Kuratorium ma wycofywać książkę z biblioteki szkolnej. "Robimy z tego politykę, to nasz polski problem"
Książka o małym ślimaku, który nie wie, jakiej jest płci, zrobiła się głośna kilka lat po wydaniu. Według niepotwierdzonych informacji dziennikarki TOK FM, została wycofana z jednej ze szkolnych bibliotek, a nad szkołą zawisło widmo kontroli z kuratorium.
01.03.2019 | aktual.: 02.03.2019 13:16
"Kuratorium Oświaty nakazało wycofać książkę dla dzieci z biblioteki szkolnej". Informację takiej treści podała na swoim profilu na Facebooku Aleksandra Pezda. Dziennikarka i publicystka znana z "Gazety Wyborczej" i TokFM oraz książek reporterskich nie podała jednak szczegółów dotyczących sprawy. "Nie mogę powiedzieć gdzie, bo widmo kontroli finansowej nadal krąży nad tą szkołą i się tam wszyscy boją".
Czym zawiniła książka Marii Pawłowskiej i Jakuba Szamałka "Kim jest ślimak Sam"? Jak wskazuje jej tytuł, opowiada o ślimaku. Chłopcu czy dziewczynce? I tu właśnie leży problem. Ślimak idzie właśnie pierwszy raz do szkoły, tymczasem nie wie, jakiej jest płci. Kiedy dzieci nalegają, żeby określił się płciowo, trafia do szkolnej pedagożki-kapibary, która zaleca mu spacer po okolicy. A w trakcie spaceru spotyka choćby parę panów łabędzi czy patchworkową rodzinę wiewiórek. Do pełnego obrazu brakuje jeszcze tylko informacji, że książkę wydało znane lewicowe wydawnictwo Krytyka Polityczna.
Niecałą dobę po publikacji facebookowego wpisu Aleksandry Pezdy, wydana niemal cztery lata temu książka jest znów na szczycie bestsellerów wydawnictwa. To zapewne "efekt Facebooka": mimo braku szczegółowych informacji o konfiskacie książki, wpis udostępniło podczas pisania tego tekstu przeszło 800 osób, zarówno prywatnych, jak i tych bardziej znanych oraz instytucji. Podała go dalej m.in. sama Krytyka Polityczna, nauczyciel roku 2018 Przemysław Staroń, aktorka Krystyna Janda, rozmaite organizacje społeczne.
Informacja o kuratorskich kontrolach oraz sam rzekomy "donos" jednego z nauczycieli książki, kupionej jakoby przez rodziców do szkolnej biblioteki, oburzają Marię Pawłowską, która razem z mężem Jakubem Szamałkiem historię ślimaka spisali. Pawłowska ma doktorat z biogeochemii, Szamałek to znany pisarz kryminałów oraz scenarzysta przebojowej gry Wiedźmin – najważniejszego polskiego towaru eksportowego w tej branży.
– W jakim kraju my żyjemy? To nie jest książka o wydźwięku politycznym. To jest książka o tym, że nie można używać natury, żeby dyskryminować. U każdego gatunku, który badaliśmy, zaobserwowaliśmy zachowania homoseksualne. To, że my w Polsce nie uznajemy żadnej formy prawnej związków osób tej samej płci, to rzeczywiście jest polityka. Ale ta książka nie jest o polityce, ta książka jest o ślimaczku Samie, który chodzi i poznaje rzeczywiste zróżnicowanie występujące w przyrodzie – tłumaczy Maria Pawłowska.
Podkreśla, że książka, którą napisała wraz z mężem na krótko przed narodzinami jej dziecka ("my jesteśmy mokrym snem konserwatystów – małżeństwo, z dzieckiem, razem od liceum"), należy do najbardziej rzetelnych książek dla dzieci na rynku. – Książka jest oparta całkowicie na faktach. Z naszej wiedzy wynika, że to jest jedyna książka dla dzieci z bibliografią naukową, żeby było jasne, że wszystko jest opisane na zbadanych przez naukowców faktach.
Jak dodaje, wartość publikacji została potwierdzona wielokrotnie i to na różne sposoby. Przygody ślimaka Sama, który nie wie, czy jest Samuelem, czy raczej Samantą, została przetłumaczona na niemiecki, a także wydana na Tajwanie w obowiązującym tam języku mandaryńskim. – Co więcej, jest polecana przez tajwańskie ministerstwo edukacji. Azjatycki rząd nie ma z nią problemu, a jakieś kuratorium w Polsce ma! Także w Niemczech czy w Austrii nie było rytualnego palenia książek – denerwuje się autorka.
Także i w Polsce reakcje są pozytywne. "Kim jest ślimak Sam?" została wyróżniona m.in. przez Muzeum Książki Dziecięcej, działające przy największej warszawskiej bibliotece publicznej przy Koszykowej. – A przecież nie jest to organizacja szczególnie walcząca [o prawa osób homoseksualnych] – podkreśla. Jak dodaje, większość dobrych informacji zwrotnych przychodzi do niej bezpośrednio, te złe – częściej z internetu.
A najważniejsze – że nie od dzieci. – Pisaliśmy ją z myślą o dzieciach od siódmego roku życia. Tam nie ma bulwersujących treści, które się nie nadają dla młodszych dzieci. Są za to bardzo ładne rysunki Katarzyny Boguckiej i historia o ślimaczku, który chodzi po lesie i poznaje zwierzątka – wyjaśnia.
– Czy zatem powstała po to, żeby pomóc rodzicom i wychowawcom rozmawiać na trudne tematy? – pytam.
– Ta książka ma sprawiać, że to nie będzie postrzegane na trudny temat, tak jak nie jest dla nas trudnym tematem że mamusia i tatuś są małżeństwem! To, że my z tego robimy trudny temat, to jest nasz polski problem – podsumowuje Maria Pawłowska.
ZOBACZ TEŻ: Anja Rubik wytyka błędy polskiego szkolnictwa na konferencji prasowej #sexedpl
Na ustalenie, gdzie w Polsce – jeśli w ogóle – doszło do "palenia książek", przyjdzie nam jeszcze poczekać. Aleksandra Pezda potwierdziła w rozmowie telefonicznej, że wiadomość dostała prywatnymi kanałami i nie zamierza podać nawet województwa, w którym można by poszukiwać potwierdzenia w tamtejszym kuratorium. O sprawie nie wie nic więcej także wydawca książki. Na razie poruszenie i setki udostępnień alarmistycznego wpisu można traktować jako kolejny wątek w dyskusji, która zdaje się nie mieć końca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl