Przekazała smutne wieści. "Jeden był nieżywy"
Emilia Korolczuk jest jedną z najbardziej lubianych bohaterek serialu dokumentalnego "Rolnicy. Podlasie". W Laszkach prowadzi ranczo, którego stronę na Facebooku obserwują aż 173 tys. internautów. Kobieta rzadko udziela wywiadów, ale ostatnio zrobiła wyjątek.
10.05.2024 | aktual.: 10.05.2024 13:48
Program "Rolnicy. Podlasie" pokazuje codzienne trudy życia na gospodarstwie bez drogich maszyn i skomplikowanej infrastruktury. Wyjątkowe podejście Emilii Korolczuk do zwierząt w połączeniu z jej bezpretensjonalnością zaowocowało. Dziś Ranczo Laszki chętnie odwiedzają turyści, a także osoby znane z pierwszych stron gazet. W lipcu ubiegłego roku gościli tam Artur Barciś i Anna Seniuk z ekipą filmową.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ranczo Laszki przyciąga sławy
"Florka i setka naszych kóz będą miały swój malutki udział w nowym filmie komediowym. Jestem dumna z moich zwierzaków jak nigdy, poszliśmy na żywioł z zerowym przygotowaniem i poszło doskonale! Bardzo mili ludzie, super ciekawa przygoda, troszkę inne doświadczenia niż w Rolnikach" - pisała wówczas Korolczuk.
Teraz dała się namówić na zwierzenia reporterom "Super Expressu", którzy przyjechali na jej gospodarstwo. Rolniczka chętnie opowiadała o zwierzętach. Przyznała, że kozy mają bardzo dużo mleka, z którego korzystają nie tylko ich młode, ale cała rodzina Korolczuk. Opowiedziała także o królikach, które "bardzo lubi".
Emilka z "Rolników. Podlasie" musiała zmierzyć się ze stratą
Jednocześnie podzieliła się smutną informacją - ostatni miot królików nie przeżył.
- Jak zajrzałam dzień po porodzie to jeden był nieżywy, a dzisiaj drugi - poinformowała.
Bohaterka "Rolników. Podlasie" opowiedziała także o nowościach na ranczu. Wiosna to czas, gdy gospodarze chętnie wprowadzają zmiany. Na przykład Andrzej z Plutycz, również występujący w programie, wylał na swoim terenie beton, by raz na zawsze rozprawić się z błotem.
U Emilii dotyczyły one oczywiście zwierząt. - Postawiliśmy paśnik, dlatego że konie muszą zostać oddzielone od krów i gdyby dostawały siano tak bez paśnika, to połowę marnują. Konie przede wszystkim strasznie grzebią nogą, żeby sobie wyszukać jakieś lepsze części sianka (...), bo wiadomo, że koń całą dobę może żreć.