Eliza jest saperką. "Nie mogę mieć gorszego dnia w pracy"
- Wystarczyłaby sekunda rozkojarzenia i mogłabym stracić dłonie albo nawet zginąć - opowiada Eliza, która należy do kompanii saperów. Ale podkreśla również, że im bardziej niebezpieczna sytuacja, tym czuje większą fascynację i adrenalinę.
Chociaż Eliza w dzieciństwie bardziej wolała bawić się w wojnę i strzelanki niż przebierać lalki, to pomysł wstąpienia do wojska pojawił się nagle i spontanicznie. 33-latka sporo czasu poświęciła na naukę – Skończyłam trzy kierunki studiów, w tym m.in. Zarządzanie i Inżynierię Produkcji Metali Nieżelaznych oraz podyplomówkę z grafiki komputerowej i ochrony danych osobowych – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Pierwszą styczność z wojskiem miała w 35. Wojskowym Oddziale Gospodarczym, gdzie zajmowała się bezpieczeństwem sieci teleinformatycznych. – Pewnego dnia jeden z byłych żołnierzy zapytał: "Eliza, a czemu ty nie idziesz do wojska?". Wtedy w mojej głowie automatycznie pojawiła się myśl: no właśnie, dlaczego? – opowiada.
Kilka dni później kobieta stanęła przed dylematem. – Dostałam propozycję pracy inżyniera na platformach wiertniczych w Brazylii – wspomina. – Musiałam szybko podjąć decyzję i tak naprawdę zrobiłam to w jedną noc – dopowiada.
Eliza wybrała Polskę i wojsko. – Może to zabrzmi śmiesznie, ale tamtej nocy śniła mi się Polska – przyznaje. Kobieta przystąpiła do Służby Przygotowawczej w 2013 roku, następnie wstąpiła do Narodowych Sił Rezerwowych, a w październiku 2014 została wcielona do kompanii saperów w 6. batalionie dowodzenia 6 Brygady Powietrznodesantowej w Krakowie.
"Nie mogę mieć gorszego dnia w pracy"
Eliza opowiada o tym, czym się teraz zajmuje, z dużym spokojem. To, co dla zdecydowanej większości Polaków może wydawać się ekstremalnym przeżyciem, dla niej jest codziennością. – Oczyszczam tereny z przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, strzelam z karabinka, rzucam granatami, wysadzam konstrukcje różnego typu, wykonuje skoki ze spadochronem – wylicza.
33-latka wspomina, że w trakcie służby przygotowawczej wielu osobom trzęsły się ręce już, gdy trzymali spłonkę pobudzającą (przyp.red. mały ładunek wybuchowy inicjujący wybuch właściwego materiału wybuchowego). Jej nigdy nie zadrżała dłoń. Nawet, gdy podczas rozminowania terenu lotniska w Pyrzowicach natrafiła na duży skład pocisków rakietowych do Panzerschrecka. – Im bardziej niebezpieczna sytuacja, tym czuję większą fascynację i adrenalinę – wyjaśnia.
Żołnierze należący do kompanii saperów na brak adrenaliny nie mogą narzekać. Ich praca wymaga ekstremalnego skupienia. – Nie mogę mieć gorszego dnia w pracy. Codziennie powtarzają nam, że absolutnie nie może wkraść się rutyna w to, co robimy. Wystarczyłaby sekunda rozkojarzenia i mogłabym stracić dłonie albo nawet zginąć – wyjaśnia.
Fakt, że Eliza to kobieta, wbrew pozorom jest dużym atutem w pracy sapera. – Mam drobne, smukłe ręce, więc łatwiej mi jest np. przygotować zapalnik lontowy, który składa się z malutkich elementów – tłumaczy.
33-latka jest jedną z dwóch kobiet w kompanii. Mężczyźni zdążyli się już przekonać, że pod żadnym względem nie odstają od reszty. – Jestem świetnie przygotowana fizycznie, nieustannie się doszkalam i nie proszę o taryfę ulgową na poligonie – podkreśla. Poza tym wykonywanie typowo męskiego zawodu jeszcze bardziej motywuje ją do rozwijania się i nie poddawania. - To świetne uczucie, gdy widzę, że w dobrze wykonałam zadanie – opowiada. Przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie drużyna Elizy odpowiadała za sprawdzenie terenu m.in. pod budowę ołtarza. – Znaleźliśmy sporo amunicji z czasów II wojny światowej. Później czułam dużą satysfakcję – wyjaśnia.
Eliza boi się tylko jednego
Kobieta marzy o wyjeździe na misję. – Najbardziej chciałabym pojechać do Afganistanu. Uczę się języka arabskiego, więc miałabym okazję poćwiczyć mówienie – przyznaje. Gdy Eliza opowiada mi o tym, mam wrażenie, że traktuje to trochę jak delegację służbową. – Nauczę się wielu nowych rzeczy, przećwiczę to, o czym do tej pory jedynie czytałam w książkach – wyjaśnia. Strach o własne zdrowie schodzi na drugi plan. – Zdaję sobie sprawę, że mogę wrócić z naruszoną psychiką, ale jednocześnie wiem, że misja może dać mi bardzo wiele pod kątem zawodowym – dopowiada.
Eliza boi się tylko jednego. – Nie wiem, co będzie działo się w mojej głowie, gdy będę musiała pierwszy raz strzelić do człowieka. Kiedyś rozmawiałam na ten temat z kolegą, który wrócił z misji. Powiedział mi, że tuż "po" potrzebował pójść do kościoła, żeby "pogadać" z Bogiem – przyznaje.
Wojsko to coś więcej niż praca
Gdy Eliza wychodzi z pracy, to zachowuje się trochę tak, jakby nadal była w wojsku. Wszystko musi być poukładane i zaplanowane. Kobieta nigdy nie zapomina, kiedy ma zapłacić rachunki, a w jej szafie panuje nienaganny porządek. – Wszystkie ciuchy są poskładane w równą kosteczkę. Zarówno moje, jak i narzeczonego – przyznaje z uśmiechem na twarzy.
Eliza i Dawid są doskonałym przykładem na to, że przeciwieństwa się przyciągają. Gdy ona rzuca granatem na poligonie, on siedzi przed komputerem i programuje. – Mamy też zupełnie inne charaktery, ale to jest zaletą w naszym związku, bo uzupełniamy się nawzajem – opowiada 33-latka. Dawid jest dumny ze swojej dziewczyny. – Często słyszę od jego kolegów, że chwali się mną w towarzystwie – przyznaje Eliza.
Rodziców również rozpiera duma z córki, ale mama za każdym razem, gdy Eliza oddaje skok ze spadochronem lub jedzie na poligon, drży o jej życie. – Jest przerażona, ale chyba każda matka by tak miała – zaznacza 33-latka. Ojciec Elizy to były żołnierz, więc jego żona doskonale wie, z czym wiąże się służba wojskowa i jaki charakter mają ludzie, którzy do niej przystępują. – Pewnie gdy ogłoszę, że jadę na misję, to mama zacznie panikować, ale ja i tak postawię na swoim. Wojsko jest dla mnie czymś więcej niż tylko pracą – wyjaśnia. – Gdy zajdzie taka potrzeba, to oddam życie za ojczyznę - zapewnia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl