"Dziewczyny, nie ma co tych facetów na siłę przetrzymywać" Katarzyna Miller i 8 przemyśleń o miłość
Ludzie kochają Katarzynę Miller za dosadność i brak psychologicznego "pitupitu". Nikt tak sprawnie jak ona, nie łączy wiedzy psychologicznej i doświadczenia terapeutycznego ze śmiało stawianymi tezami. Najbardziej charyzmatyczna polska psycholożka radzi, jak kochać, być kochaną i nie dać sobie wejść na głowę.
Ten tekst miał wyglądać inaczej. Kilka dni temu, zastanawiałam się, biorąc na tapet medialny rozpad związku Jarosława Kreta i Beaty Tadli, jak to jest, że tak niechętnie słuchamy przestróg innych kobiet, dotyczących mężczyzn, którzy się nam podobają. Przy okazji, z dziewczynami w redakcji pochyliłyśmy się nad wielkim pytaniem filozoficznym XXI wieku – "Jak rozpoznać faceta, z którym wiązać sie nie należy?".
Stwierdziłyśmy, że osobą, która bez owijania w bawełnę udzieli sensownej odpowiedzi na to (choć nieco inaczej sformułowane) pytanie, jest Katarzyna Miller. Tyle że z krótkiej rozmowy z psycholożką i pisarką wyciągnąć można znacznie więcej niż "5 typów facetów, których lepiej omijać".
To nie są czasy miłości "do grobowej deski" (i powinniśmy się z tym pogodzić)
- Poprzestawiało się nam myślenie. Czujemy się młodzi, niezależnie od metryki, i to będzie postępowało. A jak jesteś młody, to przecież "jeszcze masz czas". Z drugiej w mediach coraz bardziej liczy się news, byleby był gorący. Na domiar panuje zasada Bad news is good news, byleby coś się działo.
W tej optyce bycie razem przez 30 lat żadnym newsem nie jest. Nie ma w tym sensacji, nie ma nowości. Media to nie zbiór niewinnych przekazów, ale potężne narzędzie kształtujące sposób, w jak myślimy o sobie i świecie. Ludzie nie są, wbrew temu, co im się wydaje, sterowani wewnętrznie, ale raczej zewnętrznie.
Niezależnie od tego, co deklarujemy, ogromny wpływ ma na nas to, co jest modne, o czym się pisze, co pokazuje w mediach. A jak się pokazuje coś dużo razy, taką poliamorię np., to ona się staje elementem codzienności.
Jeśli chcesz być z kimś przez lata, nie licz na nieustający pokaz fajerwerków
- Tzw. "normalny związek" to całkiem zwykła sprawa, budowana stopniowo. Może nie żmudna, ale jednak wymagająca nakładu pracy, stosunkowo mało efektowna. Jak chcemy, żeby coś było takie superefektowne, to się szybko wypala. Małe ognisko spokojnie sobie pełga, można do niego dokładać pomału, po troszku, nie wrzucać od razu całego drewna, szanować swoje zasoby. Wtedy na dłużej starczy. Jeśli coś jest szybkie, to traktowała bym to raczej jako wstęp do romansu, a nie do związku. Nie ma w romansie nic złego oczywiście.
Twoje wyobrażenia nie są cudzymi obietnicami
- Nie powinnyśmy oczekiwać, żeby facet był wspaniałomyślny, wybitnie inteligentny, wychowany w dobrej rodzinie, bo mało która z nas jest.
- Jest takie powiedzenie, że jak chcesz mieć zepsute życie, to miej oczekiwania - i ja się z nim zgadzam. Powinniśmy się pogodzić z tym, co od drugiej osoby dostajemy, bo 100 proc. nie dostaniemy nigdy od nikogo. Jak dostajesz 80, a nawet 70 proc., to już znakomicie.
Zdrowy związek wymaga innych mężczyzn w otoczeniu
- Miej kumpla do teatru, kumpla do biegania, miej przyjaciółki do zwierzeń i kolegę, z którym jeździsz na wakacje. Żyj po prostu dobrze z różnymi ludźmi nadającymi się do różnych rzeczy. Nie urodził się jeszcze człowiek, który byłby w stanie zaspokajać wszystkie potrzeby. Nauczmy się cieszyć różnymi osobami i rzeczami. Jak mężczyzna ci potrzebny, głównie do tego, żeby nie spać samej, to kup sobie pieska. I nie mówię tego ironicznie.
Za bardzo się staramy, za kurczowo trzymamy
- My, kobiety, za dużo wkładamy w facetów. Od samego początku za bardzo się staramy, przejmujemy, stroimy, opiekujemy. Powinnyśmy przystopować i zastanawiać się, co my dostajemy w takiej relacji. Do tego facetów często w nieudanych związkach na siłę przytrzymujemy, jakby była w tym jakaś wartość. Nie wiem, co jest w takim "związku za wszelką cenę" atrakcyjnego.
Garść kobiecej solidarności w miłości nie zaszkodzi
- Jak dziewczyna lubi spijać z ust partnera, że jest inna i lepsza od reszty kobiet, to prędzej czy później do tej reszty dołączy. Konkurujemy ze sobą, więc niekiedy z satysfakcją przyjmujemy komplementy deklasujące "rywalki".
- Mądra kobieta natychmiast stawia do pionu faceta, który wyciera sobie gębę innymi kobietami. Rozstaliście się, coś nie wyszło, ale to nie jest powód do zrzucania całej winy na byłą partnerkę. Taki mężczyzna nie ma klasy i to będzie potem widać na innych polach.
Polityka w miłości nie jest tak drugoplanowa, jak się wydaje
- Można żyć ze sobą długo i szczęśliwie nie dzieląc hobby, ale przeważnie nie da się żyć długo i szczęśliwie nie mając podobnego światopoglądu. Proszę się nie nabierać na to, że ktoś jest wysokim brunetem o fiołkowych oczach. Kiedy hormony się uspokajają i to nie pomoże, jeśli nie myślimy o świecie podobnie. Polityczne i światopoglądowe spory prędzej czy później wybuchają także w związkach.
"Potrzebuję czasu" i inne historie to bujda
- Smutna rzecz – łapiemy się na facetów, którzy są "tacy fascynujący". Na gwiazdorów z przemożną potrzebą brylowania. To często wieczni chłopcy, nieustannie poszukujący bogini do ubóstwiania. Na początku szaleją z miłości, a kiedy okazuje się, że ich bogini, to kobieta z krwi i kości, która pragnie odrobiny stabilizacji emocjonalnej i poczucia bezpieczeństwa - układ przestaje im odpowiadać. Ten typ faceta będzie opowiadał, jak to się dusi, będzie potrzebował "pobyć sam", "wszystko przemyśleć".
Mianownik wspólny powyższych punktów to akceptacja tego, "jak jest", w całej złożoności, a jednocześnie zachęta do przezorności. Coś na kształt spotkania mistrza zen z przezorną ciotką. I może takie podejście chroni przed popadaniem zarówno w cynizm, jak i w huraoptymizm. Całkowite zgłębienie tematu miłości i relacji jest niemożliwe. Możemy łudzić się, że bierzemy emocje pod lupę i dopisywać pozornie logiczne wyjaśnienia. Pragniemy oparcia i akceptacji, które pamiętamy z dzieciństwa jako miłość macierzyńską. Problem polega na tym, że w dorosłym życiu tego typu bezwarunkowa miłość jest niemożliwa.