"Jak u cioci na imieninach, tylko stroje bardziej wyuzdane". Polskie imprezy BDSM dopiero raczkują
Iza uderzyła Leonorę skórzanym pasem po plecach. Rozległ się wrzask, a wiele osób odwróciło oczy. - To dla mnie za dużo - szepnęła jedna z kobiet. Tak wyglądają imprezy dla fanów BDSM w podwarszawskim klubie.
25.02.2019 | aktual.: 27.02.2019 15:02
"Wszystkie rzeczy zostawiacie w szafkach"
Piątkowy wieczór. Pod podwarszawską willę zaczynają podjeżdżać samochody. Z jednego z nich wysiada para. Ona w skórzanej sukience i niebotycznych szpilkach. On w garniturze. Rejestracja samochodu wskazuje, że przyjechali z Białorusi. Razem z koleżanką wysiadamy z taksówki i idziemy za przyjezdnymi. Zabrałam ze sobą wsparcie, bo nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
Willę otacza wysoki mur i żelazna brama. Nawet gdyby ktoś bardzo się postarał, nie zajrzy do środka. Okna są pozasłaniane. Zza kotar sączy się tylko kolorowe, klubowe światło. To klub dla swingersów, który na jeden wieczór zamienia się w oazę dla fanów BDSM. Na piątkowej imprezie będzie bicie, szczypanie, wiązanie bawełnianymi linami oraz pokaz parodii filmów pornograficznych.
Para z samochodu przechodzi przez bramę i kieruje się do środka budynku. My idziemy tuż za nimi. W recepcji wita nas Sandra, wytatuowana, ścięta na krótko dziewczyna w okolicy trzydziestki. Spisuje imiona gości i przedstawia nam zasady panujące w klubie.
- Wszystkie rzeczy zostawiamy w szafkach. Nie potrzebujecie portfeli, za wszystko płacicie przy wyjściu, podając numerek swojej szafki. W klubie obowiązują dziś stroje fetyszowe i erotyczne. Panie wchodzą w bieliźnie, skórze i lateksie. Panowie w bieliźnie. Zmiana obuwia jest obowiązkowa – mówi Sandra.
- Pamiętajcie, że możecie dziś robić wszystko, ale możecie też nie robić nic. Udział w zabawach jest dobrowolny. Nie robicie nic, z czym nie czujecie się w porządku. Bawcie się dobrze! – dodaje recepcjonistka.
Wyskakujemy z dżinsów
Po przekroczeniu zasłonki oddzielającej przedpokój od szatni widać rzędy drewnianych szafek. Na pierwszy rzut oka można pomylić to miejsce z siłownią lub basenem. Panuje także podobny poziom negliżu. Wyskakujemy z dżinsów i ciepłych butów typu Emu i zakładamy na siebie lateksowe spódnice i koronkową bieliznę. Obie jesteśmy na szpilkach. Śmiejemy się i chociaż wyglądamy na zrelaksowane, widać po nas niewielkie napięcie.
W środku jest mniej więcej 20 osób. W ciągu najbliższych godzin ta liczba zwiększy się do 70. Głównie pary i single. Reprezentujemy najmniej liczną grupę, czyli samotne kobiety, które można w klubie policzyć na palcach jednej ręki.
Na ekranie płacząca kobieta
Pomieszczenia klubu skąpane są w czerwonym i różowym świetle. Na ścianach wiszą telewizory pokazujące filmy pornograficzne z kategorii "hardcore", "bondage" i "BDSM". Na jednym z ekranów związana i zakneblowana kobieta płacze, kiedy zamaskowany mężczyzna wymierza jej razy pejczem.
Wnętrza zostały przystosowane do tematu przewodniego imprezy. Krzyż św. Andrzeja, kajdanki, belka do bondage, czyli związywania partnera, pejcze, packi i liny. Wielbiciele sadomasochistycznego seksu znajdą tutaj wszystko, czego potrzebują do spełnienia swoich najdzikszych fantazji.
Po krótkich oględzinach kierujemy się w stronę baru. Zamawiamy wodę z cytryną. Podchodzi do nas mężczyzna pracujący w klubie i zaprasza na dół, gdzie rozpoczęła się pierwsza prelekcja przygotowana na ten wieczór. Dotyczy parodii w pornografii.
E.T. w wersji dla dorosłych
Strome schody prowadzą do piwnicy, gdzie oprócz sali z podświetlanym parkietem znajdują się sauna, prysznice i stół do masażu. Jeden z korytarzy prowadzi również do pomieszczenia składającego się tylko z ogromnego łóżka, które jeszcze jest puste.
Na sali "dyskotekowej" trwa pokaz. Goście klubu siedzą na kanapach, przyglądając się ekranowi, na którym kobieta ucharakteryzowana na E.T. uprawia seks z inną parą. Obraz jest tak absurdalny, że co chwilę ktoś głośno się śmieje. Można ulec wrażeniu, że to nie wieczór BDSM, a klub kinomaniaka.
Rodzice mają wychodne
Po skończonym pokazie rozdzielamy się na chwilę. Ja wracam na parter i kieruję się do palarni. Tam spotykam Renatę i Witka, małżeństwo, które jest stałymi bywalcami klubu. – Jesteśmy tu zwykle raz, dwa razy w miesiącu – mówi Witek. – Mamy córkę, więc wszystko zależy od tego, czy uda nam się znaleźć opiekę do dziecka – dodaje Renata.
- Dzisiaj słabo trafiłaś. Na imprezach BDSM zawsze jest mało ludzi. Zwykle potrafi tu być nawet 150 osób. Dziś dotarli tylko naprawdę zainteresowani tematem – tłumaczy Witek.
Wraz z małżeństwem wychodzę z palarni i kieruję się w stronę belki do bondage, gdzie odbędą się dwie następne prelekcje. Pierwsza z nich dotyczyć będzie BHP w BDSM i poprowadzi ją Łukasz. Później pokaz sadomasochistycznego seksu dadzą Iza i Leonora.
Kręgosłup strzelił jak suchy patyk
- Wy odpowiadacie za osobę, którą zwiążecie. Musicie o nią dbać i słuchać tego, co do was mówi. Musicie zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa – mówi Łukasz, pokazując jednocześnie liny, którymi najlepiej wiąże się swojego partnera lub partnerkę.
- Wybierajcie tylko liny bawełniane, które są miękkie i nie zrobią krzywdy drugiej osobie. Zwykłym sznurkiem możecie jej zafundować głębokie rozcięcia i blizny na całe życie. A nie o to w tym wszystkim chodzi – dodaje instruktor.
Chociaż wiele osób wygląda na znudzone, Łukasz stara się przykuć ich uwagę. - To są ważne sprawy! Znałem kiedyś faceta, który lubił wiązanie i ostre zabawy. Nie uważał i powiesił się na linie do bondage. Po prostu owinęła mu się wokół szyi, on się poślizgnął i zawiesił się na ramie łóżka. Kręgosłup strzelił jak suchy patyk - mówi.
- Kiedy druga osoba spanikuje będąc związaną, natychmiast ją rozcinacie. Nie bawicie się w rozplątywanie lin. Rozcinacie więzy, żeby jak najszybciej pozbyć się skrępowania. Macie na to dosłownie kilka sekund, bo panika eskaluje szybko – mówi stanowczo Łukasz, a wśród słuchaczy pojawiają się potakiwania i pomruki zrozumienia.
Skórzanym pasem po plecach
Kiedy Łukasz kończy swój wykład, jego miejsce zajmują Iza i Leonora. Jedna z nich ubrana jest w gorset i długą tiulową spódnicę. Druga, mocno wytatuowana i wykolczykowana, ma na sobie jedynie skórzaną uprzęż i czarne bokserki.
Iza jest dominą, a Leonora uległą. Wśród widowni widać zaciekawienie na twarzach i skupienie. Zaczyna się pokaz. Iza bierze do ręki packę i uderza stojącą z wyciągniętymi nad głową rękami Leonorę. Rozlega się głośny trzask skóry uderzającej o skórę. Leonora krzywi się, ale pozostaje w niezmienionej pozycji.
Iza tłumaczy zebranym, jakie gadżety mają do dyspozycji fani BDSM. – Zaczynajcie od packi. To krótki kijek zakończony kawałkiem skóry. Nie boli za bardzo i jest dobry dla początkujących - mówi domina. – Jeśli chcecie iść poziom wyżej, sięgacie po floggery – kontynuuje. Flogger to nic innego jak rodzaj bicza zakończonego kilkunastoma lub kilkudziesięcioma skórzanymi frędzlami. Jest dość miękki i uderzenie nim nie powoduje krzywdy.
- Jeśli chcecie czegoś mocniejszego, bierzecie floggera z gumowymi frędzlami. To boli już znacznie mocniej – mówi Iza i uderza Leonorę z całej siły w nagie plecy. Kobieta krzyczy i kuli się, a niektórzy goście klubu aż podskakują.
Iza głaszcze Leonorę po plecach i całuje w usta, pytając, czy wszystko w porządku. Leonora potwierdza ruchem głowy. Między kobietami widać ogromną czułość i wzajemne zaufanie. Można odczuć, że znają się od podszewki i dobrze wiedzą, na co mogą sobie pozwolić.
- Dla zaawansowanych polecam skórzany pasek od spodni. Boli jak cholera. Pamiętamy, żeby pod żadnym pozorem nie bić po nerkach i po brzuchu. Można tak zrobić komuś poważną krzywdę. Uderzamy tylko tam, gdzie mięśnie amortyzują uderzenie – tłumaczy Iza i wymierza Leonorze raz skórzanym pasem.
Leonora wrzeszczy tak, że echo jej krzyku niesie się po całym klubie. Część ludzi wychodzi, część pomrukuje pod nosem, że to przesada. Widać, że nie czują się komfortowo z oglądaniem tak brutalnych zabaw seksualnych, choć część z nich ma na szyi obroże, a w kieszeniach wielu mężczyzn tkwią pejcze.
- To już za dużo. Przecież ona jej robi krzywdę. Nie mogę patrzeć na to – mówi do mnie kobieta stojąca przy małym stoliku i odwraca wzrok od Izy i Leonory.
Pierwszy raz
Pokaz się kończy i towarzystwo rozpierzcha się po pozostałych pomieszczeniach klubu. Podchodzi do mnie młody mężczyzna w skórzanej masce, która ma otwory tylko na usta, oczy i małe dziurki przy nozdrzach.
- Jesteś tutaj pierwszy raz? Ja też. Kamil jestem – przedstawia się chłopak. – Kręci cię klimat BDSM? W sensie próbowałyście już takich zabaw? – dopytuje. Kiedy mówię, że tylko się rozglądam i chcę dziś jedynie obserwować, Kamil wyraźnie smutnieje, ale rozumie i nie naciska na nic więcej.
Razem z koleżanką podchodzimy do baru, żeby zamówić piwo. Zagadujemy do wysokiego, siwego mężczyzny, który siedzi z żoną na barowych stołkach. – Jak podobał wam się pokaz? Dla nas to chyba za dużo. Zabawa zabawą, ale to już przesada – mówi mężczyzna, który przedstawia się jako Paweł.
Żona Pawła wygląda na znudzoną, ale opowiada, że bywają w klubie dość często. – To chyba nasz piąty albo szósty raz. Ale na BDSM jesteśmy pierwszy. Wolimy gangbang (seks grupowy, najczęściej w układzie jedna kobieta, wielu mężczyzn - przyp.red.) – mówi.
Nikt z gości klubu nie ma na twarzy nawet śladu zmieszania czy krytycznego spojrzenia. Każdy czuje się swobodnie, mimo że paraduje półnago przed zupełnie obcymi ludźmi. Nikt nie ocenia wyglądu, fałdek i rozstępów. To doskonała terapia dla wszelkich kompleksów. Mimo tego, że to impreza pod znakiem brutalności i ostrego seksu, atmosfera jest niemal rodzinna. Każdy może czuć się bezpiecznie. Każdy może być sobą.
Cztery osoby uprawiają seks, reszta patrzy
Nagle podchodzi pracownik klubu i szepcze mi na ucho, że na piętrze zaczęła się zabawa. Wiedzione ciekawością ruszamy po schodach, żeby trafić na piętro pełne łóżek i pomieszczeń zaadaptowanych na sypialnie z gadżetami do BDM. W jednej z sypialni cztery osoby uprawiają seks. Wokół nich zgromadziła się pokaźna grupa gapiów, jednak nikt nie zamierza się przyłączyć. Jedynie obserwują. Wygląda to jak seans filmu porno na żywo.
Obok nas pojawia się Paweł, który z zainteresowaniem przygląda się uprawiającym seks ludziom. Z BDMS ten stosunek nie ma nic wspólnego. Poza fetyszowymi strojami nie pojawiają się klapsy, pejcze czy kajdanki. Wszystko jest "po Bożemu".
Paweł dotyka pośladków mojej koleżanki, chcąc zainicjować wspólną zabawę. – Nie, dzięki, ja dziś tylko obserwuję. Nie mam ochoty – mówi dziewczyna, a mężczyzna od razu cofa dłoń i przeprasza. W klubie nie ma mowy o nachalnym zachowaniu. To oaza świadomej zgody. Robisz tylko to, z czym czujesz się dobrze. Nic na siłę.
Wędruję po pokojach, obserwując bawiących się ludzi. Trafiam do pomalowanego na czerwono pomieszczenia z kajdankami na ścianach. Podchodzi do mnie mężczyzna, który zajmuje się produkcją i sprzedażą gadżetów do BDM. – Chcesz wypróbować floggera? Jest bardzo delikatny, nie zrobi krzywdy – zagaja.
Uderzenie jak masaż
Po chwili zastanowienia postanawiam sprawdzić, o co tyle szumu. Producent zabawek delikatnie uderza mnie w plecy floggerem z miękkimi frędzlami. Nie boli. Przypomina bardziej masaż.
Ten krótki pokaz gromadzi wokół mnie grono zaintrygowanych mężczyzn, którzy liczą na rozwój sytuacji. Kiedy wychodzę, widać po nich rozczarowanie. Na parkiecie w piwnicy para najbardziej zaangażowana w klimat imprezy uprawia seks. Mężczyzna jest całkowicie ubrany i trzyma swoją partnerkę na łańcuchu przytwierdzonym do obroży.
Kiedy kończą, zaczynają zabawę w uległą. Rozalia, jak później przedstawi się dziewczyna, liże buty swojego partnera, który szarpnięciem za włosy stawia ją na nogi. Kobieta cały czas się uśmiecha. Widać, że te zabawy sprawiają jej przyjemność.
Przebieg "spektaklu" obserwuje kilkanaście osób. Część się masturbuje, część sama inicjuje seks ze swoim partnerem. Wśród widowni jest też Radek, z którym zaczynam rozmawiać.
U cioci na imieninach
- Nuda. Jadę zaraz do innego klubu, bo tu nic się nie dzieje – mówi mi. – W Niemczech to dopiero są imprezy. Tam BDSM wygląda jak BDSM. Czasami poleje się nawet krew. A tutaj? Jak u cioci na imieninach, tylko stroje bardziej wyuzdane – dodaje Radek.
Na pytanie, czy według niego na imprezie jest dużo osób, kręci głową. – Dużo? To jest nic! Zwykle bywa tutaj po 150 osób, jeśli nie więcej. Widać, że BDSM jeszcze nie dotarło do Polski. Wciąż nie kręcą nas takie zabawy. Może oprócz klapsów w tyłek, ale to żadne BDSM – wyjaśnia Radek.
Jak łańcuch, to tylko z Castoramy
Korytarzem ruszamy powoli do wyjścia. Zbliża się pierwsza w nocy, a goście klubu albo znaleźli bardziej ustronne miejsca do zabaw, albo już wyszli z klubu, szukając wrażeń gdzie indziej. Na korytarzu wpadamy na Jana i Rozalię.
- Rozalia jest wspaniałą uległą – mówi Jan. – Nie podskakuje mi, bo wie, że czeka ją za to kara. Jest bardzo posłuszna – dodaje mężczyzna. – To prawda – wtrąca Rozalia.
Kobieta mówi też, że po każdym spotkaniu z Janem płacze. Na pytanie czy z bólu, czy z emocji, stanowczo mówi, że z emocji. – Często z tych pozytywnych. To sposób na oczyszczenie. Dobrze jest się czasem wypłakać – tłumaczy.
W tym czasie młody mężczyzna o śniadej karnacji pyta Jana, czy może potrzymać łańcuch, który jest podpięty do obroży Rozalii. Jan zgadza się, choć niechętnie. – Niezwykłe uczucie. Bardzo przyjemny łańcuch – mówi egzotyczny mężczyzna. – Castorama – wyjaśnia Jan i wszyscy zaczynamy się śmiać.
Chcecie ciastko?
Po raz ostatni przed wyjściem idziemy do palarni. Po drodze Olę zaczepia Kamil, który dyskretnie proponuje jej seks oralny. Kiedy się nie zgadza, szybko odpuszcza. – Nie było tematu – mówi i unosi ręce w obronnym geście.
W palarni siedzi kilka osób. Witek i Renata, pochodząca z Ukrainy sprzątaczka, oraz para młodych ludzi, którzy namiętnie się całują. Chwilę z nimi rozmawiamy i kierujemy się do wyjścia. Czekając przy drzwiach na znajomego, z którym chcemy się pożegnać, widzimy Witka, który stoi przy barze z przekąskami, umiejscowionym tuż obok klatki.
Mężczyzna sięga po ciastko, gryzie je i podchodzi do nas. –Ej, chcecie to ciastko? Mi średnio smakuje – mówi. I tym jednym zdaniem podsumowuje odczucia większości gości z klubu. Wszyscy z nich sięgnęli po wieczór BDSM, bo wydawał się im tajemniczy i pociągający. Niestety, wielu z nich bondage, sadystyczne zabawy i prowadzanie partnera na smyczy po prostu średnio smakuje.
* Wszystkie imiona zostały zmienione.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Kulisy pracy polskich dziewczyn na telefon