Fantazja o gwałcie. Jak popularna literatura zlasowała kobietom mózg
Marzenie o gwałcie nie jest niczym złym; pragnienia nas nie definiują, za to wyrażanie ich głośno szkodzi społeczeństwu. Chciałabyś być kochanką polskiej wersji Christiana Greya? Mów o seksie BDSM, nie o gwałcie. Chciałabyś naprawdę być zgwałcona? To twoja sprawa, nie całego internetu.
Jakie są najczęstsze fantazje seksualne Polek? Z różnych badań wynika, że od 31 do 57 proc. kobiet marzy o byciu zgwałconą. Naukowcy podkreślają, że rzeczywista liczba podobnych fantazji prawdopodobnie jest jeszcze większa; nie wszystkie kobiety przyznają się do tak kontrowersyjnych marzeń.
Fantastyczny zdaniem wielu Christian Grey – mężczyzna dominujący w łóżku i zdecydowany w życiu – sprawił, że notowania BDSM i agresywnego seksu w ogóle u kobiet wzrosły. Problem w tym, że "50 twarzy Greya" było zwyczajnym soft porno, niemającym nic wspólnego z rzeczywiście niebezpiecznym dla zdrowia, życia i psychiki seksem. To uosobienie nierealnych fantazji – przystojny, zasobny, "zabójczo inteligentny", doprowadzający do wielokrotnych orgazmów, ale bynajmniej nie traktujący kobiety przedmiotowo, lecz kochający i pożądający na zabój. To głównie o takich mężczyznach myślą kobiety, które "chciałyby" zostać zgwałcone.
Naukowcy twierdzą, iż pragnienie gwałtu oznacza poczucie winy wobec własnego pożądania brutalnego seksu. To właśnie dlatego fantazjująca osoba - kobieta, która być może uważa, że ostry seks jej nie przystoi - woli ujmować je w kategoriach "on mnie zgwałcił, ja nie chciałam". Ów gwałciciel ze snów robi jednak wyłącznie to, czego kobieta naprawdę pragnie. Nie pozwala sobie na nic więcej.
Sama taka fantazja nie jest problemem. Problem leży w tym, że kobiety mówiąc, pisząc i wysyłając do redakcji listy o swoich fantazjach, używają nieodpowiedniej terminologii. Gwałt to wymuszenie aktu seksualnego siłą, nie zaś odgrywanie sceny i udawanie tegoż wymuszenia. Trudno sobie wyobrazić, żeby jakakolwiek kobieta marzyła o seksie z obleśnym, nieatrakcyjnym mężczyzną, który na pamiątkę zostawi jej chorobę weneryczną, otarcia i siniaki w okolicach krocza i strach do końca życia. Jeśli jednak i takie fantazje istnieją, to w dalszym ciągu kobiety mówiące o tym głośno nie tylko upokarzają ofiary rzeczywistego gwałtu i umniejszają ich traumie, ale pośrednio utrwalają kulturę mentalności "taką krótką spódniczkę założyła, pewnie sama chciała".
O tym, że fantazjowanie o gwałcie jest częstym tematem dyskusji, można się przekonać, wpisując w wyszukiwarce hasło "fantazja gwałt". Słynąca ze swojego mentalnego ekshibicjonizmu Ilona Felicjańska napisała nawet w jednej ze swoich książek, że ma erotyczne sny, w których pada jego ofiarą. "Gwałciciel jest przystojnym dżentelmenem, a nie bandziorem(…) Gwałt powinien być od tyłu. Tylko tak rzeczywiście będę mogła się poddać, wyobrazić sobie wszystko tak, jak być powinno" – napisała.
Istnieje przekonanie, że kobieta sama jest gwałtowi winna. Że jeśli tylko chce, to będzie w stanie obronić się przed swoim oprawcą. Że wiele kobiet nieświadomie pragnie gwałtu i może bezwiednie tak pokierować sytuacją, żeby do niego doszło. Ale skoro taka optyka powoduje u nas odruch wymiotny i święte oburzenie, to jakim cudem możemy przyznawać się głośno do fantazji, która te mity utrwala?
Sam fakt marzenia o akcie seksualnej przemocy wobec siebie, nie powinien być oczywiście piętnowany. Jak zobaczyliśmy w filmie "Ostatnia Rodzina", słynny malarz Zdzisław Beksiński przyznał kiedyś, że jego marzeniem jest dopuścić się gwałtu, aczkolwiek pragnienie to do końca życia pozostanie niezrealizowanym, gdyż po prostu mu "nie wypada". Mogło to być szczere wyznanie, mógł to być wyraz jego czarnego humoru; tego nigdy się już nie dowiemy. Nie ma natomiast powodów, żeby kogokolwiek za podobne fantazje uznawać za zwyrodnialca. Póki fantazja pozostaje w umyśle, ma prawo istnieć, nie jest bowiem do końca zależna od posiadającej ją osoby. Człowiek nie nauczył się jeszcze dowolnie żonglować swoim popędem, pragnieniami i uczuciami. Póki jednak wie, że fantazji zrealizować nie może, nie mamy prawa go oceniać. Możemy ewentualnie współczuć; nigdy nie będzie tak spełniony seksualnie, jak ten, któremu marzy się wyłącznie seks na masce samochodu.
Publiczne dzielenie się podobnymi fantazjami jest oczywiście nieetyczne ("Beksińskiemu może nie wypada, ale ja jestem zwykłym Zenkiem, to mogę" – pomyślało pewnie parę osób). Przede wszystkim jednak, w przypadku kobiet, głośne obwieszczanie fantazji o gwałcie może nie tylko dodatkowo sprowokować i ośmielić gwałcicieli, ale również pogłębiać negatywny odbiór społeczny ofiar.
A jeśli komukolwiek wydaje się, że stygmatyzacja zgwałconych w XXI wieku już nie występuje, powinien spojrzeć nieco dalej niż na swoje podwórko. Na przykład na komentarze pod dowolnym artykułem dotyczącym gwałtu – prawdopodobnie również tym.