Freeganizm. Monika prawie nie kupuje jedzenia. Żywności poszukuje na śmietniku
Monika Maciąga jest freeganką, czyli pozyskuje żywność ze śmietników znajdujących się przy okolicznych sklepach. Ilości wyrzucanego jedzenia są zatrważające.
Freeganie prowadzą antykonsumpcyjny styl życia. Jedzenie najczęściej pozyskują ze śmietników znajdujących się przy sklepach. To tam często można znaleźć dobrą i zdatną do jedzenia żywność, która z różnych powodów trafia na śmietnik – np. dlatego, że jeden produkt z kartonu był uszkodzony i trzeba wyrzucić całość albo kończy się termin przydatności do spożycia.
Monika Maciąga jest freeganką, a w mediach społecznościowych dzieli się swoimi "łupami". Ilości jedzenia, które przynosi do domu, dla wielu są szokujące.
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Jesteś freeganką. Jak do tego doszło?
Monika Maciąga: To się wydarzyło przez przypadek. W kwietniu straciłam pracę i przeprowadziłam się do innego mieszkania. Znałam freeganizm od zawsze, wiedziałam, co to jest, ale mieszkałam wcześniej w takich miejscach, że nie miałam dostępu do otwartych śmietników. Wiedziałam o tym, bo robiłam przegląd osiedla. W momencie, gdy przeprowadziłam się tutaj, gdzie teraz mieszkam, to praktycznie wszystkie sklepy mają łatwy dostęp do śmietników.
Nie wstydzisz się zabierać tego jedzenia ze śmietnika?
Nie wstydzę się, bo mam większy cel w tym wszystkim. Nie robię tego ze względów finansowych czy społecznych. Zdecydowałam się być freeganką, ponieważ ważna jest dla mnie ekologia. Z domu wyniosłam, że jedzenia się nie marnuje, więc jak widziałam te sterty na śmietniku, to trudno było nie zareagować. Nie obchodzi mnie, co ludzie pomyślą. Poza tym tak po prostu jest, że ludzie myślą różne rzeczy na nasz temat i musimy z tym żyć.
Ile podczas jednego wyjścia udało ci się zebrać jedzenia, pamiętasz?
Tak. Jeżdżę samochodem, który ma dość pojemny bagażnik. Kiedyś wypełniłam go po brzegi, a oprócz tego całą tylną kanapę do tego stopnia, że nie było widać szyby z tyłu. Wówczas sklep zostawił nam jedzenie w skrzynkach poza śmietnikiem. Spakowałam to wszystko do samochodu. Mnie to cały czas szokuje. To nie jest tak, że ja się z tym oswoiłam. Ostatnio znalazłam kilka opakowań steków, antrykotów – ogromne ilości mięsa, które jest drogie.
Dzielisz się tym jedzeniem z innymi?
Część zostawiam sobie, część od razu przerabiam i np. z dużej ilości pomidorów robię sosy. Resztę, która mi zostaje, oddaję mojej mamie, która rozdaje swoim sąsiadom.
Co najczęściej można znaleźć przy sklepowych śmietnikach?
Najwięcej jest owoców i warzyw w różnym stanie. Trzeba własnoręcznie sprawdzić, czy nadają się do jedzenia. Większość się nadaje.
Skoro to jedzenie nadaje się do spożycia, dlaczego sklepy je wyrzucają?
O to trzeba zapytać firm. Nie wiem tego, niestety. Czasem są to rzeczy wyrzucone w kartonach. Wyglądają tak, jakby zostały wystawione od razu po tym, jak przyjechały z hurtowni. Możliwe, że do sklepu przychodzi nowa partia danego towaru, a poprzednią trzeba wyrzucić. Ale to tylko moje gdybanie.
Napisałaś e-booka o freeganizmie. Co tam można znaleźć?
W momencie, kiedy zaczęłam być freeganką, założyłam sobie profil na Instagramie. Bardzo szybko przybywa tam obserwatorów i dostawałam dużo pytań o to, jak się przełamać, jak pokonać wstyd, jak zachować się, gdy przyłapie nas pracownik. Tam są odpowiedzi na pytania, które otrzymywałam. Czytając go, dowiesz się, jak się przygotować, czego i gdzie szukać, jak się zachować oraz co później zrobić z ewentualnym nadmiarem jedzenia.
Odnośnie pracowników sklepów. Zdarzyło ci się, że ktoś cię przyłapał?
Tak, zdarzyło mi się ze trzy razy.
I jakie były reakcje?
Różne. Są takie miejsca, w których pracownicy są przyzwyczajeni, że tam jesteśmy i nie mają z tym problemu. Zachowują się tak, jakby mnie nie widzieli. Dwa razy zostałam poproszona o odejście.
A jak twoje otoczenie zareagowało na to, że jesteś freeganką?
Jeszcze działam po cichu. Chwaliłam się na różnych grupach w sieci i to jest wciąż kontrowersyjny temat. Najbliżsi o tym wiedzą, nie mają z tym problemu. Sami by tego nie zrobili, ale nie negują mojej postawy. Dalszym znajomym jeszcze nie mówiłam.
Dlaczego jest to tak kontrowersyjny temat?
Myślę, że kojarzy się to z jedzeniem resztek. Ludzie nie są świadomi. Ja próbuję to zmienić, pokazać, że jedzenie wyrzucane na śmietnik przez sklepy jest dobre i że można je spokojnie wykorzystać.
Coś się zmieniło w twoim sposobie odżywiania?
Jem zdrowiej. Spożywam więcej warzyw i owoców. Troszkę ulegam zachciankom jedzeniowym, ale skupiam się głównie na tym, co mam w lodówce. Jeśli coś uratowałam ze śmietnika, to nie po to, aby za chwilę znowu to wyrzucić. Poza tym z moich wyliczeń wynika, że wydaję 40 proc. mniej na zakupy w sklepach spożywczych.