Blisko ludziJak gender dzieci deprawuje

Jak gender dzieci deprawuje

W kraju zapanowała panika! Dzieci w przedszkolach są „indoktrynowane”, „robi się z nich pedałów i lesbijki”, „odziera się je z godności”, a wszystko to przez „wojujące feministki”.

18.09.2013 | aktual.: 21.04.2019 20:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W kraju zapanowała panika! Dzieci w przedszkolach są „indoktrynowane”, „robi się z nich pedałów i lesbijki”, „odziera się je z godności”, a wszystko to przez „wojujące feministki”. Chodzi o program „Równościowe przedszkole”, który pojawił się w niektórych polskich placówkach.

Zdaniem niektórych komentatorów (OK, większości z nich), przedszkola, które ten program wprowadzają, wyrządzają dzieciom krzywdę. Podobno zdarza się, że szefostwo zmusza panie przedszkolanki do wdrażania programu, chociaż im serca krwawią, że tak strasznie się te dzieci upokarza, chłopców szczególnie. No dramat!

Najbardziej porusza wyobraźnię przywoływany przez wszystkich przeciwników programu przykład ćwiczenia, w którym chłopcy przebierają się za dziewczynki, a dziewczynki za chłopców. Okropne po prostu, jak można to tym chłopcom robić? Bo całe to oburzenie i niesmak związane są z „biednymi chłopcami”; dla nich to absolutnie poniżające doświadczenie, jakieś peruki, dziewczyńskie ciuchy, falbanki, koronki i jeszcze (o czym ze zgrozą doniósł jeden z portali) malowanie paznokci!

Dla dziewczynek to żaden dramat, twierdzi Dorota Dziamska, metodyk nauczania początkowego z Pracowni Pedagogicznej im. prof. Ryszarda Więckowskiego: „O ile dziewczynki godzą się na przebieranki, bo to dla nich frajda, bo to, można rzec, leży w ich naturze, o tyle chłopcom to bardzo uwłacza”, „program odziera z godności małych chłopców”.

Dużo daje też do myślenia fakt, że wypowiedź pani Dziamskiej znalazłam na stronie... Janusza Korwina-Mikke. Jak widać, nigdy nie wiadomo, kiedy dopadnie nas zainteresowanie edukacją przedszkolną. Można mieć w poważaniu problemy z dostępem do niej, ale jak padną w jednym zdaniu hasła gender, równouprawnienie i nauka przedszkolna, to zaraz radar to wychwytuje. Pogratulować czujności.

Pani Dziamska cytowana jest też na portalu wpolityce.pl: „Autorki niby walczą z dyskryminacją, a same dyskryminują mężczyzn. Czy chłopiec ubrany w »dziewczyńską« sukienkę nie jest dyskryminowany? Jest pośmiewiskiem dla rówieśników” – mówi specjalistka.

Właściwie prawie każda wzmianka na temat programu pełna jest poczucia wyższości nad zbzikowanymi ruchami feministycznymi, które chcą dyskryminować i poniżać mężczyzn już od maleńkości i wprowadzać w ich spokojne, szczęśliwe życie jakieś dewiacje; wredne babska chcą „zarażać” biedne dzieciaki zboczeniami, robić z nich odmieńców. Wszystko to woła o pomstę do nieba, a ty MEN-ie nie grzmisz! (Bo MEN wyjaśnił grzecznie, że za program wychowania przedszkolnego i nauczania odpowiada „dyrektor przedszkola lub szkoły w porozumieniu z rodzicami” – straszne, prawda?).

Wzmianki mediów przeróżnej maści o blond peruczkach, malowaniu paznokietków i innych genderowych koszmarach przyjęłam z dystansem. Jakoś cała ta falbaniasto-blond otoczka nie pasowała mi do feministek – ani tych wojujących, ani tych nastawionych pacyfistycznie. Takie przebieranki mogą przecież wzmacniać tylko stereotypy, a nie je obalać. Poszperałam w sieci i dwie minuty zajęło mi znalezienie pliku z całym, tak bardzo potępianym programem. Aż 62 strony w PDF; cholera, pomyślałam sobie, to spora dawka bezeceństw...

Zaczęłam czytać, szukając tych perwersyjnych propozycji dla przedszkolaków: przebieranek, malowania się, no i nie zapominajmy o malowaniu paznokci.

Jest! Znalazłam, na szarym końcu, gdzie podawane są propozycje ćwiczeń. Na 62 strony to jedno – przywoływane tak często – ćwiczenie zajmuje 1 (słownie: jedną) stronę. Cele, jakie ma pomóc osiągnąć, to między innymi „zrozumienie roli, jaką odgrywa płeć i jej wpływ na nasze zachowania, ubiory, wybory itp.” Jedno z zadań do wykonania to: „Trzy lub cztery osoby opuszczają z nauczycielką pomieszczenie. Zanim powrócą, mają podjąć decyzję, czy wracają jako chłopcy, czy dziewczęta. Pozostałe dzieci mają, po ich zachowaniu, ruchach odgadnąć ich płeć”. O malowaniu paznokci nic nie znalazłam, ale może niektórym wszystko się jakoś kojarzy i jak słyszą „peruka”, „sukienka” (a są to rekwizyty w tym ćwiczeniu), to od razu widzą też całą drogerię, najprawdopodobniej z homoseksualną obsługą.

Można tego nie pochwalać, nie rozumieć, w takie działania nie wierzyć, nabijać się bezlitośnie albo przejść obok tego obojętnie. Ale nikt mi nie wmówi, że takie zadanie niesie w sobie podtekst „a teraz zamienimy cię w homoseksualistę”. Trzeba być bezdennie głupim, ewidentnie źle nastawionym, a nawet odrobinę sfiksowanym, żeby wysnuć takie wnioski. A krytykowanie na podstawie tego jednego przykładu całego programu to już gruba przesada.

Zresztą po co krytykować coś, co autorki same zalecają tylko jako przewodnik po tematyce gender, poradnik dla wychowawców, wskazówki, na co zwracać uwagę. To propozycja, pomysły, z których można – ale nie trzeba – skorzystać. Jeśli więc gdzieś zdarzyło się, że jakaś pani przedszkolanka została zmuszona przez dyrekcję do wdrożenia programu i wykonania wszystkich zadań, to znaczy, że ochrzanić należy dyrekcję, a nie osoby, które program napisały. A jeśli w czasie ćwiczeń doszło do dantejskich scen, a chłopcy poczuli się „obdarci z godności”, to istnieje jeszcze spore prawdopodobieństwo, że metody wdrażania programu pozostawiały wiele do życzenia.

Zresztą oddajmy głos autorkom: „Nie chcemy, rzecz jasna, przekonywać Cię, że masz wszystkie dziewczynki zmuszać do chodzenia po drzewach, a wszystkich chłopców do bawienia się lalkami. Przeciwnie: uważamy, że równościowe przedszkole powinno być prawdziwym dziecięcym rajem, w którym dzieci mogą czuć się bezpieczne i akceptowane z tym, jakie są, co je bawi i co lubią robić”.

I jeszcze jeden cytat:
„Naszym celem jest przekonanie nauczycielek, które z kolei będą potrafiły przekonać dzieci, że bez względu na to, czy urodziły się dziewczynką czy chłopcem, mają w życiu takie same możliwości i szanse”.

Moim zdaniem brzmi to sensownie. Rozsądnie. Przyjaźnie. Czytając to, nie widzę „wojujących feministek”, tylko ludzi, którym zależy na dobru dzieci. Czy naprawdę jestem w tym odosobniona...?

(ma)

skandalfeminizmrówność
Komentarze (3)