Erin Brockovich. Bohaterka z przypadku
- Pierwszy raz w życiu mam wokół siebie ludzi, którzy mnie szanują. Proszę, nie proście, żebym się poddała – mówiła Erin, kiedy sprawa o milionowe odszkodowania dla mieszkańców niewielkiego Hinkley w Stanach Zjednoczonych nabrała rozpędu. Sama stanęła naprzeciwko ogromnej korporacji i dokonała czegoś, co wydawało się niemożliwe. 333 miliony dolarów – tyle wywalczyła za lata zatruwania wody w mieście.
22.06.2016 | aktual.: 22.06.2016 13:03
Nazwisko Erin przez lata kojarzyło się z twarzą Julii Roberts. – Kocham świat! Jestem taka szczęśliwa! – krzyczała aktorka, która w 2001 roku odbierała swojego pierwszego Oscara w karierze. Statuetkę zagwarantowała jej rola w filmie „Erin Brockovich”, opowiadającym historię zwyczajnej Amerykanki, która pewnego dnia postanowiła zawalczyć o godne życie dla siebie i dzieci. Co działo się na kilka lat przed tym, jak Roberts mogła odebrać swoją zasłużoną nagrodę?
Historia prawdziwej Erin Brockovich nie przypominała amerykańskiego snu. Wręcz przeciwnie. Przeszła przez małe piekło.
„Moje życie osobiste to porażka”
- Byłam prostą dziewczyną, która dorastała w Kansas. W dzieciństwie miałam problemy z czytaniem. Byłam samotną matką i miałam ogromne problemy w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Nie mogłam się poddać, ale pozwalałam sobie na łzy – mówiła w wywiadzie dla „The Telegraph”.
Urodziła się 22 czerwca 1960 roku w niewielkim Lawrence. Jej matka była dziennikarką, ojciec inżynierem i piłkarzem. Choć po filmie wiele osób myślało, że pochodzi z marginesu, to jej rodzina jest bardzo dobrze wykształcona. Ona sama ukończyła w Kansas szkołę średnią i college, gdzie studiowała ekonomię.
Erin, jak sama przyznaje, pogubiła się w życiu. Nie wierzyła, że może robić w życiu coś lepszego, niż pracować w supermarkecie. Po studiach zamiast w biurze zatrudniła się w K-marcie w Kalifornii. Miała 20 lat i zero pomysłów na przyszłość. Niska samoocena sprawiła, że zdecydowała się na implanty piersi. Niedługo później zdobyła tytuł Miss Pacific Coast. Do rodzinnego miasta wróciła już z mężem, któremu później urodziła dwójkę dzieci: Matthew i Katie.
Jej życie nie było usłane różami. Erin rozwiodła się i sama wychowywała maluchy. Dorabiała jako sekretarka i dopiero kolejne małżeństwo miało zapewnić jej stabilność finansową. Poznała maklera giełdowego, który wkrótce się jej oświadczył. Tylko że i ten związek nie wytrzymał długo. W 1990 roku rozstała się ze swoim drugim partnerem, któremu wcześniej urodziła dziecko.
„Cycki, Ed, to one tak działają”
Po drugim rozwodzie kompletnie się załamała. Nie miała pieniędzy, popadła w anoreksję. – Czułam, że niczego nie kontroluję – wspomina. Worek nieszczęść dopełnił jeszcze wypadek samochodowy. Erin odniosła ciężkie obrażenia. Sprawa trafiła do sądu, a w walce o odszkodowanie pomagała jej kancelaria Jim Vititoe of Masry & Vititoe.
Przegrała sprawę, ale przy okazji znalazła sposób na to, jak zarobić. Roztrzepana blondynka z trwałą na głowie stanęła na progu kancelarii i prosiła, by ją zatrudnili. – Skąd pomysł, że możesz tu tak wejść i domagać się wszystkiego, co ci się tylko podoba – pyta filmowy Ed Masry. – Cycki, Ed, one tak działają – odpowiada mu Erin. Dzięki swojej stanowczości dostała tę pracę, a na początku jej jedynym zajęciem było porządkowanie dokumentów.
Któregoś dnia trafiła na archiwalne dokumenty z zażaleniami mieszkańców kilku miejscowości na działania koncernu Pacific Gas & Electric. Erin, zainteresowana historiami pokrzywdzonych, zaczęła drążyć sprawę. Niedługo później okazało się, że przez blisko 15 lat firma zanieczyszczała wodę w małym kalifornijskim miasteczku Hinkley. By chłodzić maszyny, korzystali z lokalnych studni, do których systematycznie przedostawał się sześciowartościowy chlor. Substancja szybko trafiała do zbiorników, z których korzystali mieszkańcy.
Tej sprawy nikt nie chciał. Niewielu prawników z małych kancelarii podjęłoby się i dziś takiego wyzwania. A Erin nie miała za wiele doświadczenia, szczególnie jeśli chodzi o procesowanie się z koncernami. To, co ją poruszyło najbardziej, to historie mieszkańców, którzy opowiadali, jak ich dzieci chorowały, a nikt nie wiedział dlaczego. PG&E doprowadziło do tego, że u kilkudziesięciu osób rozwinęły się nowotwory.
Co ciekawe, firma doskonale wiedziała, co dzieje się wśród mieszkańców. Przez lata jej szefowie tuszowali problem, a by uniknąć prawnych konsekwencji, wykupywali te najbardziej skażone działki. Tym, którzy protestowali, wręczali ulotki, które informowały o zdrowotnych właściwościach chloru.
Rekordowe odszkodowanie
Po kilkunastu miesiącach, walka Erin się opłaciła. Przy wsparciu szefów swojej kancelarii złożyła zbiorowy pozew przeciwko koncernowi. W 1996 roku sąd orzekł, że PG&E winni są skażeniu środowiska w Hinkley. Musieli zapłacić 333 miliony dolarów, które rozdzielono pomiędzy 600 mieszkańców.
Dla Erin to był przełom. Od tej pory stała się aktywistką na rzecz ochrony środowiska. Założyła swoją własną firmę konsultingową, w kilku stacjach prowadziła programy interwencyjne, które cieszyły się ogromną popularnością. Napisała książkę, jeździła po kraju z wykładami motywacyjnymi, miała nawet okazję ponieść znicz olimpijski w 2012 roku. Brockovich stała się też rzeczniczką kobiet.
- Coraz więcej osób przychodzi do mnie i to z różnych powodów. Czasem chodzi o molestowanie seksualne w miejscu pracy, czasem szukają mentora, pytają, jak udało mi się to wszystko osiągnąć, czasem tylko źle się ze sobą czują i potrzebują wsparcia. To mnie obudziło do jeszcze intensywniejszego działania. Kiedy ktoś zgłasza się do mnie i narzeka na zanieczyszczenia wody, to jedno. Ale gdy jest to 10, 20, 40 osób, coś poważnego się dzieje, trzeba interweniować – mówi w jednym z wywiadów.
Wydawałoby się, że po tak głośnej sprawie, zmieni się nie tylko jej życie, ale też życie mieszkańców Hinkley, o które tak walczyła. Kilka lat temu opublikowano jednak raport, w którym czarno na białym stoi, że miasto wciąż jest zanieczyszczane. Według epidemiologów tylko w latach 1996-2008 zanotowano 196 przypadków, gdzie lekarze zdiagnozowali raka. Wskaźnik zachorowalności na nowotwory był trzykrotnie większy niż średnia w całym stanie.
Życie prywatne Brockovich miało też swoje ciemne strony. Dwójka starszych dzieci, Matthew i Katie, wpadła w narkomanię. Byli w takim stanie, że matka musiała odesłać oboje na odwyk. Jak sama przyznaje, dziś wyszli na ludzi. Matthew wstąpił do armii i służył w Afganistanie (podobno wrócił z zespołem stresu pourazowego), Katie wybrała z kolei żandarmerię. Jej najmłodsza córka planuje zostać lekarzem.
Ona sama dwa lata temu trafiła do aresztu w Las Vegas po tym, jak pijana próbowała zacumować łódkę w przystani. Na zdjęciu z zatrzymania w niczym nie przypomina blondynki, którą pokochały miliony Amerykanów. Erin wyszła na wolność po wpłaceniu kaucji. Wystarczyły emocjonalne przeprosiny, by znów jej zaufano.
Dziś żyje razem ze swoim kolejnym mężem w Kalifornii. Wciąż uważa, że każdy może zostać bohaterem, mimo swojej beznadziejnej przeszłości.