Heidi Klum projektuje dla Lidla. "Mam na sobie 120 zł i wcale się tego nie wstydzę"
"Heidi, spójrz na mnie! Heidi, ale świetnie wyglądasz! Heidi, co masz dziś na sobie?!" – krzyczą zebrani licznie fotoreporterzy, gdy na czerwony dywan wchodzi Heidi Klum. Tymczasem niemiecka duma narodowa i jedna z najsłynniejszych modelek świata odpowiada im z uśmiechem na twarzy, kokietując nieco zebraną publiczność: "No cóż, mam na sobie chłopcy tylko 30 euro". Tak zaczyna się świąteczna impreza, na której Heidi Klum prezentuje najnowszą kolekcję zrealizowaną dla sieci Lidl – "Let's Celebrate!".
17.11.2017 | aktual.: 18.11.2017 09:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
*Ola Nagel: Ty, wielka modelka, i międzynarodowa sieć, która jednak z modą się nie kojarzy. Dlaczego zdecydowałaś się na współpracę z Lidlem? Czy to nie obciach projektować dla dyskontu? *
Heidi Klum: Dlaczego? Nie wiem, czy wiesz, ale studiowałam projektowanie w Düsseldorfie. Kontrakt modelingowy odciągnął mnie od pójścia w tym kierunku, ale design zawsze był mi bliski. Być może nie z tym najbardziej się kojarzę, ale ja wciąż projektuję – perfumy, bieliznę, opakowania różnych produktów, a nawet sneakersy (buty sportowe). Teraz przyszedł czas na współpracę z Lidlem. I to nie jest obciach, a wyzwanie. Gdy myślałam o tym, że moja kolekcja trafi do 10 tysięcy sklepów w 27 krajach, puchła mi od tego głowa! Potrafisz to sobie wyobrazić? To nie jest kolekcja, którą można kupić w kilku butikach w największych miastach, ale ogromne, międzynarodowe przedsięwzięcie! To jest dopiero coś! Czuję się wyróżniona i cieszę się, że mogę sprawić, że kobiety poczują się dzięki moim ubraniom wyjątkowo. Ktoś może zapytać mnie: "kiedy zaczniesz projektować prawdziwą modę?". Dla mnie współpraca z Lidlem jest prawdziwą modą. Nie wstydzę się tego. Nie ma nic bardziej szczerego i prawdziwego. Ta kolekcja nie powstała dla szczupłych i wysokich modelek z wybiegu, ale dla prawdziwych kobiet.
*Ta "prawdziwa kobieta" to jednak spore wyzwanie. W końcu kobieta w 27 krajach świata może wyglądać różnie, mieć różne potrzeby i różne kształty. Czym kierowałaś się, tworząc kolekcję? *
Najważniejsze było dla mnie to, by niezależnie od tego, czy są szczupłe czy pulchniejsze, wysokie czy niskie, czuły się w moich projektach piękne.
*No tak, ale czy przeprowadziliście jakiś risercz wśród klientek Lidla z różnych krajów? *
Risercz? Nie. Najlepszy risercz to szeroko otwarte oczy. Mam 44 lata i widziałam w moim życiu naprawdę wiele różnych kobiet na całym świecie. Hello! (śmiech). Jeśli będziesz patrzeć głęboko i wnikliwie, zrozumiesz, że naszą siłą jest nasza różnorodność – uroda, kształt ciała, nasze różnorodne potrzeby, upodobania, osobowość czy styl. To właśnie przyświecało mi przy tworzeniu kolekcji i było ogromnym wyzwaniem. Prawda jest jednak taka, że taki sposób myślenia nie dotyczy już tylko mody sprzedawanej w dyskontach czy ogromnych sieciówkach. Z tym wyzwaniem muszą zmierzyć się też najwięksi projektanci mody.
*Mówisz o modelkach plus size, o indywidualizmie w branży fashion? *
Owszem. Moda nie jest już tylko i wyłącznie dla szczupłych i wysokich dziewczyn, jak to było za czasów, gdy ja chodziłam po wybiegach. Coraz więcej różnorodności jest nie tylko na pokazach mody, ale też na okładkach magazynów, na ulicach. Spójrz tylko, niedawno wyszła pierwsza okładka amerykańskiego Vogue'a z Ashley Graham – królową plus size – na okładce. To krok milowy, bo wreszcie to, co naprawdę realne, staje się częścią mody. Moda przestaje być tylko i wyłącznie dla wybrańców.
*Myślisz, że to kobiety – te silne, choć nie do końca idealne – zmieniły modę? *
Oczywiście. Na przykład teraz, w moim programie "Project Runway" po raz pierwszy mamy modelki w różnych rozmiarach. Moi projektanci muszą stworzyć ubrania dla różnych typów sylwetek, uwierz mi, wcale nie przychodzi im to łatwo. Designerzy płaczą i panikują, bo wcale nie jest to takie proste. Żalą się, a ja im wtedy mówię: "Jeśli chcesz być prawdziwym projektantem, musisz umieć ubrać każdą kobietę". Ubieranie szczupłych modelek to nie jest rzeczywistość.
*Patrzę na kolekcję "Let's celebrate", którą zaprojektowałaś z myślą o świętach Bożego Narodzenia, i zastanawia mnie jedno: czemu tu nie ma klasycznego, świątecznego sweterka? Przecież właśnie to jest świąteczna rzeczywistość! *
Być może będzie za rok (śmiech). Zanotujemy sobie. To moja pierwsza świąteczna kolekcja dla Lidla i chciałam, by była wyjątkowo glamour.
*Nie lubisz świątecznych sweterków? Uważasz, że są kiczowate? *
Nie, to nie tak. Ja je lubię i nawet doceniam. Ten świąteczny sweterek to symbol. Wiem, że żyjemy w świecie, w którym być może zbyt dużą wagę przykłada się do tego, jak wyglądasz, co nosisz, jaki masz styl, ale z drugiej strony kiedy, jeśli nie w święta, powinniśmy zwracać na to uwagę? Uważam, że to dobrze, że mamy takie momenty w ciągu roku, gdy chcemy wyglądać inaczej, odświętnie właśnie. Sweterek nam w tym pomaga. To ważne, by mieć takie chwile i takie wyjątkowe ubrania, które pomagają nam przeżyć święta.
*Co zatem zobaczymy w tej kolekcji? *
Nie znajdziesz tu poszarpanych jeansów czy sneakersów, ale nie masz też czerwieni czy zieleni, która tradycyjnie kojarzy się z modą na Gwiazdkę. Bardzo zależało mi na tym, by było glamour i odświętnie, ale by ubrania nie były tylko na jeden wieczór. Moim zdaniem większość bluzek możesz nosić ze zwykłymi jeansowymi spodniami, a pod marynarkę, którą mam na sobie (pokazuje cekinowy blezer), możesz założyć biały t-shirt. Poszczególne elementy możesz zestawiać na wiele różnych sposobów.
Kiedy to mówisz, mam wrażenie, że myślisz nie tylko jak projektantka, ale bardziej jak stylistka…
To prawda, gdy tworzyłam "Let's Celebrate", musiałam pamiętać, by patrzeć na moje projekty całościowo. Nie każda kobieta ma czas, by fruwać przed świętami po sklepach i szukać sobie ubrań. W mojej kolekcji może kupić kompletny look lub wybrać coś pojedynczego. Chciałam, by czuła się zaopiekowana, ale jednocześnie wolna. Musiałam myśleć jak stylistka.
Ile w tych zestawach jest z ciebie? Jaki jest twój styl ubierania się?
To eklektyzm z dużą domieszką rock'n'rolla. Nie przepadam za falbankami, typowo kobiecymi fatałaszkami, słodkością czy dziewczęcością. Jestem kobieca, ale nie dziewczęca i ta kolekcja również taka jest – dla kobiet, niekoniecznie dla słodkich dziewczyn.
*Są tu cekiny, welury, sporo błysku. Czy to wszystko nie "gryzie" ci się z Lidlem? Nie myślałaś sobie: "Jak to będzie wyglądać? Cekinowa mini na wystrzałowe wyjście a obok mrożonka z groszkiem czy puszka tuńczyka?" *
Nie, dlaczego? Ile z nas ma tak naprawdę czas, by buszować po sklepach z odzieżą przed świętami i szukać sobie idealnej kreacji?! Właśnie dla tych nowoczesnych, zabieganych kobiet jest ta kolekcja. Nie każda z nas zdąży odwiedzić dziesięć butików z ubraniami, ale na pewno przed świętami zajrzy do supermarketu.
Jestem przekonana, że jeśli zobaczysz ten mały korner w Lidlu z "Let's Celebrate", na pewno go nie ominiesz. Niejedna kobieta, która przyjdzie tam po zakupy spożywcze na święta, powie: "O, ta kiecka jest naprawdę fajna, ona kosztuje tylko 19 euro! Biorę to!". Inna spojrzy na blezer i pomyśli: "Na grudzień mam do wydania tylko 20 euro. Nie stać mnie na więcej. Może kupię tę marynarkę i połączę ją po prostu z czymś, co mam już w szafie?"
*Uważasz, że właśnie w ten sposób kupują współczesne kobiety? *
Jestem o tym przekonana! Początek grudnia, gdy kolekcja wchodzi do sklepów, to wyjątkowy czas. Zaczynamy dekorować domy, myśleć o prezentach dla rodziny i przyjaciół, przygotowujemy świąteczne spotkania. Tyle dzieje się wokół! Sama wiesz, jak czas wtedy szybko płynie i wszystko przyśpiesza. Właśnie o tym myślałam, projektując kolekcję "Let's Celebrate!" To doskonała opcja dla kobiet, które liczą pieniądze, ale jednocześnie chcą wyglądać świetnie. Miksują, kombinują, są kreatywne, bo nie stać je na rozrzutność.
Heidi, w twojej szafie są kreacje od największych projektantów za tysiące euro. Czy naprawdę wierzysz w to, że można wyglądać dobrze, a nawet świetnie, mając w kieszeni tylko 20 euro?!
Jasne, że tak! Spójrz na mnie dzisiaj. Cała jestem w ubraniach z Lidla. Ok, mamy event, ale ja noszę te ubrania również przy innych okazjach. Na plan "America's Got Talent", który ogląda 13 mln widzów, ubrałam się od stóp do głów w ubrania z mojej kolekcji. Nikt nie wiedział o tym, że jestem ubrana za zaledwie 35 euro. Nikt nie wiedział, nikt nie zadawał pytań. Nikt nawet nie mruknął pod nosem: "Co to jest? Jakaś tania kiecka z supermarketu?!".
Naprawdę wierzę, że cena nie ma znaczenia. Jak idę na jakieś wydarzenie, nie mam na plecach przecież napisane, że ta sukienka kosztuje 20 euro. Nikt na to nie patrzy i nikt tego nie potrafi odróżnić. Poza tym, uważam, że te ubrania wcale nie wyglądają tanio. Ja się w nich "tanio" nie czuję.