stosunkowo krótki, ale kobieta do dziś odczuwa konsekwencje tamtego zdarzenia. Silne emocje pojawiają się za każdym razem, gdy temat powraca.
- Urodziłam przez cesarskie cięcie w znieczuleniu ogólnym. Gdy się obudziłam i zapytałam, gdzie jest syn, nikt nie raczył mi odpowiedzieć. Później okazało się, że przetransportowali go do innego szpitala. Bardzo to przeżywałam. Dzisiaj widzę, że potrzebowałam wtedy wsparcia psychologicznego – wspomina kobieta, która teraz walczy w sieci, aby nie rozdzielać dzieci od rodziców. – Takie sytuacje bardzo odbijają się na całej rodzinie – przyznaje.
Dominika Kuźnicka-Błaszkowska wskazuje jeszcze inne aspekty. – U wielu kobiet pojawiają się problemy z utrzymaniem laktacji. Ktoś powie, że można używać laktatora, ale bezpośrednie karmienie jest o wiele bardziej wskazane, ponieważ wtedy uwalniają się dwa bardzo ważne hormony: prolaktyna i oksytocyna – wyjaśnia.
Niemowlę również czerpie liczne korzyści, czując obecność matki. – Stały kontakt dziecka z rodzicami przyśpiesza proces zdrowienia. Do dziś pamiętam historię kobiety, która po kilku dniach rozłąki wywalczyła możliwość zobaczenia się z wcześniakiem. Już po pierwszym zetknięciu, pierwszym kangurowaniu, zaczęła się poprawiać saturacja u dziecka, a z każdą kolejną wizytą noworodek coraz lepiej oddychał – opowiada przedstawicielka Fundacji.
- Wielu rodziców zapewnia, że mogą nawet codziennie robić testy na własną rękę i przychodzić do szpitala w profesjonalnym stroju ochronnym. Dla nich najważniejsze jest dziecko – zapewnia Dominika Kuźnicka-Błaszkowska.
Zalecenia WHO
Podobne dramaty rozgrywają się prawie na całym świecie. Kilka tygodni temu MJ Global Health opublikowało wyniki międzynarodowego badania przeprowadzonego w 62 krajach. Z danych wynika, że personel medyczny 2/3 szpitali na świecie nie zezwala na pobyt rodziców przy swoich pociechach.
Tymczasem właśnie te pierwsze chwile są najważniejsze. Światowa Organizacja Zdrowia podaje, że kangurowanie zmniejsza liczbę zgonów nawet o 40 proc., hipotermii o 70 proc., a ciężkich infekcji o 65 proc., dlatego zaleca matkom bezpośredni kontakt z dzieckiem nawet w trakcie zakażenia koronawirusem.
WHO zleciło przeprowadzenie badania w 127 krajach, które pokazało, że utrzymanie poziomu kangurowania sprzed pandemii mogłoby ocalić życie 125 tys. wcześniaków.
Kilka dni temu Fundacja Rodzić Po Ludzku wystosowała apel do Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Pacjenta, aby oficjalnie uznali, że nawet w czasie pandemii rodzice mają prawo do nieprzerwanego pobytu w szpitalu ze swoim dzieckiem, a dzieci do nieograniczonej opieki rodziców. - Szpital powinien wręcz zachęcać do pozostania z dzieckiem – podkreśla fundacja.
- Na ten moment nie dostaliśmy odpowiedzi, ale mamy głęboką nadzieję, że wsparcie ze strony RPD i RPP doprowadzi do zmiany decyzji w placówkach, gdzie noworodki i rodzice są rozdzielani – dodaje Kuźnicka-Błaszkowska.