Edukacja Elżbiety II. Po tym, czego jej uczono bała się usiąść do stołu z obcymi ludźmi
"Przy stole nie rozumiem, o czym rozmawiają ludzie wokół mnie. Ogarnia mnie przerażenie na myśl o zasiadaniu wśród cudzoziemców dyskutujących na tematy, które są mi kompletnie nieznane" – przyznawała w jednej z prywatnych rozmów przyszła królowa Elżbieta II. O tym jak wyglądała edukacja córek króla Jerzego VI pisze Iwona Kienzler w książce pt. "Elżbieta II. Niezwykła królowa".
23.12.2022 16:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy panna [Marion] Crawford obejmowała posadę guwernantki księżniczek [Elżbiety i Małgorzaty], usłyszała od ich dziadka, króla Jerzego V: "Niech pani nauczy dziewczynki podstawowych umiejętności: czytania, pisania i rachowania".
Królewskie wykształcenie
Na szczęście Crawfie była nowoczesną i wyemancypowaną kobietą, która doceniała wagę edukacji, dlatego rozszerzyła program nauki swoich podopiecznych o historię, geografię, matematykę, literaturę i poezję. Inne guwernantki uczyły je muzyki, tańca oraz języka francuskiego, które obie księżniczki doskonale opanowały.
Niestety, na edukację następczyni tronu negatywny wpływ miała ugruntowana przez pokolenia obawa przed zasiadającym na tronie intelektualistą, dlatego program nauczania przyszłej monarchini nie obejmował historii ogólnej ani nauk ścisłych, poza matematyką.
Zastępca dyrektora Eton College, Henry Marten, uczył ją za to historii prawa państwowego, brytyjskiej historii oraz heraldyki, a ona pod jego czujnym okiem czytała pisma Waltera Bagehota poświęcone dziejom brytyjskiej monarchii.
W efekcie miała olbrzymie luki w wykształceniu ogólnym i kiedy jako dorosła osoba usłyszała o Dantem, myślała, że mowa o koniu wyścigowym o takim imieniu, a tytuł "Boska komedia" nic jej nie mówił. "Przy stole nie rozumiem, o czym rozmawiają ludzie wokół mnie. Ogarnia mnie przerażenie na myśl o zasiadaniu wśród cudzoziemców dyskutujących na tematy, które są mi kompletnie nieznane" – zwierzyła się kiedyś Crawfie.
Zapewne to sprawiło, że dołożyła wszelkich starań, aby jej syn i następca tronu otrzymał uniwersyteckie wykształcenie, co jej się w pełni udało. Paradoksalnie jednak królewskie wykształcenie spędza sen z oczu poddanych Karola III, który jeszcze jako następca tronu zapowiadał, że gdy zostanie monarchą, będzie głośno wypowiadał swoje opinie.
Jak tłumaczył, gdyby jego rodzice oraz ich polityczni doradcy chcieli uczynić z niego marionetkowego władcę, pozbawionego prawa do własnych poglądów, nie powinni byli posyłać go do szkoły, "gdzie faworyzowano podejmowanie inicjatyw", ani tym bardziej na uniwersytet, gdzie "nieuchronnie zaczyna się zgłębiać problemy".
Wpływ babki
Wielki wpływ na ukształtowanie charakteru i poglądów przyszłej królowej miała jej ukochana babcia, królowa Maria, która starała się nie tylko wpoić wnuczce królewskie maniery i zasady etykiety, ale także nauczyć ją właściwego, oczywiście w jej rozumieniu, podejścia do obowiązków państwowych i królewskich.
Zdaniem (…) lady Campbell, biografki królowej matki, żona Jerzego VI po śmierci teścia reglamentowała teściowej kontakty z Lilibet i Małgorzatą. Jeżeli rzeczywiście tak było, to Elżbietę czekała niemiła niespodzianka, bo jej starsza córka wdała się w królową Marię.
Nie wiadomo, czy sprawiły to odziedziczone po niej geny, czy też jest to efekt wpływu, jaki stara królowa wywarła na wnuczkę, bo Lilibet od zawsze sumiennie wywiązywała się ze swoich monarszych obowiązków, dokładnie tak, jak czyniła to jej babcia, podobnie podchodziła też do instytucji monarchii.
Nawet jadąc w karecie, przyjmowała pozę swojej królewskiej babki, gdyż podobnie jak czyniła to niegdyś królowa Maria, nie opierała się o siedzenie, ale siedziała wyprostowana jak struna, trzymając plecy kilka centymetrów od oparcia siedziska w pojeździe. W niczym nie przypominała natomiast swojej matki, lubującej się w dobrej zabawie i wręcz hedonistycznych przyjemnościach.
Wydaje się jednak, że teza o niechęci, jaką żona Bertiego darzyła swoją teściową, jest mocno przesadzona, z innych źródeł wynika bowiem, że wysoko ceniła starą królową i znajdowała się pod jej przemożnym wpływem. "Panowanie Jerzego VI to w rzeczywistości wielopoziomowy matriarchat w przebraniu – twierdziła żona księcia Windsoru, Wallis. – Królowa Maria rządzi żoną króla, a żona rządzi królem" .
Kto jak kto, ale małżonka Davida z pewnością nie zatrzymywałaby dla siebie informacji o niechęci Elżbiety do jej teściowej.
Jeszcze gorzej w przypadku Małgorzaty
Żona Bertiego, która, jak wiadomo, nie otrzymała stosownego wykształcenia, nie widziała potrzeby przeciążania nauką swoich córek. Z bólem zgodziła się ostatecznie na poszerzony program nauki Lilibet ze względu na funkcję, którą będzie pełnić w przyszłości, ale młodszą starała się przed tym uchronić.
Wciąż była wierna zaszczepionemu jej w dzieciństwie przekonaniu, że dla panien z dobrego domu ważniejsza niż książkowa wiedza i erudycja jest ogłada towarzyska.
Jak twierdzi przyjaciółka młodszej siostry Elżbiety lady Anne Glenconner, Małgorzata nie miała dostępu do edukacji na takim poziomie, jaki zapewniono przyszłej królowej:
"Jej miała wystarczyć francuska guwernantka, która kazała ćwiczyć gamy i pasaże na pianinie. Margot do końca życia miała żal do matki, że odmówiono jej nauki."
Co gorsza, w przeciwieństwie do Elżbiety, w tej kwestii księżniczka nie mogła liczyć na pomoc babci May, zresztą stara królowa nigdy nie pokochała swojej młodszej wnuczki równie mocno jak Lilibet.
Starsza pani nie mogła pojąć niedojrzałego jej zdaniem zachowania Małgorzaty, a zamiłowanie księżniczki do tańca uznawała wręcz za godne potępienia. Na szczęście Lilibet nie sprawiała takich problemów.