"Kazał mi napluć sobie na piersi". Modelki zdradziły, przez co przeszły w swojej pracy
Oglądamy kolorowe magazyny i widzimy tylko idealny świat. Taki, gdzie kobiety nie mają zmarszczek, rozstępów, cały czas się uśmiechają. 10 modelek postanowiło wyjawić, przez co przeszły na castingach do tych "idealnych" sesji zdjęciowych. Obrażane, poniżane, molestowane seksualnie. Mają dobry powód, by o tym w końcu otwarcie opowiedzieć.
- Zabrał mnie na drugi koniec studia, żebym przebrała się w kolejny strój do zdjęć. Zasunął kotarę, kazał mi się rozebrać. Zaczął mnie dotykać. Zwyczajnie mnie molestował, a ja byłam dzieckiem. Kilka metrów dalej czekała przecież moja mama. Byłam sparaliżowana. Bałam się. Nie wyobrażałam sobie, że ktoś może mieć taką władzę nad kimś. Potraktował mnie tak, jakbym była jego własnością – wspomina Kalae Hassel.
- Przez lata wypierałam to, co się działo, ze świadomości. Bardzo długo byłam molestowana seksualnie przez właściciela agencji modelek. Dopiero teraz zgodziłam się o tym powiedzieć. Zrozumiałam, że to nie była moja wina – mówi kolejna modelka i zalewa się łzami.
- Któregoś dnia agent przedstawił mnie i kilka innych dziewczyn menadżerowi bardzo znanej marki bieliźniarskiej. Zabrał nas do jednego z ich sklepów. Na miejscu zbliżył się do mnie, poprosił, żebym przymierzyła dla niego bieliznę. Następne, co pamiętam, to jak zaczyna zdejmować mi bluzkę. Już nie prosił. Pchnął mnie na ścianę i zaczął dotykać. Przyciskał mnie mocniej za każdym razem, gdy próbowałam się wyrwać – opowiada Tonya Pittman i pokazuje, jak menadżer wykręcał jej ręce.
- Chciałam poczuć się i wyglądać seksownie, ale potem całkiem zmieniłam zdanie. Fotograf kazał mi napluć sobie na piersi. Potem zmuszał mnie do robienia innych rzeczy, których nie chciałam. Podczas sesji zaczęłam płakać. Byłam przerażona tym, co się działo. Płakałam, a on dalej robił zdjęcia – przyznaje Elliott Sailors.
- Ktoś pomyśli: dlaczego nie powiedziały "nie". Ale w takim momencie, gdy jesteś z kimś bardzo prominentnym, szanowanym, kto ma władzę, to nie jest tak łatwo zareagować – opowiada Sara Ziff.
Relacje modelek przygotowali dziennikarze "Harper's Bazaar" we współpracy z organizacją Model Allience, która walczy o lepsze warunki pracy dla modelek. Piętnują molestowanie seksualne w branży, wykorzystywanie nieletnich dziewczyn przez agencje, zmuszanie ich do głodówek. Organizację założyła właśnie Sara Ziff w 2012 roku.
Miała 14 lat, gdy zgłosiła się na pierwszy casting. Dobrze pamięta, co się działo w studiu fotografa. Dziewczyny czekały na zewnątrz. W środku mogła być tylko jedna osoba z fotografem. Weszła i od razu usłyszała: "Mogę zobaczyć cię bez koszulki?". Zgodziła się. "Mogę zobaczyć cię bez spodni?". I stanęła przed nim w samej bieliźnie. "Cóż, teraz muszę zobaczyć się bez stanika" – stwierdził mężczyzna. – Wtedy sądziłam, że jest dorosłym, który ma duży autorytet w środowisku i że powinnam go posłuchać. Więc robiłam wszystko, co kazał. To tylko jeden przykład z wielu, co pokazuje, że problem molestowania modelek jest zbyt powszechny. Dwadzieścia lat od tamtego castingu poświęciłam się, by pracować na rzecz modelek. Dziewczyn, które nie mają często żadnej możliwości bronienia się, dochodzenia swoich praw – mówi Ziff w rozmowie z "Harper's Bazaar".
Taka praca?
Działacze Model Allience policzyli, jak wiele dziewczyn doświadcza molestowania w pracy. Rozesłali anonimową ankietę do 241 modelek pracujących w Nowym Jorku i Los Angeles. Większość z nich zaczęła karierę w wieku 16 lat. Blisko 30 proc. kobiet przyznało, że były niewłaściwie dotykane podczas wykonywania swojej pracy. Niewiele mniej (28 proc.) było zmuszanych do uprawiania seksu z kimś z pracy (agentem, klientem, fotografem, itd.). Ponad połowa ankietowanych przyznała, że nie zapewniono jej prywatności przy przebieraniu się, z kolei ponad 85 proc. modelek nie wiedziało, że będzie musiało się rozebrać przed fotografem.
2/3 kobiet wyznało, że ich przełożeni nie widzieli w tym wszystkim nic złego. – Agenci zachęcali nawet dziewczyny do tego, by poszły do łóżka z tymi, którzy je zastraszali i molestowali, bo w ten sposób pomogłyby sobie w karierze – przyznają działacze na swojej stronie internetowej. Z ich raportu płynie smutny wniosek, dla wielu pracowników i współpracowników agencji modelek kobieta jest tylko przedmiotem, który ma dobrze wyglądać. Można postawić ją na środku pokoju i pozwolić, by kilkadziesiąt osób oglądało ją całkiem nago. Można ją dotykać bez zgody, ośmieszać i poniżać.
I wiele osób jeszcze do niedawna nie widziało problemu. Taka praca? Nie. Modelki, które zgodziły się o tym opowiedzieć, przyznają, że potrzeba zmian, że podobnie jak w świcie filmu, w modzie też zdarzają się nadużycia. Tyle że mało kto o tym mówi.
Dwa miesiące temu modelka Cameron Russel zaczęła publikować na Instagramie historie swoich koleżanek z branży. Pod hasztagiem #MyJobShouldNotIncludeAbuse można było przeczytać fragmenty opowieści kobiet, które doświadczyły molestowania w pracy.
- Przygotowywaliśmy testową sesję zdjęciową. Zgodziłam się, by przyjść zrobić zdjęcia w studio, które mieściło się w mieszkaniu fotografa. Powiedziałam mu od razu, że nie zgodzę się rozebrać przed obiektywem. Błagał, bym to zrobiła, przez kilka następnych godzin. Żałuję, bo się na to zgodziłam ze strachu i naiwności. Mówił, że tak poczuję się seksownie. Sesja skończyła się, a on zmusił mnie, bym stanęła obok niego przy lustrze i zrobiła sobie zdjęcie. Byłam półnaga. Potem w mieszkaniu pojawiła się kobieta. Wyglądało to tak, jakby pojawiła się tam, by to, co się stało, nie wyglądało jak molestowanie. Poprosiłam, by nie publikował nigdzie tych zdjęć. Niedługo później napisał do mnie jakiś facet z Tindera, który zobaczył moje nagie zdjęcie w sieci – opowiedziała modelka.
Wspomina też jeszcze inną sytuację: - Agent wysłał mnie w środku zimy na sesję. Przyjechałam i od razu kazano mi przebrać się w krótki kombinezon. Miałam wyjść tak na mróz. Mówili, że to tylko na chwilę, żeby zrobić proste ujęcia. Podczas sesji fotograf powiedział mi, że wyglądam, jakbym była martwa w środku. Usłyszałam od niego, że mam teraz iść się z kimś przespać i wrócić.
Zmiany powoli się pojawiają. Pod koniec tego roku grupa Kering (ma pod swoimi skrzydłami takie marki jak Gucci, Saint Laurent i Balenciagę), a także LVMH (Louis Vuitton, Christian Dior, Celine) propagują tzw. Model’s Charter. Ta "Karta Modelki" ma być wprowadzona domyślnie we wszystkich amerykańskich agencjach i ma chronić interesy kobiet. Wiele modelek przyznaje już, że ich przełożeni wyciągnęli lekcję z akcji #metoo i sprawy Harvey’a Weinsteina. Coraz więcej zachowań jest piętnowanych, a kobiety w końcu przestały się z tym ukrywać. Ale dopiero za kilka lat zobaczymy, jak naprawdę zmieniły się statystyki.