Blisko ludziKatarzyna Skowrońska-Dolata o ciąży. "Jeśli ktoś mnie zatrudnia, chce, żebym grała, a nie rodziła dziecko"

Katarzyna Skowrońska-Dolata o ciąży. "Jeśli ktoś mnie zatrudnia, chce, żebym grała, a nie rodziła dziecko"

Katarzyna Skowrońska-Dolata o ciąży. "Jeśli ktoś mnie zatrudnia, chce, żebym grała, a nie rodziła dziecko"
Źródło zdjęć: © East News
Karolina Błaszkiewicz
06.10.2019 15:48, aktualizacja: 07.10.2019 07:13

Katarzyna Skowrońska-Dolata przez 23 lata nie schodziła spod siatki. W sierpniu 2019 r. dwukrotna mistrzyni Europy zakończyła karierę. Do tej pory nie mówiła, że miała zakaz zachodzenia w ciążę.

Robert Lewandowski ma zapisane w kontrakcie, że nie może jeździć na nartach czy motorze. – A mnie nie wolno było jeszcze zajść w ciążę. Żadnemu facetowi w kontrakt nie wpiszą, że nie może powiększyć rodziny, nikt nie bierze pod uwagę, że jeśli zachoruje mu dziecko, to będzie musiał siedzieć w domu – mówi Katarzyna Skowrońska-Dolata w rozmowie z serwisem WP Sportowe Fakty. I bez wahania dodaje: – Ciąża w zawodowym sporcie to temat tabu. To tylko teoria, że możesz zajść w ciążę, kiedy chcesz.

"Jeśli ktoś mnie zatrudnia, chce żebym grała, a nie rodziła dziecko"

Skowrońska-Dolata to jedna ze "złotek". Zdobyła dwa złote medale mistrzostw Europy, srebro na igrzyskach w Baku, dwukrotnie była mistrzynią Włoch, nie miała też sobie równych w lidze chińskiej i azerskiej. O ciąży wtedy nie myślała, ale wie, jak zachodzi się w nią kobiecie-sportowcowi. To dość skomplikowana procedura.

– [Trzeba ją – red.] zaplanować między jednym sezonem a drugim, a później umówić się na rok przerwy w grze, urodzić i wrócić. Ale natura nas stworzyła inaczej, nie zawsze możesz wszystko wycyrklować, albo czasami można mieć niespodziankę – zaczyna Skowrońska-Dolata.

Była siatkarka nie owija w bawełnę – ostatnie, czego chce klub, to tego, by zawodniczka, której płacą krocie, zakopała się w pampersach. – Klub buduje skład na Ligę Mistrzyń, płaci trzem zawodniczkom ciężarówkę pieniędzy, a one przychodzą i mówią: "bez obaw, chwilę jeszcze możemy pograć, bo to dopiero drugi miesiąc. Ale jakbyśmy już nie musiały skakać, to byłoby lepiej". Rozumiałam te zapisy w kontraktach, nie zgłaszałam pretensji, nie wykreślałam tego punktu. Jeśli jestem profesjonalistką, ktoś mnie zatrudnia, to chce, żebym grała, a nie rodziła dziecko – tłumaczy.

Katarzyna Skowrońska-Dolata ma 36 lat. Na razie nie myśli o dzieciach. Wie jednak, że dla zawodniczki pójście na urlop macierzyński to często bilet w jedną stronę. – Do sportu niektóre dziewczyny po ciąży wracają lepsze, bo zrobią sobie przerwę i zregenerują wszystkie stawy, ale równie dobrze na ten sam poziom możesz nigdy nie wrócić – stwierdza, podkreślając, że nie ma o to do nikogo pretensji. Widziała, jak to wyglądało w przypadku jej trenera, który próbuje nadrobić stracony czas jako ojciec dwóch córek. A robi to, bawiąc wnuki.

Powiedziała, że jest w ciąży. Kazali jej opuścić mieszkanie służbowe

Kinga Polenz jest piłkarką ręczną, reprezentuje kraj na mistrzostwach Europy i świata. Doskonale zna kontrakty z "ciążowym zapisem". – Normą są klauzule, że w razie ciąży kontrakt automatycznie przedłuża się o rok. Trzeba tę przerwę odpracować i ja to nawet rozumiem. Ale są kluby, w których wymusza się na dziewczynach podpisywanie oświadczeń straszaków. Że jeśli zajdą w ciążę, z dnia na dzień umowa zostanie rozwiązana bez prawa do grosza odprawy – mówiła w rozmowie z "Polityką" w 2014 r.

Z Polenz umowy nie rozwiązano, gdy powiedziała, że będzie matką, ale miała stracić służbowe mieszkanie. Przełożeni dali jej miesiąc na jego opuszczenie. Piłkarka poszła do sądu i klub musiał iść z nią na ugodę. "Polityka" w tym samym artykule opisywała jeszcze sprawę jej koleżanki z reprezentacji Katarzyny Duran.

"Gdy działacze SPR Lublin dowiedzieli się, że spodziewa się dziecka, wymogli na niej zgodę na mniejsze zarobki. Wstawiła się za nią ówczesna minister ds. równego traktowania Elżbieta Radziszewska, a minister sportu Mirosław Drzewiecki wystosował nawet do związku piłki ręcznej list, w którym przypomniał, że dyskryminowanie zawodniczek z powodu spodziewanego macierzyństwa jest niezgodne z prawem" – pisał autor Marcin Piątek.

"Straciłam moje Dzieciątko"

16 maja 2014. Na profilu Justyny Kowalczyk pojawiło się krótkie zdanie: "Rok temu straciłam moje Dzieciątko". Wielbicielom sportsmenki wydawało się, że chodzi o utratę psa. W przejmującym wywiadzie dla Sport.pl powiedziała, że nie rozumiała, jak można było tak pomyśleć. I przyznała: "Tak, byłam w ciąży, poroniłam rok temu w maju, na obozie treningowym. Na samym początku obozu. Właśnie wtedy, gdy się szykowałam do wyprostowania swoich ścieżek. Wiadomo, że gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym w Soczi. Miałam już w planie inne życie, przynajmniej na najbliższy rok".

Kowalczyk nie ukrywała, że przeżyła najgorsze dni swojego życia. –Tak to się wszystko poplątało, że zostałam z tym sama. Nie mówiłam nic ani trenerowi, ani rodzicom, żeby ich nie martwić. (...) Jedyne, co mogłam zrobić, to próbować sama to ogarnąć – mówiła. Tylko trzy osoby poznały prawdę niedługo przed publikacją jej wpisu na Facebooku. – Robiłam swoje. Byłam wrakiem, to wtedy chciałam rzucić narty, ale uznałam, że muszę to wszystko wypłakać i dopiero potem podjąć decyzję. Uznałam, że narty będą moim obowiązkiem, ucieczką. Zdecydowałam, że chcę się mimo tej osobistej tragedii przygotowywać do igrzysk. Dla siebie, dla chłopaków z mojej drużyny – dodała.

"Przez półtora miesiąca nie wstawałam z łóżka"

Serena Williams, będąc w 9. tygodniu ciąży, wygrała Australian Open. 4 miesiące po porodzie wróciła na kort. Nie było jej łatwo. Nikogo nie obchodziło, jak się czuła. Ciążę Wiliams uznano za ciężką kontuzję. Musiała zapomnieć o pierwszym miejscu, przegrywając z trudniejszymi rywalkami. Wreszcie Amerykanka powiedziała "dość". Władze kobiecego tenisa zmieniły zasady tak, by takie jak ona nie spadały kilka oczek w rankingu tylko dlatego, że urodziły. Na powrót do formy sprzed ciąży dostają 3 lata od narodzin dziecka.

Dla niej poród mógł skończyć się tragedią. – Niemal umarłam. Musiałam rodzić przez cesarskie cięcie, przez napady kaszlu rana się otworzyła. Podczas kolejnej operacji lekarze znaleźli zakrzep w brzuchu. Po powrocie do domu 1,5 miesiąca nie wstawałam z łóżka. Jestem szczęściarą, miałam świetną opiekę. Ale to nie jest norma, według badań czarnoskóre kobiety trzy razy częściej umierają z powodu komplikacji po porodzie – wyznała Williams. Chociaż dziś nie wygrywa jak kiedyś, to jest szczęśliwą matką. Coś za coś, jak w wywiadzie mówi Katarzyna Skowrońska-Dolata.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (66)
Zobacz także