Blisko ludziImprezowe nastolatki

Imprezowe nastolatki

Kiedy po raz pierwszy dziecko oświadcza, że chce iść na imprezę, w głowach rodziców pojawiają się najczarniejsze wizje – upije się, weźmie extasy, wskoczy w krzaki z nieznajomym lub nieznajomą i skutki będą tragiczne. Pojawia się więc dylemat – obdarzyć dziecko kredytem zaufania, pozwolić na imprezowanie i nie myśleć o konsekwencjach, czy trzymać pod kloszem i zignorować stare przysłowie, mówiące o tym, że owoc zakazany smakuje najlepiej?

Imprezowe nastolatki
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

23.03.2007 | aktual.: 01.06.2010 00:25

Kiedy po raz pierwszy nastolatek oświadcza, że chce iść na imprezę, w głowach rodziców pojawiają się najczarniejsze wizje – upije się, weźmie extasy, wskoczy w krzaki z nieznajomym lub nieznajomą i skutki będą tragiczne. Pojawia się więc dylemat – obdarzyć dziecko kredytem zaufania, pozwolić na imprezowanie i nie myśleć o konsekwencjach, czy trzymać pod kloszem i zignorować stare przysłowie, mówiące o tym, że owoc zakazany smakuje najlepiej?

Zgroza ukryta w statystykach

Kiedy przychodzi ten moment, w którym można dać nastolatkowi pełną swobodę? Dla rodzica zapewne nigdy. Kiedy po raz pierwszy dorastające dziecko oznajmia, że znajomi organizują imprezę i ono koniecznie chce w niej uczestniczyć, rodzice zaczynają tworzyć czarne scenariusze wypadków. Sama myśl, że nie będą mogli kontrolować dziecka, ani wkroczyć do akcji, gdy będzie ono zagrożone, wyzwala w nich paraliżujący strach. W swoim życiu spotkali się z wieloma sytuacjami i wiele historii słyszeli na temat wyzwolonych nastolatków, uprawiających przygodny seks, zażywających środki odurzające, wypadających z okien i błąkających się po ulicach miasta. W głowie rysują więc najczarniejszy obraz – wpadka po pijaku z nieznajomym małolatem i zmarnowane życie lub wizyta na komisariacie i wstyd przed sąsiadami.

Lęk o życie i przyszłość dziecka potęgują również statystyki powstałe na podstawie giertychowskich raportów – w ciążę w 2006 roku zaszło przecież 16 tysięcy nieletnich dziewczyn, ponad połowa gimnazjalistów pali papierowy, 30% pije alkohol, a 1% uprawia prostytucję. Świadomość zagrożeń i przede wszystkim, rodzicielska troska o dobro dziecka sprawiają, że rodzice robią błąd i zakaz chodzenia na imprezy tłumaczą słowami – „Ja w twoim wieku siedziałem nad książkami i ani w głowie mi były prywatki i balangi!” Któż z nas tego nie słyszał? Nastolatek oczywiście nie wierzy i wytacza ciężkie działo – „Ale ja nie jestem tobą, poza tym czasy się zmieniły”. Jak więc postępować z dorastającą osobą, na co zwrócić uwagę i nie stracić autorytetu w oczach dziecka? Żelazne zasady i konsekwencja

Przede wszystkim być konsekwentnym i obdarzyć dziecko pewną dozą zaufania. Gimnazjaliści i uczniowie szkół średnich wyjątkowo cenią swobodę i możliwość decydowania o sobie. Jeśli dostaną szlaban na imprezy, zwłaszcza z błahego powodu, jak nie pozmywanie garów w kuchni, rodzinie grozi wojna domowa. Jak więc znaleźć złoty środek? Pozwolić wyjść, ale dopytać o kwestie organizacyjne. Spokój pozwoli zachować konkretna wiedza - z kim dziecko wychodzi, gdzie odbędzie się impreza, pod jakim adresem. Warto też upewnić się, czy dziecko nie będzie wracało z imprezy samo i, przede wszystkim, wyznaczyć godzinę powrotu. Obie strony muszą znać zasady - nastolatek, jeśli nie ma nic do ukrycia, "przełknie", że musi wrócić, np. do północy, a rodzic będzie zadowolony, że nie uległ w pełni jego namowom. Kiedy zasady zostaną złamane, wówczas rodzic ma prawo zmienić je i dać przysłowiowy szlaban.

Okiem nastolatka

- Moi rodzice, dopóki nie skończyłam 18 lat, pozwalali mi wychodzić na weekendowe imprezy do nocnych klubów w towarzystwie koleżanek z bloku, ale zawsze musiałam być w domu punkt 22. Jeśli spóźniłam się 5 minut, miałam szlaban na jakiekolwiek wyjścia. Niewyobrażalnie irytujące było dla mnie to, że jak dochodziła umówiona godzina, biegłam do domu jak szalona, żeby tylko zdążyć. Dziś uważam, że była to dobra taktyka, która uczy dyscypliny i przede wszystkim buduje zaufanie – wspomina dziś 25-letnia Inez. Inną sytuację miała moja najlepsza przyjaciółka, Patrycja. Rodzice zabraniali jej wychodzić, nawet w weekendy, trzymali pod kloszem i nawet godziny wizyt znajomych były u niej w domu ściśle określone. Jak to się skończyło? Schematycznie i mało oryginalnie – kiedy dziewczyna wyfrunęła z domu na studia i zamieszkała w akademiku, bary studenckie stanęły przed nią otworem – zero kontroli i... zero trzeźwości. Patrycja zawaliła pierwszy rok przez wieczne imprezowanie – naprawdę mało kto mógł jej dorównać w
imprezowaniu...

Złoty środek

Oczywiście nie istnieje idealne rozwiązanie, z którego wszyscy będą w stu procentach zadowoleni - ktoś przecież wyznacza granice, a ktoś nie może ich przekraczać. Jeśli całkowicie zabronimy dziecku wychodzić z domu, zabierzemy mu najlepsze lata życia, najbardziej szalone i takie, w których zawiązują się wielkie przyjaźnie. Poza tym, obrotny nastolatek i tak znajdzie sposób an ominięcie zakazów, a kiedy będzie zły i zdesperowany, wprowadzi w życie system małych kłamstewek, umilających życie. Kiedy dorośnie i się usamodzielni, nie omieszka nam też wypomnieć, jak go bardzo krzywdziliśmy, kiedy miał te "naście" lat. Warto pozwolić na imprezowe wypady, ale wciąż trzymać rękę na pulsie. Strach o dobro dziecka najczęściej wynika z niewiedzy i medialnych doniesień - gdzie jeszcze nie słyszano o imprezowych zabawach nastolatków, jak "łańcuch daisy" lub "dogging"?. Jeśli chcesz mieć pewność, że dziecko nie bierze narkotyków, poszukaj informacji na temat objawów odurzenia narkotykami i nie ograniczaj się tylko do
obserwacji kończących się pytaniem – „brał, czy nie brał?”, „pił czy nie pił?”. Jeśli ubrania nastolatka przesiąknięte są zapachem alkoholu, a on za każdym razem twierdzi, że ktoś go nieopatrznie oblał piwem, zacznij bardziej przyglądać się dziecku i następnym razem powiedź otwarcie, że nie zamierzasz dłużej tolerować zachowań, których nie akceptujesz i, jako rodzic, masz do tego prawo. Nie warto być zbyt podejrzliwym, bo to przeszkadza spać w nocy spokojnie, ale nie należy również wprowadzać domowego reżimu, przez który dziecko wciąż musi się spowiadać i relacjonować, co i z kim robiło. Odrobina intymności należy się każdemu.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Zobacz także
Komentarze (1)