Blisko ludzi"Jedyne, co nie wypada, to sztuczna szczęka, kiedy jest dobrze założona". O samotnych kobietach w restauracji

"Jedyne, co nie wypada, to sztuczna szczęka, kiedy jest dobrze założona". O samotnych kobietach w restauracji

Rozgorzała dyskusja o tym, czy kobiecie wypada samej wyjść do restauracji i jak jest takie wyjście odbierane. - Większość ludzi zajmuje się sobą. Jeśli ktoś zauważy naszego pryszcza, to paradoksalnie nie ocenia nas, tylko myśli o sobie. "Nie jestem sam, inni też nie wyglądają idealnie" – tłumaczy Przemysław Staroń, psycholog i kulturoznawca. I wyjaśnia, że bardziej niż na płeć zwracamy uwagę na atrakcyjność fizyczną.

"Jedyne, co nie wypada, to sztuczna szczęka, kiedy jest dobrze założona". O samotnych kobietach w restauracji
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Chudzik

31.08.2018 | aktual.: 02.09.2018 16:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Katarzyna Chudzik, Wirtualna Polska: Rozmawiałam ostatnio ze znajomymi o tym, że kobietom głupio wieczorem iść w pojedynkę do restauracji, czy baru. Boimy się ludzkich spojrzeń, tego co inni pomyślą. Ale czy rzeczywiście więcej osób zwróci uwagę na samotnie siedzącą kobietę niż na mężczyznę?

Przemysław Staroń, psycholog i kulturoznawca, Uniwersytet SWPS: Myślę, że być może nawet ważniejszym czynnikiem jest atrakcyjność fizyczna. Jeśli przystojny facet siedzi sam przy stoliku, to kobiety zwrócą na niego większą uwagę. Pomyślą, że skoro siedzi sam, to jest to szansa dla nich, może to dobra okazja… Natomiast jeśli facet jest niewiele ładniejszy od diabła, pewnie nikogo to nie obejdzie.

Tak samo jest z kobietą – wyjątkowo atrakcyjna kobieta zwróci na siebie uwagę, a jeśli nie odznacza się urodą, nie będzie zauważona. Choć oczywiście może się zdarzyć, że zachęci kogoś do komentowania, że pewnie "łudzi się, że kogoś znajdzie". Jest wiele zmiennych, które na to wpływają. Płeć, atrakcyjność fizyczna, aktualny stan umysłu komentującego, to, czy jest trzeźwy…

*Jaka jest geneza przekonania, że wieczór można spędzić samotnie w łóżku z książką, ale jeśli się już z tego łóżka wyjdzie, to trzeba być w parze lub grupie? *
Takie miejsca jak restauracje i puby są miejscami wysyconymi kodami kulturowymi, to pewnego rodzaju współczesne agory - przywykliśmy do tego, że są miejscem spotkań. Człowiek, który łamie tę normę obyczajową, może być przedmiotem zdziwienia, bo jesteśmy bardzo wyczuleni na to, co jest niezgodne właśnie z kodami kulturowymi. Tak jak wtedy, kiedy para idzie za rękę i widać, że są uśmiechnięci i szczęśliwi, ale kobieta jest o głowę wyższa od faceta. A my to komentujemy! Bo wybija nam się to z przyjętej normy.

Wieczorem wychodzi się w celach towarzyskich, relaksacyjnych, zabawowych. To prawda stara jak świat, że głupio nam wyjść do restauracji w pojedynkę, bo one są traktowane jako miejsca, do których się nawzajem zapraszamy, idziemy na randkę. Pójście w pojedynkę sugeruje, że nie mamy życia towarzyskiego i jesteśmy nieatrakcyjni.

Ale rzecz nie dotyczy wyłącznie restauracji?
Oczywiście, dotyczy różnych obszarów, również wyjść do kina czy do teatru. Dla mnie samotne wyjście do kina jest super, bo mogę się wówczas skupić tylko na filmie, ale ludzie są zdziwieni, kiedy im o tym mówię.

Z kolei w pubach zazwyczaj pije się alkohol, tymczasem w naszej kulturze samotne picie alkoholu jest skorelowane z problemem alkoholowym. To oczywiście jest pułapką, gdyż osoby mające problem, wiedzą, jak kojarzy się samotne picie i mając dużo znajomych, zawsze znajdą kogoś, z kim mogą się napić. No i dochodzi do tego jeszcze element związany z podrywem. Ludziom kojarzy się, że jeśli ktoś siedzi sam przy barze, to chce albo podrywać, albo zostać poderwany.

Natomiast do klubów najczęściej idziemy w grupce, bo czujemy się wówczas bezpieczniej. Taka świadomość bezpieczeństwa jest dosyć ważna. Wieczorem jest też ciemno, a chodzenie samemu po ciemku jest w kulturze podszyte lękiem. Zwłaszcza dla kobiet.

*Czy lęk przed samotną kolacją w restauracji jest kwestią wyłącznie nawyku kulturowego, czy może również typu osobowości? *
Mamy do czynienia z nakładaniem się przyczyn. W myśl teorii Wielkiej Piątki w ramach w naszej osobowości jest komponenta, którą nazywamy otwartością na doświadczenia. Osoba, która osiąga wysokie wyniki w tej skali, przy okazji w skali ekstrawersji, może być bardziej predysponowana do samotnych wieczornych wyjść. Ale cechy osobowości nie są jedynym predyktorem - na naszą osobowość nakładają się różne zaburzenia, które mogą się “przypałętać” w trakcie życia.

Typowym zaburzeniem jest chociażby fobia społeczna. Ekstrawertyk z fobią społeczną może sprawiać wrażenie introwertyka. Tylko że introwertyk nie będzie miał potrzeby samotnego wyjścia w zatłoczone miejsce, a ekstrawertyk może by i chciał, ale będzie się bał, będzie zahamowany. Jeden i drugi nie wyjdzie, ale z różnych powodów.

To ten mechanizm, co w przypadku osoby spokojnej i cichej, która po wypiciu alkoholu nagle zaczyna się rozkręcać. Bardzo często dotyczy to osób, które mają społeczne zahamowania. O tym, czy ktoś coś robi, czy tego nie robi, decyduje zestaw czynników. Tak jak na zajęciach z fizyki uczyliśmy się wektorowego rozłożenia sił…

Jeśli każdy człowiek miałby poczucie, że może iść do knajpy sam – bo akurat nie ma ochoty z nikim się widzieć – i nie zastanawiałby się nad tym, co ktoś o nim pomyśli, to chyba lepiej by mu się żyło?
Przejmowanie się potencjalnymi, niewyrażonymi i stworzonymi na bazie domysłów reakcjami innych jest absolutnie nam w życiu niepotrzebne i niekonstruktywne. Im szybciej to zarzucimy, tym bliżej nam będzie do ideału zdrowia psychicznego. Jeśli takowy istnieje!

Natomiast nie wartościowałbym tego, czy dobrze, że ktoś wychodzi, albo źle, że nie wychodzi. Uważam za swoimi studentkami Uniwersytetu Trzeciego Wieku, że jedyne, co nie wypada, to sztuczna szczęka, kiedy jest dobrze założona. Może to brzmi naiwnie, ale kluczowe jest to, żeby człowiek robił to, co uważa za zgodne ze sobą.

Jest jeszcze kwestia rzeczywistego odbioru społecznego. Niezależnie od tego, czy się tym przejmujemy, czy nie, to czy rzeczywiście ludzie będą o nas myśleć, czy jednak będą zajmować się głównie sobą?
Zawsze powtarzam maturzystom: jeśli idziesz na studniówkę, to na kogo zwracasz największą uwagę, jeśli chodzi o wygląd? Na siebie! Zdecydowana większość ludzi przejmuje się sobą. Często mamy taką sytuację, że przejmujemy się np. pryszczem na nosie, tymczasem jeśli ktoś w ogóle zauważy tego pryszcza, to paradoksalnie nie ocenia nas, tylko myśli znów o sobie. "Nie jestem sam, inni też nie wyglądają idealnie".

Do tego jesteśmy coraz bardziej zatomizowani, poruszamy się we własnych orbitach, jesteśmy świadomi prywatności, indywidualności. Oczywiście - zawsze się może znaleźć loża szyderców, która będzie się wpatrywać. No dobra, no i co? Co się stanie, jak będą o tobie źle myśleć? Będą o tobie reportaże pisać? Powiedzą twoim przyjaciołom, że masz pryszcza na nosie? Ludzie, którzy poświęcają swój wolny czas na ocenianie innych, to w gruncie rzeczy ludzie, którzy nie mają swojego życia, są nieszczęśliwi i zazdrośni, robią to z frustracji. Człowiek szczęśliwy nie ma potrzeby krzywdzenia innych ludzi.

Bardziej ocenia sfrustrowana kobieta, czy może nieszczęśliwy mężczyzna?
Przyjęło się myśleć, że kobiety bardziej zwracają uwagę i plotkują, ale to nieprawda. Są badania, z których wynika, że to mężczyźni bardziej zwracają uwagę na niezgodności kulturowe. I bardziej obgadują.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (123)