Efekt Pigmaliona. Warto nauczyć się doceniać i chwalić innych
– Na większość ludzi działają komunikaty pozytywne, a nie karcące i oceniające. Komunikat pełen pretensji wzbudza reakcję obronną zamiast refleksji – mówi psycholog Katarzyna Kucewicz. Stąd biorą się dorosłe perfekcjonistki, niewłaściwie traktowane w domu rodzinnym. I relacje partnerskie, w których nie ma ciepła.
Ewa Podsiadły-Natorska: Kiedy mamy do czynienia z efektem Pigmaliona?
Katarzyna Kucewicz, psycholog: Efekt Pigmaliona to zjawisko w psychologii będące niejako "samospełniającą się przepowiednią". Polega na tym, że jeśli wierzymy w kogoś i dajemy tej osobie informację, że jest wyjątkowa, utalentowana, mądra, to ona siłą sugestii zaczyna taka być. W drugą stronę efekt Pigmaliona działa w ten sposób, że jeśli ktoś zasugeruje nam jakąś cechę, to instynktownie zaczynamy ją przejawiać. Ten efekt zaobserwowano w różnych badaniach i eksperymentach. Zauważono, że jeśli się powie nauczycielom przypadkowych dzieci, że są one wyjątkowo zdolne i bardzo inteligentne, to ci uczniowie po jakimś czasie będą przejawiać wyższą inteligencję od rówieśników – właśnie dlatego, że siłą sugestii nauczyciele traktują ich inaczej, lepiej, poświęcają im więcej uwagi i bardziej ich stymulują. Efekt Pigmaliona to pewnego rodzaju efekt sugestii, na którą człowiek jest podatny. Gdy ktoś nam zasugeruje, że jesteśmy bardzo mądrzy, to chcemy udowodnić, że ma rację. Chcemy to potwierdzić, żeby tego kogoś nie rozczarować i nie zawieść.
Słyszy pani o tym od swoich pacjentów?
W gabinecie spotykam się z osobami, które opowiadają mi o takich sytuacjach w swoim życiu. Przyznają np. że ktoś w nie uwierzył, dzięki czemu rozwijały swój talent – i nawet jeśli na początku nie szło im najlepiej, to z czasem wykształciły w sobie entuzjazm, pojawiły się sukcesy. Efekt Pigmaliona często można zaobserwować u sportowców. Jeśli ktoś wierzy w początkującego sportowca, ma poczucie, że warto inwestować w niego czas, uwagę i pieniądze, to nierzadko ci zawodnicy chcą wykrzesać z siebie swój maksymalny potencjał. W drugą stronę, jeśli ktoś otrzyma łatkę "złego ucznia" albo osoby, która się nie stara, to będzie "rozgaszczał" się w tej cesze. Jeśli w tę cechę uwierzy, to będzie ją potwierdzał swoim zachowaniem. Osoba, która myśli o sobie, że jest leniwa i ociężała – bo słyszała to od rodziców, rodzeństwa czy nauczyciela – zacznie rezygnować z różnych zadań i szybko się poddawać. Będzie jak gdyby „współbrzmiała” z tą cechą. Często przecież sugerujemy się zdaniem innych o sobie, robią to zwłaszcza młodzi.
Czy to jest wskazówka dla rodziców, w jaki sposób traktować własne dzieci i stymulować ich rozwój?
Tak, choć efekt Pigmaliona trzeba właściwie zrozumieć. Chodzi tutaj o to, że nadajemy komuś określoną cechę. A rodzaje komunikatu mogą być dwa. Pierwszy: "Jesteś bardzo mądrą, utalentowaną dziewczynką". Drugi – dość podobny, ale o zupełnie innym znaczeniu: "Musisz być mądrą dziewczynką. Musisz się starać, nie możesz nas zwieść, musisz być najlepsza". W domach zazwyczaj pojawia się ten drugi typ komunikatu, który jest oparty na oczekiwaniu, roszczeniu, żądaniu i chodzi w nim o realizację potrzeby rodzica. Dzieci słyszą: "Chcę, żebyś była taka", zamiast: "Jesteś fajna taka, jaka jesteś". Gdy człowiekowi mówi się, że jest "jakiś", to on zaczyna podświadomie w to wierzyć i chce cały czas udowadniać, że ta cecha faktycznie go opisuje.
W pani gabinecie dorosłe kobiety często przyznają, że w domu były względem nich duże oczekiwania?
Dość często trafiają do mnie kobiety z powodu "klinicznego perfekcjonizmu", czyli perfekcjonizmu patologicznego. Czują, że muszą być najlepsze we wszystkim. To osoby, które znalazły się na drugim biegunie efektu Pigmaliona. Jeśli ojciec powiedział nastolatce, że ona do niczego się nie nadaje, to nawet jeśli jego córka jest teraz 40-letnią kobietą, będzie się starała udowodnić, że to nieprawda. Są też kobiety, które przez całe życie porównywano z innymi: "Zobacz, twoja siostra jest taka zdolna i pracowita". Te kobiety były poddawane silnym naciskom i po wielu latach to nie są już komunikaty od rodziców, tylko uwewnętrznione komunikaty, które wysyłamy same sobie.
Długo trzeba pracować, żeby to zmienić?
To wszystko zależy od tego, jak pacjentka zapatruje się na zmianę. Czasem jest tak, że z jednej strony chcemy się zmienić, a z drugiej strony coś nas sabotuje. Bardzo często są w nas zakorzenione wieloletnie przekonania i im dłużej je w sobie nosimy, tym trudniej zastąpić je nowym przekonaniem, że taka, jaka jestem, jestem właściwa i wystarczająca.
Czy pozytywny aspekt efektu Pigmaliona można zastosować w związku, odpowiednio odnosząc się do partnera, mówiąc mu dobre i przyjemne rzeczy?
Tak, bo wychodząc od efektu Pigmaliona, możemy mówić w ogóle o tym, że dostrzeganie u partnera plusów i skupianie się na tym, co partner robi dobrze, faktycznie może być dla związku budujące. Warto skupić się na czymś pozytywnym, mówiąc: "Lubię, gdy wieczorem robisz dla nas pyszną kolację", a nie: "Szkoda, że tak rzadko gotujesz". W ten sposób nasz partner będzie pozytywnie wzmocniony. Na większość ludzi działają komunikaty pozytywne, a nie karcące i oceniające. Komunikat pełen pretensji wzbudza reakcję obronną zamiast refleksji. A pozytywny komunikat ("Ale ty jesteś kochający i troskliwy, potrafisz o mnie zadbać") powoduje, że osoba, która go słyszy, czuje się podbudowana i chce czuć się tak jak najdłużej, co oznacza, że będzie powtarzała swoje zachowanie.
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz powiedział, że w związku na każde jedno zdanie krytyki powinno przypadać pięć komplementów.
Jak najbardziej. Jeśli ktoś, czytając naszą rozmowę, pomyśli: "Ale ja nie mam co powiedzieć dobrego partnerowi, pięć komplementów to bardzo dużo", to powinien się zastanowić nad kondycją swojego związku. Najgorzej przywyknąć do sytuacji, w której jesteśmy z relacji niezadowoleni. Jeśli nie mamy za co partnera pochwalić, jest to sygnał alarmowy, że coś jest nie tak i trzeba usiąść do rozmowy, przemyśleć sytuację w związku.
Często trafiają do pani pacjentki i pacjenci, którzy od długoletniego partnera nie słyszą już pozytywnych komunikatów?
To prawda, że pozytywne komunikaty w związku często z czasem zamierają. Myślę, że to wynika z tego, że żyjemy w kulturze, w której ma miejsce łatwość krytykowania i oceniania. Mało jest natomiast entuzjazmowania się czyimiś cechami i sukcesami. Niestety, tkwiąc w takiej kulturze, tworzymy związki, w których łatwo przychodzi nam wytykanie błędów. A gdy coś nam się podoba, zwykle pozostawiamy to bez komentarza. Taki model zachowania obserwujemy już od dziecka i potem go powielamy. Tak jest przecież w wielu domach – a szkoda, bo badania nad efektem Pigmaliona były bardzo optymistyczne, wykazały bowiem, że jeśli powie się komuś, że ma określoną cechę – pozytywną – to on zaczyna ją w sobie rozwijać.
Mam wrażenie, że efekt Pigmaliona to rodzaj "pozytywnego podstępu”. Przypomina mi się moja koleżanka, która chcąc zachęcić partnera do spacerów z córką, zaczęła prawić mu komplementy, podkreślając, że on doskonale sobie radzi na spacerach, ich córeczka je uwielbia, jest spokojna, podczas gdy ona, spacerując z wózkiem, ciągle się denerwuje. Ten mężczyzna zaczął chętnie wychodzić z córeczką na spacer, bo uwierzył, że jest w tym najlepszy.
Wcale nie dziwię się temu mężczyźnie, bo człowiek doceniony czuje się dowartościowany i chce powtarzać swoje zachowanie. Oraz – co z mojej perspektywy jako psychoterapeuty jest najważniejsze – to bardzo podbudowuje samoocenę. Znowu odniosę się do kultury. Zbyt mało jest w niej chwalenia, doceniania, motywowania, dopingowania i okazywania podziwu, więc jeśli ten podziw słyszymy, to rozpływamy się, jesteśmy zachwyceni.
Historie gwiazd pokazują, że wielkie kariery kończyły się często wielkimi upadkami, gdy w otoczeniu zabrakło wspierających osób.
Z perspektywy efektu Pigmaliona zamiast krytykować, warto nauczyć się doceniać i chwalić innych ludzi. Staną się wtedy lepsi, więc my też będziemy się czuli lepiej i będziemy tworzyć z nimi lepsze relacje. Bo mijając fakt, że ludzie lubią ludzi, którzy ich doceniają i chwalą, to po prostu sprawia, że atmosfera jest przyjemniejsza, a relacja lepiej się układa.
Katarzyna Kucewicz – psycholog, psychoterapeutka, terapeutka zaburzeń seksualnych. Współtwórczyni Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN w Warszawie. Ekspertka w mediach. Na Instagramie prowadzi cykl "Nocne Rozmowy Terapeutów". Autorka książki "Kobiety, które czują za bardzo" oraz współautorka książki (z Moniką Janiszewską) "Pięknie odmienni. Jak uwolnić związek od sprzeczek i nieporozumień"