Blisko ludziEilert Dieken wydał rozkaz rozstrzelania Polaków. Hitlerowiec dożył spokojnej starości

Eilert Dieken wydał rozkaz rozstrzelania Polaków. Hitlerowiec dożył spokojnej starości

Zbrodnie z czasów wojennych cały czas wzbudzają ogromne emocje, ponieważ regularnie na jaw wychodzą nowe fakty. Ostatnio Instytut Pileckiego w Berlinie zdobył dokumenty dotyczące życia Eilerta Diekena, który jest winny śmierci polskiej rodziny.

Rodzina Ulmów
Rodzina Ulmów
Źródło zdjęć: © East News
oprac. KSA

24.03.2021 11:32

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W czasie niemieckiej okupacji w Polsce Eilert Dieken służył w powiecie nowosądeckim Generalnego Gubernatorstwa jako komendant posterunku żandarmerii. Mężczyzna oficjalnie nie należał do SS ani NSDAP, dlatego formalnie nie był nazywany nazistą, a jedynie "zwyczajnym Niemcem".

Jednak to, co robił, nie miało nic wspólnego ze zwyczajnością. Elier Dieken kierował akcją w miejscowości Markowa na Podkarpaciu. To właśnie on wydał rozkaz rozstrzelania Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Powodem był fakt, że polska rodzina udzieliła schronienia dla dwóch innych rodzin żydowskich.

Spokojna starość

To tej makabrycznej zbrodni Eilert Dieken dostał awans na posterunku, a po wojnie powrócił do rodzinnej miejscowości Eses znajdującej się na terenie Dolnej Saksonii.

Instytut Pileckiego w Berlinie dotarł do dokumentów poświadczających, że nazista prowadził spokojne życie i korzystał z jego uroków. W teczce znajdują się zdjęcia Diekena zrobione podczas wakacji w otoczeniu rodziny. Mężczyzna zmarł w 1960 roku w spokoju i powszechnym szacunku ze strony bliskich i sąsiadów.

"Jednym z ważniejszych historycznych problemów w relacjach polsko-niemieckich jest praktyczny brak rozliczenia zbrodni popełnionych przez niemieckich okupantów w Polsce po wojnie. Zbrodnie popełnione na cywilnej ludności na wsiach, w małych miejscowościach pozostały w pamięci mieszkańców i były badane przez polską prokuraturę. Po przekazaniu materiałów śledczych do Niemiec Zachodnich, śledztwa te prawie zawsze kończyły się ich umorzeniem - powiedziała Hanna Radziejowska, szefowa filii Instytutu Pileckiego w Berlinie w rozmowie z "Polsat News".

Instytut prowadził intensywne prace nad tym, aby prywatne archiwum Eilerta Diekena trafiło do Warszawy.

Komentarze (15)