Blisko ludziDlaczego tak trudno znaleźć dobrego ginekologa? "Zamiast skupić się na badaniu, komentowała mój pedicure"

Dlaczego tak trudno znaleźć dobrego ginekologa? "Zamiast skupić się na badaniu, komentowała mój pedicure"

Wiele kobiet podczas wizyt u ginekologa spotyka się się z sytuacjami czy uwagami, które nigdy nie powinny mieć miejsca. - Lekarze są przyzwyczajeni, że w swoim gabinecie mogą robić i mówić wszystko. Bardzo rzadko traktują pacjentki podmiotowo – mówi Karolina Sztyler z Fundacji Go Healthy Girl.

Historie pacjentek z gabinetów ginekologicznych mogą przerazić
Historie pacjentek z gabinetów ginekologicznych mogą przerazić
Źródło zdjęć: © Getty Images | M_a_y_a
Katarzyna Pawlicka

20.01.2021 17:42

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Lekarz po zakończeniu badania ginekologicznego powiedział, że chciałby jeszcze zbadać moje piersi - mówi dla WP Kobieta Karolina z Rzeszowa. - Bezwiednie zdjęłam bluzkę i po chwili zorientowałam się, że siedzę na fotelu ginekologicznym całkiem naga. Uważam, że już na tym etapie coś było nie w porządku. Badanie przebiegło w ciszy, ale gdy się już ubrałam, lekarz zapytał, czy mam partnera. Kiedy przytaknęłam, skomentował: ”No to partner ma szczęście”. Od razu się nastroszyłam, a wtedy dodał jeszcze, że jestem ładna. Bardzo mnie uderzyło, że usłyszałam to chwilę po badaniu, w trakcie którego byłam naga – relacjonuje kobieta.

Ginekolog zaprasza na randkę

Z podrywem przez ginekologa spotkała się także Iga z Krakowa, która tuż po zakończeniu badania została zaproszona na randkę. - Miałam 22 lata, byłam więc młodą kobietą. Lekarz powiedział, że w piątek ma 40. urodziny i bardzo chce, żebym towarzyszyła mu na imprezie. Podpytywał też, czy mam chłopaka. W trakcie badania nasz kontakt był formalny, nie było mowy o flircie. Mogłoby się wydawać, że nic takiego się nie stało, ale po tym zdarzeniu przestałam chodzić do ginekologa, na kolejną wizytę zdecydowałam się dopiero po dwóch latach. Uważam, że lekarz przekroczył granicę – opowiada.

Jednak bulwersujące zachowania wobec pacjentek nie są domeną mężczyzn, zdarzają się one także w gabinetach ginekolożek. Dwie takie sytuacje przytacza Monika z Tychów, która długo szukała godnego zaufania lekarza. Gdy miała 18 lat i poszła na jedną z pierwszych wizyt, została wyśmiana przez lekarkę, że jest dziewicą. – Jakby tego było mało, pani doktor kazała mi używać tamponów, żeby – i tu cytuję – "rozepchać się" – mówi 30-latka.

Kilka lat później do wizyty skłoniła ją spóźniająca się miesiączka. – Miałam 26 lat, okres spóźniał się tylko kilka dni, ale chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ginekolog właściwie od progu zaczęła wmawiać mi ciążę, choć od razu powiedziałam, że ostatni raz uprawiałam seks ponad cztery miesiące wcześniej. Lekarka od razu rozpoczęła narrację, że nie takie przypadki widziała i wysłała mnie na badania z krwi. Niby wiedziałam, że to absurdalny pomysł, ale stresowałam się okropnie - mówi kobieta.

Dopłaty do grubych pacjentek

32-letnia Katarzyna spotkała się za to zarówno z bezmyślnością ze strony lekarki, jak i arogancją lekarza. - W trakcie pierwszej ciąży trafiłam do ginekolożki, która za wszelką cenę chciała być ”fajna” i nie zawsze było to strawne. Denerwowało mnie, gdy ja leżałam na fotelu ginekologicznym, w raczej niewygodnej pozycji i z wielkim brzuchem, a ona zamiast skupić się na badaniu i pozwolić mi szybciej zejść z tego urządzenia, komentowała mój pedicure i zastanawiała się na głos, czy powinna zrobić sobie taki kolor na wakacje - relacjonuje.

Jednak brak empatii i lekkomyślność ginekolożki są niczym przy postawie jej kolegi po fachu. - Inny lekarz, na którego także trafiłam w ciąży, zamiast spróbować jak najlepiej wykonać USG, na głos mówił, że moje badanie na pewno będzie niewiarygodne, bo u grubych robi się je niewygodnie, a do tego nie wszystko widać. Dodał też, że powinni mu dopłacać za badanie grubych pacjentek – wspomina Katarzyna.

Trwały ślad w psychice

Psycholog i seksedukatorka Antonina Dębogórska uczula, że u wielu kobiet takie komentarze czy nieodpowiedni dotyk mogą zostawić trwały ślad w psychice. - Kobieta zaczyna się zastanawiać, czy to z nią jest coś nie tak, czy ma traktować siebie tak, jak potraktował ją lekarz - osoba, która ma autorytet, której przecież zaufała – mówi.

Dębogórska podkreśla też, że największym problemem jest pozycja lekarza, który ma z góry przydzieloną funkcję wysokiego zaufania społecznego. Kobieta, która do niego przychodzi, musi nie tylko się obnażyć, ale także być gotowa na powiedzenie mu o najintymniejszych sprawach. W momencie, gdy zderzy się z nieodpowiednim zachowaniem z jego strony, ma prawo poczuć się głęboko urażona, bo przecież nie miała wyjścia, od początku zaufała.

Żarty w gabinecie? Niekoniecznie

Żarty w gabinecie ginekologicznym są zazwyczaj kwestią sporną i przyczynkiem do zaciętych dyskusji na forach internetowych. Niektóre pacjentki brzydzą się nimi, inne wręcz oczekują takiej postawy lekarza, argumentując, że żarcik pozwala im się rozluźnić przed nieprzyjemnym badaniem.

- Rozumiem, że są lekarze ze świetnym poczucie humoru, docenianym przez ich stałe pacjentki – mówi Antonina Dębogórska. – Myślę jednak, że lekarz nie powinien pozwalać sobie na żarty przy nowej pacjentce, szczególnie żarty seksistowskie czy uprzedmiatawiające – te nie są mile widziane w żadnym środowisku pracy – dodaje.

O przewinieniach ginekologów, ale też sposobach na zwiększenie komfortu pacjentek, opowiada także Karolina Sztyler z Fundacji Go Healthy Girl.

- W naszej fundacji organizujemy spotkania kobiet z lekarzami, psychologami czy fizjoterapeutami, na których mogą poszerzyć wiedzę, zadać pytania i znaleźć odpowiedniego specjalistę. Po każdej takiej kampanii, realizowanej zazwyczaj jesienią, większość uczestniczek wypełnia ankiety. Z odpowiedzi wnika, że kobiety często boją się wizyty u ginekologa. Piszą, że lekarze są niemili, nie potrafią podejść odpowiednio do pacjentki, śmieją się z braku wiedzy na temat badań czy cyklu miesięcznego. Co gorsza, ginekolodzy komentują wygląd kobiet, wypominają nadwagę, albo mówią, że pacjentka powinna ogolić się przed wizytą lub zadbać o brzuch po ciąży – mówi.

Jak znaleźć dobrego specjalistę?

Sztyler zdradza też, że Fundacja Go Healthy Girl dostaje mnóstwo maili i wiadomości na Facebooku z prośbą o polecenie ginekologa. – Mamy bazę własnych specjalistów, szukamy też dobrych ginekologów w konkretnych miastach. Wybierając lekarza warto kierować się opiniami na Znanym Lekarzu, przed wizytą dobrze zadzwonić do wstępnie wybranego lekarza lub na recepcję, zadać kilka nurtujących nas pytań.

- Najgorzej jest w mniejszych miastach, gdzie lekarze nie mają stron internetowych, konta na Znanym Lekarzu, bardzo trudno znaleźć o nich jakąkolwiek informację. Rozsądnie byłoby, gdyby NFZ podjął się certyfikacji, wyodrębnił lekarzy, którzy mają dobry wpływ na pacjentki. Dlaczego w niektórych regionach profilaktyka jest na wysokim poziomie, a w innych nie ma jej prawie wcale? Może jest problem z kompetentnymi ginekologami, albo z dostaniem się do nich? Należałoby nad tym popracować – dodaje.

Jak złożyć skargę na lekarza?

Ekspertka uczula, by nie mieć do siebie żalu, jeśli nie zareagujemy na seksistowski żart czy komentarz nie na miejscu. – Jeśli coś takiego dzieje się w gabinecie, może nas zamurować, to jest normalne. Ważne, żeby nie mieć do siebie pretensji o brak reakcji. Natomiast jeśli po jakimś czasie nadal mamy potrzebę, by coś powiedzieć, warto to zrobić, np. zadzwonić do lekarza i wyrazić dezaprobatę – wyjaśnia.

Jeżeli chcemy złożyć skargę na lekarza, możemy zrobić to w jednostce, w której przyjmuje. W przypadku, gdy jest to przychodnia NFZ, powinna być w niej osoba delegowana do przyjmowania takich skarg. Pismo możemy przekazać również kierownikowi. Ta sama zasada działa w przypadku przychodni prywatnych i gabinetów (jeżeli nie należą bezpośrednio do lekarza, którego skarga dotyczy). Kolejną instancją jest Rzecznik Praw Pacjenta lub lokalna Izba Lekarska (osobna dla każdego województwa).

Komentarze (460)