Justyna Wiciel pracuje jako sprzątaczka. Zdradziła, czy Polacy dbają o porządek
Justyna Wiciel robi furorę na Tik Toku, gdzie pokazuje kulisy pracy sprzątaczki. - Miałam ostatnio taki dom, na Tik Toku napisałam, że to melina, ale to był taki chwyt marketingowy. Mieszkanie rzeczywiście było bardzo brudne, do czyszczenia było dosłownie wszystko - mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Panuje przekonanie, że sprzątaniem zajmują się osoby, którym coś w życiu nie wyszło. Oglądając pani filmiki w sieci, można mieć zgoła odmienne zdanie. Sprzątanie to pani pasja?
Justyna Wiciel: Sprzątanie nie było moją ostatnią deską ratunku. Z wykształcenia jestem kosmetologiem, przez ostatnie lata mieszkałam w Norwegii, a po powrocie do Polski chciałam założyć własną firmę. Tak naprawdę nie musiałam pracować, bo spokojnie utrzymalibyśmy się z pensji męża, ale chciałam coś robić zawodowo. Na sprzątaniu znałam się najlepiej i zawsze bardzo lubiłam to robić. Nie widziałam siebie w pracy na etacie w sklepie czy jako sekretarka, ale nawet jako kosmetyczka pracująca w jednym salonie.
Postanowiłam otworzyć jednoosobową firmę zajmującą się sprzątaniem, którą do tej pory rozwijam. Obecnie zatrudniam też innych ludzi, ale sama nie zrezygnowałam ze sprzątania i również przyjmuję zlecenia. Staram się coraz więcej pokazywać z życia sprzątaczki. Klienci widzą, że nie jestem nieszczęśliwą osobą, która idzie za karę do kogoś do domu.
Czyli nie jest pani prezeską, która tylko rozdziela zadania?
Nie. O to proszę mojego męża. Namawiam go, aby zwolnił się ze swojej obecnej pracy, w której ma kierownicze stanowisko i przyszedł pracować do mnie. Moja firma bardzo się rozwija, więc potrzebuję takiego wsparcia. Sama zajmuję się też szkoleniami innych osób, więc mam ograniczony czas.
Walczy pani w jakiś sposób ze stereotypami na temat sprzątaczek? Spotkała się pani kiedyś z jakimiś nieprzyjemnymi komentarzami?
Chyba moją zaletą i wadą jednocześnie jest mój charakter. Mam bardzo optymistyczne nastawienie do życia i uważam, że moja praca jest świetna. Lubię pomagać ludziom, lubię wyzwania, lubię przemianę, mam satysfakcję z doczyszczenia brudu. Dostaję setki komentarzy, że ktoś chce ze mną iść na sprzątanie. Uwielbiam wyszukiwać sobie nowe metody sprzątania, testować środki czystości. Chyba dlatego nigdy nikt mi nie powiedział nic złośliwego prosto w twarz.
Pandemia wpłynęła w jakiś sposób na ten biznes?
Firmę założyłam w styczniu 2020 r., za chwilę w całym kraju był lockdown. Zdobyłam dotację na rozwój firmy, więc nie musiałam się martwić o opłacanie np. ZUS-u, bo dotacja to obejmowała. Mogłam na spokojnie pozyskiwać klientów. Od marca zaczęłam chodzić do pierwszych klientów. Przez ten rok nikt nie zrezygnował z moich usług, oczywiście cały czas się komunikowaliśmy, czy ktoś się dobrze czuje. Naszą współpracę zawieszaliśmy tylko na czas, kiedy np. klient przechodził koronawirusa. Najczęściej i tak wykonujemy usługi, kiedy klienci są poza domem. Dostajemy klucze, mamy do siebie zaufanie.
Jeśli chodzi o czas pandemii, to odeszły nam biura. Kiedy większość firm zaczęła pracować zdalne, straciliśmy te zlecenia. Ale nie odczułam tego aż tak, bo najczęściej sprzątamy w domach.
Przeczytaj: Pani sprzątająca zwolniła się w wielkim stylu. Nie chciała być dłużej pogardliwie traktowana
Bardzo duża jest rozpiętość, jeśli chodzi o stawki za sprzątanie…
Tak, wszystko zależy od województwa. Ja mam firmę w Olsztynie, która radzi sobie naprawdę świetnie. Głównie dlatego, że przyjmuję jednorazowe doczyszczania, jak mycie okien, ale też nietypowe zlecenia. Mam np. sprzęt do czyszczenia kostki brukowej. Na rynku coraz częściej mówi się o pracownikach zatrudnianych "na czarno", którzy mają niższe stawki. Właśnie jeśli chodzi o biura, to mi sporo zleceń odeszło ze względu na to, że właściciele woleli zatrudnić kogoś tańszego, ale bez umowy. U mnie stawki zaczynają się od 35 zł/godz. Stawka dla pracownika to 20 zł/godz. Osobiście bałabym się zatrudnić kogoś za 12 zł/godz. Miałabym wątpliwości, czy taka sprzątaczka jest rzetelna i czy mogę jej zaufać.
Ze sprzątania można uczynić bardzo dochodowy biznes.
To prawda. Ja, pracując sama, wyrabiam sobie dwa razy najniższą krajową. Warto podkreślić, że nie pracuję 8 godzin codziennie.
Słyszałam, że czasem klienci potrafią testować panie sprzątające pod kątem zaufania. Zdarzyło się to pani?
Słyszałam o tym, ale ja się z tym nie spotkałam. Wiem, że ktoś np. zostawiał dużą sumę pieniędzy, aby sprawdzić, czy nie zniknie i w ten sposób sprawdzał, czy osoba zatrudniona nie kradnie. W Skandynawii znałam osoby, które miały garść monet i zostawiały je gdzieś na szafce. To był raczej taki test jakości sprzątania. Klienci patrzyli, czy sprzątaczki podniosą te monety, żeby np. wytrzeć kurz.
Czego można dowiedzieć się o Polakach sprzątając w ich domach?
Polacy to jednak pedanci w porównaniu do Skandynawii, takie wstydziochy. Często jest tak, że dostaję SMS-a, czy mogę przyjść chwilę później, bo klienci chcą posprzątać przed moim przyjściem. Każdy przygotowuje dom: nastawia pranie, zmywarkę… Mam jeden dom, w którym od czasu do czasu zdarzy się łóżko niepościelone. Polacy nie lubią mieć bałaganu i wstydzą się nawet przed nami. To jest akurat zabawne.
Nie jest tak, że jest czysto, bo zlewy, łazienki są do wyczyszczenia, ale prywatne rzeczy są pochowane i z grubsza uprzątnięte. W Skandynawii trzeba czasami mocno pchać drzwi, żeby się otworzyły.
Pamięta pani najbrudniejszy dom, w którym pani sprzątała? Jak długo czyści pani takie miejsca?
Miałam ostatnio taki dom, na Tik Toku napisałam, że to melina, ale to był taki chwyt marketingowy. Mieszkanie rzeczywiście było bardzo brudne, do czyszczenia było dosłownie wszystko, chociaż właścicielka i tak sporo posprzątała, żeby nie najeść się wstydu. Większość śmieci powynosiła, ale i tak dużo ich zostało. Jak przyszłam na oględziny tego mieszkania, to od razu łazienkę pozalewałam środkami, żeby nie wdychać tego podczas pracy, a żeby one już zadziałały. Całą kuchnię spryskałam specjalnym preparatem do tłuszczu i potem wszystko schodziło bardzo szybko.
Jeśli chodzi o czas, ciężko mi powiedzieć. Zazwyczaj przeliczam sobie, ile zajmie mi to godzin i ustalam stawkę indywidualnie. Prawda jest taka, że zainwestowałam w sprzęt, który pomaga mi szybko działać, dzięki któremu nie jestem utytłana i umordowana tym sprzątaniem. Jeśli zna się tzw. "inteligentne sprzątanie", to człowiek będzie to robił z bananem na buzi. Sprytne i wygodne metody to podstawa i tego uczę. Nie potrzeba miliona butelek chemii, żeby dobrze wysprzątać dom. Staram się używać ekologicznych zamienników, np. zamiast ręcznika papierowego korzystam ze ściereczek wielorazowych.
Czego można się dowiedzieć o ludziach, sprzątając w ich domach?
To jest taki sekret zawodowy. To, co dzieje się w domach rodzin, u których pracuję, zostawiam dla siebie. Osoby, które u mnie pracują, również. Podsumowując, jesteśmy niczym członkowie rodziny, bo wiemy niemal wszystko. Co się można dowiedzieć? Nic.
Takie opowiadanie nie świadczy o nas dobrze. Dużo klientów zna się między sobą, więc wolimy o tym nie rozmawiać.
A jakie błędy popełniamy przy sprzątaniu?
Przede wszystkim kupujemy za dużo chemii. Naprawdę nie potrzebujemy aż tylu środków. Polecam używanie płynu do naczyń do mycia okien, sprzątania kuchni, mycia powierzchni w łazience. Płyn jest delikatny, więc nie zniszczy nam niczego w domu. Polacy nie są świadomi, jak powinno się czyścić np. wyposażenie łazienki. Niszczymy powłoki, wyposażenia łazienkowe… Mam misję uświadamiania.
Polacy unikają też używania słowa "sprzątaczka". Bardzo ich to razi i kłuje. Uważają, że to określenie jest stygmatyzujące. Dementuję to. Mi to nie przeszkadza, wręcz śmieszy mnie, jak ktoś wymyśla inne dziwne nazwy.
Jakie?
Zamiast "sprzątaczka" często mówią "pomoc domowa", "gosposia", "pomoc do domu", "pomoc przy sprzątaniu"… Byle nie "sprzątaczka". Moi klienci są nauczeni, że mają nie kombinować.
A pamięta pani najdziwniejszą prośbę od klienta?
Pani mnie poprosiła, żeby przyszyć guziki przy fartuszku. Tydzień później chciała, abym jej listwy w przedpokoju pomalowała. Jestem multizadaniowa.
Jakby pani miała dać jeden trik ułatwiający sprzątanie, który sprawdzi się zawsze, to co by to było?
Używanie ściągaczki do mycia okien. Polacy nie używają tego w ogóle. Często myją ręcznikami papierowymi po całej długości. Profesjonalne ściągaczki kosztują ok. 50 zł, ale mogą starczyć na całe życie. Wszyscy walczą ze smugami, a użycie dobrej ściągaczki załatwi problem.