Kobieta każe rodzinie płacić składkę na wigilię. "Kolacja dla 16 osób kosztuje za dużo"
Każdy, kto kiedykolwiek miał za zadanie przygotować kolację wigilijną, wie, że z magią świąt niewiele ma to wspólnego. Wielogodzinne pieczenie, smażenie i gotowanie, które zwykle spada na barki mam, babć i córek, wiąże się nie tylko z ogromnym wysiłkiem, ale też wcale niemałymi kosztami. A co, jeśli na wigilii ma pojawić się nie 5, ale 15 osób? Nic dziwnego, że pewna gospodyni domowa postanowiła co roku pobierać od rodziny opłaty za "talerzyk". – To obrzydliwe skąpstwo – słyszy komentarze.
30.11.2017 | aktual.: 30.11.2017 14:49
Gemma Andrews ma 33 lata, czwórkę dzieci i jest w ciąży. Każdego roku to właśnie na nią spada obowiązek przygotowania wigilijnej kolacji. Gdyby miała na niej być tylko jej rodzina, to byłoby już sześć osób, nie licząc malucha w jej brzuchu – zwykle rodziny jest jednak czterokrotnie więcej.
Gemma przyznaje, że chętnie przygotowuje kolacje wigilijne, bo jedno z jej dzieci ma wiele alergii pokarmowych i będąc u kogoś, trudno nieustannie pilnować, czy nie połknie czegoś, czego nie powinnno. Za swoją pracę i poniesione koszty kobieta zaczęła pobierać od członków rodziny opłatę w wysokości 30 funtów (ok. 142 zł) za osobę.
– Nikt nigdy nie narzekał – przyznaje w programie "This Morning" . Zebrane pieniądze nie tylko pokrywają koszty gotowania, ale też pozwalają jej przygotować drobny upominek dla każdego członka rodziny. – W święta nasz dom jest praktycznie otwarty. Zaczynamy o 10 rano i kończymy o 10 wieczorem – mówi. Do domu, w którym mieszka z dziećmi i partnerem, każdego roku przychodzi również jej były mąż ze swoją nową rodziną i oni również chętnie płacą składkę.
Ile kosztuje Wigilia?
Pomysł pobierania opłaty za kolację świąteczną dla wielu osób wydał się co najmniej nie na miejscu.
– To czyste skąpstwo! – posypały się komentarze na Twitterze. – Już sama myśl, by brać od rodziny pieniądze za świąteczne jedzenie, jest niedorzeczne. Ale aż 30 funtów? To szokujące – zauważa jedna z osób. – Branie pieniędzy od rodziny za kolację wigilijną jest żałosne. Nie obchodzi mnie, co inni mówią, to obrzydliwe. Kiedy zapraszam do siebie obcych, nie każę im płacić – dodaje internautka Mimi.
Czy rzeczywiście jest to aż tak szokujące i nie na miejscu, jak chcieliby to widzieć niektórzy widzowie programu, w którym wystąpiła Gemma? Koszty przygotowania wigilii, a potem jedzenia na pierwszy i drugi dzień świąt, w wielu polskich domach sięgają setek, a nawet tysięcy złotych, w zależności od liczby gości i potraw.
Skąd takie koszty? Obowiązkowy na polskim stole karp kosztuje kilkanaście złotych za kilogram. Kilo buraków, potrzebnych do przygotowania barszczu, niewiele ponad złotówkę, jednak ceny gotowych, mrożonych uszek do zupy to kolejne kilkanaście złotych. Jeśli chcemy, by na stole były pierogi z grzybami i kapusta z grzybami, musimy przygotować się na poniesienie wcale niemałych kosztów – suszone grzyby potrafią bowiem osiągać zawrotne ceny, od 150 i 200 zł za kilogram wzwyż.
Do tego dochodzą ceny kiszonej kapusty (kolejne kilkanaście złotych, w zależności od ilości), mrożonej ryby i warzyw, potrzebnych do przygotowania ryby po grecku (ok. 20 zł), śledzi (ok. 12-14 zł za kg), a to wszystko jeszcze zanim zaczęliśmy podliczać ceny składników na ciasta i desery. W efekcie cena nawet skromnego "talerzyka" bardzo rzadko jest niższa niż 50-70 zł na osobę. I jak tu spokojnie wyglądać niezapowiedzianego gościa?
Szczęśliwa gospodyni domowa – bo znacznie rzadziej gospodarz – najpierw musi spędzić długie godziny w sklepach i marketach, żeby odhaczyć każdą pozycję ze swojej listy, a potem cała w skowronkach biegnie do domu, by zaplanować pieczenie, smażenie, duszenie i gotowanie tuzina potraw wigilijnych i kilku dodatkowych na kolejne świąteczne dni. Niczym prawdziwy szef kuchni odmierza czas wykonywania poszczególnych czynności i dostosowuje go do dostępnego wyposażenia kuchni. Potem pozostaje już tylko… wysprzątać cały dom na przyjście gości, a dopiero potem zakasać rękawy i zamknąć się w kuchni na 24 godziny i zacząć gotować.
Równouprawnienie równouprawnieniem, ale tak się jakoś składa, że w wielu polskich domach zadbanie o "świąteczną atmosferę" spada na barki pań. Mało tego, każda z nas chce być wspaniałą gospodynią i duma często nie pozwala nam przyjąć pomocy ze strony gości. Nie mówiąc już o tym, by zaproponować przybyłej na radosne świętowanie rodzinie, by dorzuciła się do składki za jedzenie. Piękna tradycja "gość w dom, Bóg w dom" płynnie przechodzi w "zastaw się, a postaw się". Płacenie za kolację dla piętnastu osób, składającą się z kilkunastu dań i deserów, o napojach nie wspominając? Wielu sądzi, że to "nie przystoi".
Świąteczny catering
Gdyby potraktować gotującą matkę Polkę jak profesjonalistkę – którą pod względem umiejętności kucharskich i menadżerskich bez wątpienia w wielu przypadkach jest – zarobiłaby na kolacji wigilijnej krocie. Coraz więcej restauracji ma w swojej ofercie wigilijny catering – dostarczają wybrane przez klientów świąteczne menu do osób, które nie lubią lub nie chcą spędzić wigilii w kuchni.
– Ceny różnią się w zależności od tego, co wchodzi w skład zamówienia. Najtańsze zestawy zaczynają się od 80 złotych, najdroższe kosztują 200 zł za osobę – wylicza pracownica jednej z warszawskich restauracji. Każdego roku mają 3-4 takie zamówienia i zwykle chodzi o bardzo tradycyjne dania. –Barszcz z uszkami, uszka z grzybami i kapustą, pierogi, smażonego karpia i różne inne ryby, a także makowce, serniki i pierniki – wylicza. Catering dostarczany jest dzień wcześniej bądź w wigilię do godziny 14. Wystarczy rozpakować, w razie konieczności pogrzać i gotowe.
Phillip Schofield prowadzący program, w którym Gemma opowiedziała o swoim świątecznym zwyczaju, nie zgadzał się z krytyką, jaka spadła na kobietę. Zauważył, że Gemma nadal poświęca czas na przygotowanie kolacji i robi dla swojej rodziny coś wspaniałego. Ta opinia znalazła wielu zwolenników. Jeden z internautów zauważył, że składka obejmuje również presję związaną z przygotowaniem świąt, jaką zdejmuje ze swoich bliskich Gemma. A jakie jest wasze zdanie na ten temat?