Juliette Binoche: byłam wychowana na komunistkę
Wciąż czuje się młodo?
- Niedawno przekroczyłam pięćdziesiątkę, ale na szczęście nie jest tak, że telefon od tego czasu przestał dzwonić. Wręcz przeciwnie, w zeszłym roku zagrałam w aż czterech filmach. Nie czuję zatem potrzeby, by udawać, że jestem młodsza, niż jestem. To samo tyczy się życia prywatnego. Mój syn rozpoczął już własne dorosłe życie i nie staram się na siłę zatrzymać go w domu. Nie zamierzam też walczyć o uwagę z jego partnerką, którą traktuję jako pełnoprawną członkinię rodziny – mówi Binoche w wywiadzie dla „Pani”.
Aktorka zaliczana jest do ikon francuskiej kinematografii. Od lat opowiada o swoich polskich korzeniach. Jej matka, Monique Stalens, urodziła się w Częstochowie. Na teatralnej scenie Binoche debiutowała jako 20-latka. Co dziś myśli o swoich młodszych koleżankach z branży?
- Jeszcze kilka lat temu schlebiało mi, że te wszystkie ładne, młode aktorki traktują mnie jak autorytet i uważają, że moje sugestie mogą pomóc im w karierze. Tak naprawdę każda z nas musi zaufać własnej intuicji. Bez tego nie ma szans na zrobienie kariery, nawet jeśli będziemy miały wokół siebie całą masę życzliwych ludzi – przyznaje.
Binoche przyznaje, że to dzięki rodzicom zdecydowała się spróbować aktorstwa.
- Byłam wychowana na komunistkę, feministkę i ekolożkę, a jednocześnie chodziłam do katolickich szkół. To prawdziwa mieszanka wybuchowa, która musiała popchnąć mnie do dalszego eksplorowania ludzkiej natury – dodaje.