Blisko ludzi"Bezrozumnym chwaleniem nie buduje się w dziecku pewności siebie". Dr Aleksandra Piotrowska o sile efektu Golema

"Bezrozumnym chwaleniem nie buduje się w dziecku pewności siebie". Dr Aleksandra Piotrowska o sile efektu Golema

Wielu rodziców nieświadomie stosuje mechanizm psychologiczny zwany efektem Golema, który podcina dziecku skrzydła. - Jeśli rodzic się cieszy, kiedy dziecko łatwo przyjmuje jego sugestie, to niech pomyśli, czy będzie tak samo zadowolony, jak będzie" łykało" opinie rówieśników. Zawsze to jest ryzyko – ostrzega psycholog, dr Aleksandra Piotrowska.

Czasem chcąc dobrze, robimy dziecku krzywdę
Czasem chcąc dobrze, robimy dziecku krzywdę
Źródło zdjęć: © Getty Images
Anna Podlaska

09.06.2021 15:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Anna Podlaska, WP Kobieta: Na czym polega efekt Golema?

Dr Aleksandra Piotrowska, psycholog: Efekt Golema i efekt Pigmaliona to jeden rodzaj mechanizmu psychologicznego. Jego istotą jest to, że mając jakieś nastawienia i przekonania, nieświadomie przyczyniamy się do tego, że rzeczywistość zaczyna zmieniać się tak, aby była z naszymi oczekiwaniami zgodna. One zatem kreują świat.

Efekt Pigmaliona i Golema różni się tylko tym, czy te oczekiwania mają charakter pozytywny, czy negatywny. Jeśli oczekujemy, że ktoś będzie uroczy, uprzejmy, serdeczny wobec nas i faktycznie w miarę upływu czasu ta osoba taka się staje, to mówimy, że efekt Pigmaliona zadziałał. Przeciwnie, jeżeli chodzi o efekt Golema. Te mechanizmy dotyczą tylko świata ludzi.

Efekt Golema podcina skrzydła, wpędza w poczucie beznadziejności. Jakie są przykłady takiego zachowania rodziców względem dzieci?

Bardzo niewinne, takie, które każdy z rodziców realizuje. To mówienie do dziecka: "nie rusz tego, bo upuścisz", "nie wchodź na murek, bo zlecisz", "nie biegnij szybko, bo się przewrócisz". To wytwarzanie w dziecku przekonania, że nie ma wystarczających kompetencji, że nie umie i sobie nie poradzi, że nie jest dość bystry.

Motywacja rodzica może wynikać z lęku o dziecko.

To bardzo rzadko wynika ze złej woli. Chcemy ochronić dziecko przed katastrofą w naszym mniemaniu, ale w ten sposób podcinamy mu skrzydła. Szczególnie jak trafimy na dziecko "łatwiejsze w wychowaniu", takie, które ma większą gotowość przyjmowania naszych sugestii i opinii. Dziecko zaczyna wierzyć w to, że nie da rady.

W życiu nie wystarczy, że czegoś chcemy, my musimy sobie dawać jeszcze jakieś większe niż zero prawdopodobieństwo, że jak zaczniemy to robić, to mamy szansę osiągnąć cel. Jak słyszymy w kółko: "przestań się wyrywać, to nie dla ciebie", to nabieramy przekonania, że nasze szanse są śladowe. Skutek jest taki, że nie podejmujemy działań albo z nich rezygnujemy. Jeśli się zaś zdecydujemy na działanie, odpuszczamy przy pierwszym niepowodzeniu, bo motywacja jest tak niewielka. Mówimy wówczas o dziecku, że nie jest ambitne.

Czy takie zachowanie może mieć wpływ na poczucie własnej wartości u dziecka?

Poczucie własnej wartości jest jednym z wyznaczników tego, jakie szanse na sukces sobie dajemy. Rodzice, przestrzegając nas przed niepowodzeniami, sprawiają, że nasze poczucie własnej wartości nie rozwija się tak, jakby mogło.

Ten efekt jest też obecny w edukacji. Czytałam o eksperymencie, w którym nauczycielowi powiedziano o tym, że pięcioro dzieci w jego grupie to geniusze. Traktował je szczególnie, chwalił. Inne dzieci zaś oceniał jako leniwe, mniej zdolne.

To jest fakt. Robiono wiele tego typu eksperymentów, co ważne nielaboratoryjnych. Jeden z głośniejszych jest taki, że dzieci przed rozpoczęciem nauki szkolnej losowo podzielono na dwie grupy. Nauczycielowi przekazano wyssane z palca informacje, charakteryzujące jedną z grup jako dzieci bystre, a o drugiej grupie powiedziano z troską, że powinien się dokładniej im przyglądać, bo są to uczniowie mniej inteligentni. Wystarczył rok, aby wystąpiła wyraźna różnica między tymi dziećmi, istotna statystycznie. Po tym czasie porównano ich osiągnięcia i iloraz inteligencji, pierwsza grupa poszła do przodu, jak burza. Tak straszną moc mają nasze oczekiwania. W tym nie ma magii, ale te oczekiwania nieświadomie kierują naszymi zachowaniami.

W takim razie jak rodzic może wspomóc swoje dziecko, jeżeli w szkole ewidentnie nauczyciel jest do niego uprzedzony? Jak je wzmacniać i wyjść z tej pętli uprzedzeń?

Postępowanie rodzica wobec dziecka to jest jedna postawa, a zmiana przekonania nauczyciela to druga sprawa. Zawsze też należy sobie zadać pytanie, czy moje nastawienia wobec latorośli ma poparcie w faktach. W odniesieniu do ukochanego dziecka może występować efekt "aureoli", a efekt "diabelski" w odniesieniu do dziecka szwagra. Należy więc poobserwować je niezależnie od własnych emocji. To niebywale trudne. Ja rekomenduje rozmowę z kimś, kto zna dziecko, ale nie jest z nim emocjonalnie związany.

Po drugie, jeżeli mamy przekonanie, że nauczyciel podcina skrzydła, nie docenia naszego dziecka, należy spokojnie, kilka razy powtarzając, przedstawiać fakty świadczące o tym, że ono się stara i mu zależy. Trzeba postarać się zmienić uprzedzenia. Do tego rodzic powinien sam dodawać dziecku wiary w siebie, okazując własną wiarę w jego umiejętności.

Rozumiem, że nie chodzi o prawienie komplementów.

Bezrozumnym chwaleniem nie buduje się pewności siebie. Już przedszkolaki się orientują, że mama przesadza, że jej komplementy nie są szczere. Nie o to chodzi, aby dziecko za wszystko chwalić, nie na tym polega dodawanie pewności siebie. Chodzi zaś o to, aby zostawiać dziecku pole do samodzielnego podejmowania decyzji. Bardzo ważny, niedoceniany przez wielu rodziców sposób budowania pewności siebie to stawianie dziecka w obliczu różnego rodzaju zadań – najlepiej dobranych do tego, aby je z chęcią robiło.

Poza tym należy dawać dziecku możliwość podejmowania aktywności na takich polach, na których może odnosić sukcesy. Wówczas należy też podkreślać, że dziecko dało radę coś zrobić, nie dlatego, że jest mądre i śliczne od urodzenia, ale dlatego, że poświęciło na to czas i się postarało.

Które dzieci są szczególnie podatne na przypinane "łatki" i identyfikowanie się z oczekiwaniami dorosłych?

Pewne, nawet biologicznie determinowane cechy dziecka wpływają na to, czy ono jest bardziej lub mniej podatne na wpływy otoczenia. Jeśli dziecko wykazuje się dużą reaktywnością układu nerwowego, silnie oddziałuje nawet na słabe bodźce, to zwiększa się prawdopodobieństwo, że będzie bardziej gotowe ulegać woli opiekunów, aby minimalizować liczbę zadrażnień. Takie dziecko źle funkcjonuje w sytuacji konfliktu, więc rodzice mogą odbierać je jako grzeczne.

Jeśli rodzic się cieszy, kiedy dziecko łatwo przyjmuje jego sugestie, to niech pomyśli, czy będzie tak samo zadowolony, jak będzie" łykało" opinie rówieśników. Zawsze to jest ryzyko.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Komentarze (86)