"Mąż utrzymuje dom, ja zarabiam na swoje wydatki". Tradycyjny podział finansów wciąż ma się dobrze
Z badania Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że 41,5 proc. ankietowanych wskazuje mężczyznę jako osobę odpowiedzialną za płacenie rachunków. W wielu polskich domach tradycyjny podział ról finansowych wciąż ma się dobrze. - Mój mąż dobrze zarabia, a ja jestem nauczycielką polskiego, więc wiadomo, jak jest. Mamy taki układ, że on utrzymuje dom, a ja zarabiam na swoje wydatki: fryzjera, paznokcie, prezenty dla dziecka - przyznaje Joanna.
16.02.2022 | aktual.: 16.02.2022 18:43
Z badania przeprowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów Biura Informacji Gospodarczej wynika, że 50 proc. Polaków - zarówno kobiet, jak i mężczyzn - pozostających w związkach uważa, że wydatki powinny być pokrywane ze wspólnego budżetu. Widać, że Polacy dążą do równouprawnienia w kwestii finansowej, jednak tradycyjne role jeszcze nie zatarły się całkowicie. 41,5 proc. zapytanych wskazało, że to mężczyzna powinien brać na siebie większość wydatków.
Joanna nie ukrywa, że to mąż utrzymuje dom, a ona zarabia na własne przyjemności. Jak twierdzi, obojgu taki układ pasuje. - Mój mąż dobrze zarabia, a ja jestem nauczycielką polskiego, więc wiadomo, jak jest. Mamy taki układ, że on utrzymuje dom, a ja zarabiam na swoje wydatki: fryzjera, paznokcie, prezenty dla dziecka - mówi.
- Nie da się zaprzeczyć, że tradycyjny model rodziny i związany z nim podział obowiązków jest silny w dużej części naszego społeczeństwa. Niemniej cieszy fakt, że połowa badanych opowiada się za wspólnym udziałem w najważniejszych domowych wydatkach. To pozytywny sygnał dla panów, którzy nie odczuwają już tak silnej, jak jeszcze kilkanaście lat temu, presji społecznej, by ciężar utrzymania rodziny spoczywał wyłącznie na ich barkach - mówi w rozmowie z WP Kobieta Danuta Duszeńczuk-Chmiel, edukatorka finansowa, autorka bloga kobiecefinanse.pl oraz poradników "Pieniądze dla Pań" oraz "Kariera dla Pań".
"Co moje to twoje"
- U nas wszystko jest wspólne, wychodzę z założenia, że jeśli dzielimy łóżko i przyjemności, to rachunki i obowiązki również. Każdy z nas ma osobne konta, ale tylko dlatego, że ja pracuję w Polsce, a on za granicą i ma rachunek w innej walucie, ale oboje mamy wszelkie upoważnienia na wypadek niespodziewanych sytuacji. Wydatki ustalamy wspólnie, nie rozliczamy się co do złotówki z każdego batona. To, co zarobimy, jest nasze i z tego dzielimy na rachunki, życie, oszczędności i przyjemności - przyznaje Karolina Wachowiak.
Podobną postawę reprezentuje Marcelina Siuda-Brodowska. Obecnie nie pracuje, lecz ma czynny udział w planowaniu domowych finansów. Uważa, że w związku wszystko jest wspólne.
- Mamy wspólny budżet, nie dzielimy się rachunkami. Ja obecnie nie pracuję, ale spokojnie żyjemy sobie z jednej pensji. I wspólnie zarządzamy kasą. A jak pracuję, to nie ma tak, że zrzucamy się po połowie na wydatki. Mamy wspólne pieniądze i to bez różnicy, kto za co zapłaci. Oszczędności też mamy wspólne - mówi Marcelina.
On więcej zarabia, więc więcej płaci?
Partner Iwony zarabia więcej niż ona, lecz ustalili równy podział wydatków. - Mój mężczyzna zarabia naprawdę bardzo dobrze, ja jestem zwykłą kelnerką. Wydatkami dzielimy się po połowie, ale ponieważ zarabiam, to kupuję sobie rzeczy, na które mam ochotę, płacę za kosmetyczki, fryzjerów, za swoje przyjemności. Płacę też za swoją córkę z poprzedniego związku.
Niższe zarobki kobiet nierzadko wynikają z czynników niezależnych (niższe pensje kobiet na równorzędnych stanowiskach) czy też opieki nad dziećmi, która zwykle przypada kobietom.
- Oboje pracujemy, z tym że partner więcej zarabia. Rachunki mamy podzielone. Większą część płaci on, gdyż ja często zostaję w domu z synem, jak jest chory, więc moja wypłata się wtedy zmniejsza - mówi Martyna Sobok.
Mieszkająca w Niemczech Natalia również odczuła uszczuplenie finansów, odkąd została mamą. - Od dwóch lat większą część pokrywa mąż, bo zasiłek wychowawczy jest dużo niższy niż jego pensja, ale od zawsze, od kiedy razem mieszkamy, czyli siedem i pół roku, mamy wspólny budżet.
- Pary, przy których mamy do czynienia ze znaczną dysproporcją w wysokości osiąganych dochodów, mają trudniej. Najlogiczniej w takiej sytuacji byłoby tak podzielić się wydatkami, aby osoba zarabiająca mniej nie była pozbawiona kwoty na cele osobiste, czyli np. wspomniane wcześniej odkładanie pieniędzy na emeryturę. Oznacza to, że jej wkład w domowy budżet proporcjonalnie byłby mniejszy, dopasowany do aktualnych możliwości - radzi edukatorka finansowa.
Pandemia zrobiła swoje
Wpływ na sytuację finansową kobiet miała również pandemia. Iwona przyznaje, że kiedy zamieszkała ze swoim partnerem, to początkowo wszystkimi rachunkami dzielili się po połowie. Jednak, kiedy ze względu na lockdown straciła źródło dochodu w gastronomii, partner wziął na siebie wszystkie wydatki. - Miałam w nim wsparcie, później wszystko wróciło do normy i znów płacimy pół na pół - przyznaje.
Czasowe zawieszenie działalności niektórych branż dla wielu kobiet okazało się krokiem wstecz w kwestii równouprawnienia ekonomicznego. - ONZ alarmuje, że lockdown wprowadzany w wielu krajach przyczynił się do osłabienia pozycji kobiet na rynku pracy. Stanowią one większość personelu w branżach usługowych, jak np. usługi fitness i beauty, w gastronomii, handlu i turystyce, a także w usługach opiekuńczych, gdzie są zatrudnione jako pracownice ochrony zdrowia, opiekunki nad osobami starszymi i dziećmi. A to głównie te branże odczuły dotkliwe skutki lockdownu – przyznaje Danuta Duszeńczuk-Chmiel.
- Wiele kobiet straciło pracę lub jest zagrożonych jej utratą, wiele też samych zrezygnowało z aktywności zawodowej i niejako zostały ponownie "zapędzone" do domów w celu opieki nad dziećmi, które w tym czasie nie uczęszczały do szkół, żłobków i przedszkoli. To oczywiście ma negatywny wpływ na ich sytuację finansową, nic więc dziwnego, że w tak trudnym momencie kierują do swoich partnerów oczekiwania ponoszenia większych wydatków - wyjaśnia.
Jak nie kłócić się o pieniądze?
Przede wszystkim planować budżet wspólnie - zarówno ten bieżący, jak i na przyszłość. Dobrą metodą trzymania finansów, a także emocji w ryzach, jest wspólne wyznaczenie celów. Warto nadać duży priorytet budowaniu funduszu bezpieczeństwa na nieplanowane wydatki, sytuacje takie, jak np. awaria drogiego sprzętu AGD czy samochodu. Osobny budżet powinien być gromadzony na urlop.
- Omówione, precyzyjnie opisane cele umieszczone w widocznym miejscu - a więc nie tylko w kajeciku w biurku czy w arkuszu kalkulacyjnym na komputerze, ale np. dodatkowo przyklejone na tablicy korkowej w korytarzu mieszkania czy na drzwiach lodówki - będą nam przypominać, co jest dla nas ważne i do czego zobowiązaliśmy się przed rodziną. W takich postanowieniach po prostu łatwiej wytrwać, bo złożyliśmy domownikom publiczną deklarację, z której ciężko się wycofać - twierdzi Duszeńczuk-Chmiel.
A co, jeśli któremuś z partnerów zdarzy się nadwyrężyć domowy budżet? - Nie próbujmy go atakować i oskarżać o brak odpowiedzialności, tylko spokojnie porozmawiajmy o powodach podjętej przez niego wbrew wspólnym ustaleniom decyzji finansowej. Zadajmy pytanie, jak ten nadmierny wydatek chce zrekompensować w kolejnych okresie, bo przecież wspólnie ustaliliście plan płatności i teraz został on zaburzony – radzi edukatorka finansowa.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.